„Helgi, syn Jóna” – to tytuł najnowszej propozycji Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Polska prapremiera spektaklu odbędzie się w sobotę, 3 lutego, o godz. 19.00 na tymczasowej scenie.
Przedstawienie wyreżyserowała Marta Streker, która wygrała konkurs na autorską koncepcję wystawienia dramatu islandzkiego dramaturga Tyrfingura Tyrfingssona. Teatr im. Stefana Żeromskiego ogłosił go w ubiegłym roku. Reżyserka przyznała, że choć konkursów jest wiele, cieszy się, że wygrała właśnie ten.
– Czasami mam wrażenie, że w tych konkursach bardziej chodzi o to, by lewą ręką złapać za lewe ucho, o jakąś wywrotowość na poziomie koncepcji. A wydaje mi się, że my zaproponowaliśmy jakieś zrozumienie tego tekstu i zrozumienie bohaterów. Cieszę się, że rzetelna lektura tego tekstu, który jest świetny, zaowocowała zaufaniem, które otrzymaliśmy – mówiła.
„Hakuna matata” na pogrzebie
Marta Streker przyznała, że tekst Tyrfingura Tyrfingssona można odczytywać na wielu płaszczyznach.
– Spektakl kończy się słowami: „Powiedzieć można wszystko, ale nie można wierzyć na słowo” i te słowa cały czas przechodzą między piątką naszych bohaterów. Ten tekst jest też o tym, że słowa, zarówno pozytywne, jak i negatywne, mają moc i jakoś kształtują nasze życie. Przy pierwszym czytaniu wydaje się, że to historia chłopaka, Helgiego, który próbuje się wydostać spod władzy swojego ojca, a ponieważ pracują w zakładzie pogrzebowym, to wymyślił, że będzie śpiewał na pogrzebach i śpiewa na nich „Hakuna matata”. Jak się czyta ten tekst po raz pierwszy to ma się wrażenie, że to takie współczesne, bardzo zabawne, ale okazało się, że pod wieloma warstwami kryją się ludzkie tragedie – stwierdziła.
Dramat islandzkiego twórcy na język sceniczny przełożył dramaturg, Maciej Omylak. Zwrócił uwagę, że dziś rzadko spotyka się tekst, który „stara się uruchomić silnik antycznej tragedii”.
– Z prostego powodu rzeczy, które działały 2-2,5 tys. lat temu, dzisiaj niekoniecznie muszą działać, bo mamy inny stan świadomości. Na przykład do czegoś takiego, jak fatum, dziś trudno znaleźć punkt odniesienia. Natomiast Tyrfingur dobrze to wymyślił. Budując cały problem dramatu, opozycję między ojcem a synem, uruchamiając pewien rodzaj wizji, która determinuje działania bohatera, umotywował to nie tylko psychologicznie, ale też dodając taki rodzaj metafizycznego charakteru. Ta cała próba wydostania się spod władzy ojca jest taką typową, archetypiczną historią – tłumaczył.
Od tragedii do komedii
Maciej Omylak dodał, że na tej historii, opisującej relacje ojca i syna, bazuje wiele religii.
– To osadza ją bardzo mocno w kontekstach, w których mieści się chrześcijaństwo. Tyrfingur Tyrfingsson daje mocno znać w tekście, że można korzystać z tych odniesień, i staramy się to robić, ale żeby państwa nie przestraszyć, ten test jest tragedią, ale jest też zabawny. To jest tragikomedia. Posługuje się także językiem groteski. Czasami jesteśmy więc w sytuacji, która jest bardzo poważna, i nagle trafiamy do sytuacji zabawnej, aby za chwilę znów ten klimat się zmienił – powiedział.
Te elementy sakralne pojawią się w różnych warstwach spektaklu, także w muzyce, za którą odpowiada Maciej Zakrzewski. Artysta przyznaje, że poszedł tropem z tekstu Tyrfingssona.
– Zdecydowaliśmy się, żeby okrasić ten spektakl muzyką organową. Ta decyzja wzięła się z poszukiwania pewnej subtelności dla tej przestrzeni, ale też tekstu, ponieważ autor zasugerował w kulminacyjnym momencie, że jest akompaniament na organach. Podczas prób podjęliśmy decyzję, że to w ogóle może być dobry trop dla całego przedstawienia, by nadać tej przestrzeni charakter sakralny. Ale nie chcieliśmy nawiązywać do konkretnej religii. Łączymy tu wysoką sztukę z niską, więc organy grają muzykę, która kojarzy się z muzyką nowoczesną, motywy wręcz filmowe – zapowiedział.
Aktorzy na pierwszym planie
Akcja spektaklu dzieje się w prosektorium, choć widzowie przeniosą się też do piekarni, czy domu bohaterki. Za scenografię odpowiada Katarzyna Leks, która podkreśliła, że także tu światy się przenikają.
– Od początku pomysł był taki, by miejsca i czas się przeplatały. Ta scenografia, mówiąc kolokwialnie, nie jest efekciarska, ale liczę na to, że stwarza takie pole dla plastyki świetlno-projekcyjnej, ale też dla naszych aktorów, którzy je wypełniają swoją obecnością, grą. Na ich pokazaniu nam bardziej zależało – stwierdziła.
W roli tytułowego Helgiego wystąpi Oskar Jarzombek. O swojej postaci powiedział, że to mody chłopak, który poszedł w ślady swojego ojca i tak jak on, przygotowuje ciała do pochówku.
– Jeśli chodzi o tę postać, to najważniejsza jest ta jego zależność od ojca i ciągła próba wydostania się z tej relacji. Helgi ma też przyjaciela piekarza, z którym łączy go nieokreślona relacja, a niedawno poznał Katrin, która popycha go do działania, do tego, by wziąć odpowiedzialność za własne losy – opisywał.
Jako Katrin zobaczymy Klaudię Janas
– To jest dziewczyna, która ma 30 lat, pije dużo alkoholu, ale po raz pierwszy widzi tak dobrego człowieka, jak Helgi. Od życia dostała mocno w kość. Spotykamy Katrin w momencie, kiedy jej ojciec umiera, ona dostaje informację, że może zobaczyć jego ciało, ale nie chce tego robić. Spotkanie z Helgim wiele zmienia. Więcej nie powiem, ale generalnie Katrin jest bardzo ciekawą postacią i długo ją będę w sobie nosiła – przyznała Klaudia.
Na scenie zobaczymy także Łukasza Pruchniewicza, który wciela się w Piekarza, Jacka Mąkę jako Jóna, ojca Helgiego oraz Dianę Gos i Katarzynę Trybus – dwie dziewczynki, które do tej roli zostały wyłonione w drodze castingu.
Premiera i spotkanie z autorem
Polska prapremiera spektaklu „Helgi, syn Jóna” w sobotę, 3 lutego, o godz. 19.00. Natomiast w niedzielę, 4 lutego odbędzie się spotkanie z Tyrfingurem Tyrfingssonem, autorem dramatu, w oparciu o który powstało przedstawienie. Początek o godz. 15.00. Wstęp na niedzielne wydarzenie jest bezpłatny.