Nawet 10 lat pozbawienia wolności może grozić 37-letniemu mężczyźnie, który w poniedziałek wieczorem został zatrzymany przez kieleckich policjantów. Rzecz działa na przystanku autobusowym w rejonie osiedla Sady, a wszystko zaczęło się od zgłoszenia o agresywnym mężczyźnie.
W poniedziałkowy wieczór (17 sierpień) z dyżurnym kieleckiej komendy skontaktowała się kobieta, która informowała o agresywnym mężczyźnie. Napastnik miał zrzucić z roweru jej znajomego. Razem ujęli agresora i oczekiwali na przyjazd patrolu.
Gdy na miejsce przyjechali funkcjonariusze z Oddziału Prewencji Policji w Kielcach zastali 37-latka, od którego wyraźnie było czuć woń alkoholu. Badanie trzeźwości wykazało ponad 1,5 promila. W trakcie czynności policjanci znaleźli przy nim woreczek z zawartością czarnej substancji o wadze około pięciu gramów, prawdopodobnie narkotyków.
Mężczyzna został zatrzymany, a funkcjonariusze udali się do jego mieszkania. Tam, w pudełku po butach znaleźli blisko 380 gramów zbrylonej substancji, której wstępne analizy wskazywały na amfetaminę.
Teraz odpowiedzieć będzie za posiadanie znacznej ilości narkotyków, za co może mu grozić kara do 10 lat pozbawienia wolności.