Mandaty i blokady na kołach – to efekt zmian wprowadzonych niedawno przez Politechnikę Świętokrzyską. Na kampusie uczelni zmniejszyła się liczba miejsc parkingowych, mimo że samochodów nie ubyło.
Studenci twierdzą, że decyzja o wprowadzeniu zakazów była niepotrzebna i bardzo utrudnia życie osób, które na zajęcia dojeżdżają spoza Kielc.
– Dojeżdżam codziennie ze Starachowic. Do tej pory zwykle miałam szczęście, akurat ktoś wyjeżdżał i zwalniało się miejsce parkingowe. Ale zdarzyło się, że musiałam zostawić samochód pod zakazem, bo wszystkie stanowiska były zastawione – mówi jedna ze studentek. Jak dodaje inna: – Studenci stracili ponad 300 miejsc parkingowych. To bezsensowna decyzja – twierdzi.
Doktor Artur Szmidt, kanclerz Politechniki Świętokrzyskiej zapewnia, że liczba legalnych miejsc parkingowych, które zostały zlikwidowane jest znacznie mniejsza i wynosi nieco ponad 60. Uczelnia zdecydowała się na to ze względu na bezpieczeństwo.
– Dróg pożarowych nie wolno zastawiać, a niestety zdarzało się to nagminnie. Czasem drogę pożarową blokowało nawet kilka samochodów. A druga sprawa to fakt, że kierowcy parkowali na terenach zielonych, wjeżdżali i niszczyli trawniki, a nawet rabaty – mówi kanclerz. Politechnika zwróciła się do Straży Miejskiej, która teraz kontroluje, czy studenci i pracownicy parkują zgodnie z zasadami.
Doktor Artur Szmidt dodaje, że miejsc dla studentów jest ciągle dużo, uczelnia dysponuje blisko 800 stanowiskami postojowymi, natomiast problemem są kierowcy, którzy nie są ani studentami, ani pracownikami uczelni. – To mieszkańcy pobliskiego osiedla albo klienci pobliskiego marketu. Niestety nie mamy możliwości sprawdzenia, do kogo należy auto – mówi kanclerz.
To ma się zmienić w najbliższej przyszłości, bowiem przed wjazdami na parkingi zostaną zainstalowane szlabany. Studenci i pracownicy chcący korzystać z miejsc parkingowych będą musieli to zgłosić. Otrzymają wówczas elektroniczną przepustkę, dzięki której otworzą szlaban.