Kieleccy przedsiębiorcy protestują przeciwko planowanemu podniesieniu podatku od nieruchomości. Jak argumentuje Arkadiusz Stawicki ze stowarzyszenia Przyjazne Kielce, władze miasta zamiast szukać pieniędzy w kieszeniach podatników, powinny skupić się na oszczędnościach.
Podał przykłady kilku inwestycji i zakupów dokonanych przez nowe władze jako przykład niegospodarnego zarządzania finansami Kielc.
– Jeżeli w budżecie zapisane są lunety dla Geoparku za 12 tys. zł, czy przepłacane trzykrotnie chodnikach, to znaczy, że może być taniej i podwyżki w ogóle nie byłby konieczne – mówi.
Sebastian Michalski dodaje, że częściowo powodem takiej sytuacji jest trudna atmosfera w Kielcach do inwestowania i brak dialogu władz miasta z przedsiębiorcami.
Protestujący dodają przy tym, że nie są przeciwnikami innych podwyżek, m.in. podwyższenia opłat za parkowanie i rozszerzenie strefy parkowania w centrum Kielc. Zapowiadają, że przyjdą na czwartkową sesję rady miasta, na której głosowane będą podwyżki.
Miasto zakłada cztery warianty wzrostu podatku od nieruchomości w Kielcach. Pierwsza z koncepcji zakłada, że opłaty pozostaną na aktualnym poziomie, ale zlikwidowane zostaną stawki preferencyjne m.in. związane z prowadzeniem działalności w zakresie sportu i kultury, wyrobów cukierniczych i piekarniczych. W tym wypadku szacowany wzrost do budżetu wyniesie 1,4 mln zł.
Urzędnicy proponują także podniesienie wszystkich stawek podstawowych i preferencyjnych. Podwyżki uniknęłyby osoby nieprowadzące działalności gospodarczej, a wpływy do budżetu oszacowano na poziomie 3 mln zł.
Trzecia propozycja także zakłada podwyżki na poziomie około 50 proc., które dotknęłyby wszystkich podatników. Wówczas do budżetu wpłynęłoby dodatkowo prawie 4,7 mln zł.
Najbardziej drastyczna koncepcja, oprócz 50 proc. podwyżki zakłada likwidację stawek preferencyjnych. Dzięki temu do budżetu wpłynęłoby 5,9 mln zł.