W czerwcu spłonął ich dom. Stracili swój dobytek, a wraz z nim – całe dotychczasowe życie. Choć spotkało ich prawdziwe nieszczęście – nie rozpaczają, lecz z nadzieją patrzą w przyszłość. Rodzina Majów z Motkowic choć o nią nie prosi, potrzebuje naszej pomocy. To jej właśnie Radio Kielce zadedykuje tegoroczną akcję „Nadzieja pod choinkę”. Potrwa ona od dziś (poniedziałek, 18 grudnia) do piątku (22 grudnia).
– Ja nie będę płakać – zapewnia Ilona Maj, o której między innymi jest ta historia.
Pani Ilona, jej mąż Mateusz, dwoje dzieci i mama Sabina to pogorzelcy. 23 czerwca 2023 roku, najprawdopodobniej w wyniku nieszczęśliwego wypadku, spłonął ich dom w Motkowicach.
– Nie mam takiego charakteru, żeby się tym wszystkim nieustannie zamartwiać. Trochę się tym wszystkim przejmuję, to oczywiste, jednak myślę, że będzie tylko lepiej. Gorzej już było. A mogła stać się prawdziwa tragedia. Mógł ktoś zginąć. A my wszyscy żyjemy, jesteśmy razem – mówi.
Mamo, fajerwerki strzelają
Pani Ilona z przeszłością się pogodziła. Nie ma problemu z tym, by powrócić pamięcią do tamtego wieczoru, gdy to wszystko się stało. A zaczęło się od pieca.
– Był stary, nieszczelny, znajdował się w kotłowni, w której tata gromadził wszystko. Wystarczyła tak naprawdę iskierka, żeby stało się coś niedobrego. Pamiętam, że to było 23 czerwca, w dniu rozpoczęcia wakacji. Byłam w domu z dziećmi, mieszkaliśmy na górze. Około godziny 22, gdy wyszłam spod prysznica, dzieci powiedziały do mnie „mamo, fajerwerki strzelają” – relacjonuje.
Fajerwerki okazały się strzelającym eternitem. Cały dom stał w ogniu.
– Niewiele myśląc, zabrałam dzieci, poszłam na dół po mamę, zabrałam ją na zewnątrz. Ojciec był na podwórku. Sąsiadka zabrała dzieci, przyjechała straż, zbiegła się cała wieś. To były już takie emocje, że nawet nie wiem, co się dalej działo – opowiada.
– Córka mnie zawołała, bo ja się położyłam już spać – wspomina z kolei pani Sabina. Dla niej to bardzo trudne wspomnienia, które za każdym razem ranią. – Miałam uszy zatkane. Gdy wyszłam na dwór, to się paliło od kotłowni. Zięcia samochód stał przed stodołą. Dobrze, że nie na kanale, bo by się spalił – wspomina, płacząc.
Pani Sabinie najtrudniej pogodzić się z całą sytuacją. Mówi, że córka i zięć są młodzi, ułożą sobie życie, ale ona… „starych drzew się nie przesadza” – podkreśla niejednokrotnie w rozmowie.
Z domu pozostały tylko fundamenty. Cała reszta została zniszczona do tego stopnia, że trzeba było wyburzyć ściany.
Nie tracą nadziei i budują życie od nowa
Rodzina mieszka obecnie w Janinie, w powiecie buskim. To około 30 kilometrów od rodzinnego domu.
Ilona i Mateusz to trzydziestolatkowie. Mają dwoje dzieci, trzecie w drodze. Starszy syn – 10-letni Adaś – pogodny i ciepły chłopiec jest niepełnosprawny. Od urodzenia cierpi na przepuklinę oponowo-rdzeniową odcinka krzyżowo-lędźwiowego. Rozwija się prawidłowo, jednak nie odczuwa potrzeb fizjologicznych. Przez to wymaga noszenia cały czas pampersa, musi być też cewnikowany. Antoś, młodszy syn ma 7 lat. Z rodziną mieszka też pani Sabina, mama Ilony, babcia chłopców. Ojciec pani Ilony nie chciał się wyprowadzić. Został w suterenie, w zgliszczach domu.
W Janinie rodzina próbuje sobie ułożyć życie od nowa. Wszyscy marzą o odbudowie starego domu, jednak na to potrzebne są pieniądze. Rodzinę utrzymuje pan Mateusz, który pracuje za granicą. Pani Ilona nie pracuje, opiekuje się niepełnosprawnym synem. Jest też w ciąży. O tym, że będzie mamą dowiedziała się dwa tygodnie po pożarze…
Dla rodziny były prowadzone zbiórki przez okolicznych mieszkańców, gminę, kościół – otrzymali w sumie 50 tysięcy złotych. Z tych pieniędzy zapłacili za wynajem domu z góry na rok. Fundamenty, które zostały ze starego domu przykryli na zimę drewnem, które musieli kupić, wykorzystali też blachę podarowaną od księdza. Ofiarowane im pieniądze przeznaczyli też na projekt domu.
Jak pomóc?
Z wyliczeń dokonanych przez pana Mateusza wynika, że na odbudowę domu potrzebują minimum 150 tys. zł. To kwota, która pozwoli panu Mateuszowi postawić dom w stanie surowym. Mężczyzna planuje sam podjąć się prac, by wszystko zrobić jak najmniejszym kosztem.
Chcemy pomóc rodzinie Majów i spełnić ich wielkie marzenia. Pani Ilonie – wybudować otwartą kuchnię z dużym salonem, dzieciom – stworzyć własne pokoje, pani Sabinie – wrócić do ogródka, za którym tak tęskni.
Akcja Radia Kielce potrwa od poniedziałku, 18 grudnia, do piątku, 22 grudnia. Będziemy o niej mówić przez cały tydzień na naszej antenie, aby mogli państwo dobrze poznać rodzinę – będziemy o niej pisać, zapraszać do rozmowy ich bliskich i znajomych. W naszym studiu pojawią się goście i darczyńcy zachęcający do przedświątecznej pomocy.
Do akcji może włączyć się każdy i kupić tak zwaną „cegiełkę” – bilet na koncert finałowy. Minimalna wartość cegiełki to 50 zł. Pieniądze można wpłacać na specjalnie przygotowany na ten cel nr konta Caritas Diecezji Kieleckiej: ING Bank Śląski 57 1050 1416 1000 0090 8038 3053 z dopiskiem: „Nadzieja pod choinkę”.
Akcję zakończy koncert charytatywny Włodka Pawlika w Studiu Gram w piątek (22 grudnia) o godz. 18.00. Zaprosimy na niego darczyńców i rodzinę, na rzecz której zbieramy pieniądze.