– Afera korupcyjna w PE jest wierzchołkiem góry lodowej, która sięga daleko poza sam Parlament, część śladów prowadzi do Rosji, właśnie dlatego jest tak skwapliwie zamiatana pod dywan – mówi eurodeputowany PiS Dominik Tarczyński, komentując rezygnację belgijskiego sędziego śledczego Michela Claise’a z prowadzenia tej sprawy.
– Nie mamy do dyspozycji wszystkich elementów tej układanki. Mamy oddzielne fragmenty, na podstawie których możemy wyciągać wnioski. To co wiemy – że np. według informacji różnych mediów, w aferę może być zaangażowanych od 60 do nawet stu osób, że Rosja w pewnym momencie wydała 300 mln dolarów na łapówki dla polityków głównie w UE, że Eva Kaili była pierwszą posłanką wnioskującą w 2015 roku o wszczęcie przeciwko naszemu krajowi procedury na podstawie artykułu 7. TUE – każe nam się domyślać, że chodzi tutaj o sieć, o mechanizm handlu wpływami, wykorzystywany przez różnych graczy, w tym Rosję i Maroko do realizacji potężnych celów geostrategicznych i geopolitycznych – wskazuje Dominik Tarczyński.
– Podsumowując: mówimy o potężnych wpływach, po drugie mówimy o potężnych pieniądzach, po trzecie mówimy o udziale służb specjalnych rosyjskich, marokańskich i nie tylko. Jasne jest zatem, że ci, których nazwiska poznaliśmy i byli aresztowani, a następie zwolnieni, to są tylko pionki. To jest afera globalna. I dlatego jest tak skwapliwie zamiatana pod dywan – konkluduje polski polityk.
Sędzia śledczy Michel Claise, który wszczął śledztwo w sprawie korupcji w Parlamencie Europejskim, zrezygnował w poniedziałek z prowadzenia sprawy z powodu konfliktu interesów – poinformowała belgijska prokuratura. Media wskazują, że powodem decyzji były związki biznesowe syna Claise’a z rodziną jednej z belgijskich europosłanek – Marii Areny.