Podhale szykuje się do zbliżającego się sezonu narciarskiego. Na większości stoków rozpoczęło się sztuczne śnieżenie. Jeśli tylko mroźne noce powrócą, jest szansa, że pierwsze wyciągi narciarskie ruszą na początku grudnia.
Nieoficjalnie pojawiła się informacja, że jedna z małych tras w Bukowinie Tatrzańskiej może zostać udostępniona dla narciarzy jeszcze w tym tygodniu. Zupełnie inna sytuacja jest jednak na Kasprowym Wierchu. Tam trasy narciarskie o charakterze alpejskim są całkowicie uzależnione od naturalnych opadów śniegu.
Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego rozwiewa nadzieje narciarzy. Pokrywa śnieżna musi wzrosnąć przynajmniej o pół metra. „Jeszcze sezon narciarski nie ruszy. Żeby wyciągi w okolicy Kasprowego ruszyły, musi być powyżej metra śniegu. Mamy koło 60 cm. Wystają kamienie, śnieg nie jest związany z podłożem” – mówi.
Nie ma też dobrych informacji dla miłośników skiturów w Tatrach, czyli wędrowania na nartach wzdłuż większości szlaków turystycznych. Także tutaj na rozpoczęcie sezonu jest niewystarczająca ilość śniegu. „Na skitury też śniegu jest za mało. Tu jest też aspekt przyrodniczy. Rośliny nie są odpowiednio zabezpieczone. Do tego kwestia bezpieczeństwa. Łatwo teraz wjechać w kamień lub kosodrzewinę i zrobić sobie krzywdę” – tłumaczy Zając.
Trasy narciarskie w rejonie Kasprowego Wierchu w kotłach Gąsienicowym i Goryczkowym są w całości uzależnione od naturalnych opadów śniegu i od wiatru. Często niestety zdarza się, że pokrywa śnieżna jest zbyt mała, gdyż rozprawia się z nią właśnie wiatr. Zdarzały się takie zimy, że np. kolej krzesełkowa na hali Goryczkowej wwoziła narciarzy zaledwie przez kilka dni w roku.