– Nasze programy różnią się, a kielczanie będą mieli poszerzoną ofertę. Kamil wystawił swoją listę, ja swoją, mam nadzieję, że z korzyścią dla mieszkańców – stwierdził Maciej Bursztein, przedsiębiorca, członek Stowarzyszenia Przyjazne Kielce, kandydat na prezydenta miasta.
W ten sposób odpowiedział na pytanie, dlaczego zdecydował, że będzie ubiegał się w kwietniowych wyborach samorządowych o fotel włodarza miasta, mimo, że swój start zapowiedział także Kamil Suchański. Zdementował też informację, jakoby ich jednoczesny start był strategią obliczoną na odebranie głosów pozostałym kandydatom.
– Biję się o Kielce, biję się o tę prezydenturę i chcę realizować swoje marzenia. Chcę, żeby Kielce były pięknym miastem, z którego będziemy dumni – powiedział. Dodał, że najważniejszym punktem jego programu jest gospodarka.
– Chcemy, by kielczanie zarabiali więcej, bo to jest koło zamachowe gospodarki. Dzięki temu miasto będzie żyło, mieszkańcy będą uczestniczyć w jego życiu. Bogatsi kielczanie będą wpłacali większy podatek do miejskiej kasy, a za pieniądze z podatków będą prowadzone remonty, nie będziemy mieć jako miasto problemów finansowych. To jest bardzo prosty mechanizm, który chcemy wdrożyć i wiemy, jak to zrobić – podkreślił.
Maciej Bursztein stwierdził, że cieszy go przebieg kampanii, która jest merytoryczna.
– Wszyscy kandydaci mają swoje, ciekawe programy, mają też dokonania, które wskazują na ich doświadczenie – powiedział. Zaznaczył, że jeśli zostanie prezydentem, z każdym będzie w stanie przeprowadzić merytoryczną dyskusję.
Jednym z punktów programu Macieja Burszteina jest powiększenie granic administracyjnych Kielc o część obszarów ościennych gmin.
– My nie mamy argumentów, by anektować tereny Morawicy i Bilczy, ale mamy je, by przejąć część terenów należących do Piekoszowa. Burmistrz Zbigniew Piątek i mieszkańcy nie muszą się na to zgadzać. Procedura jest jasna i klarowna: zgłasza się wniosek do MSWiA, używając odpowiednich argumentów. Gmina Piekoszów ma za mały budżet, by uzbroić swoje tereny i przeznaczyć je dla inwestorów. My natomiast wiemy, mamy pomysł, jak doprowadzić do tego, by ten stuhektarowy teren funkcjonował z korzyścią zarówno dla Kielc, jak i dla mieszkańców Piekoszowa – powiedział.
Wyjaśnił, że w ten sposób rozwija się wiele miast w Polsce.
– Granice administracyjne w naszym kraju często przebiegają w sposób niezrozumiały. Teren, o który nam chodzi, przebiega po kieleckiej stronie trasy ekspresowej S7. Dlaczego S7 nie jest granicą pomiędzy gminą Piekoszów a Kielcami? Mam też inne argumenty, potwierdzające słuszność tej idei, ale na razie nie chcę mówić o szczegółach – dodał.
Maciej Bursztein poinformował również, że rozmawia z przedstawicielami największych firm w Polsce, którzy wraz z nim skupieni są w klubie przedsiębiorstw osiągających obroty powyżej 200 mln zł. Tacy inwestorzy mogą zostać ściągnięci do Kielc.
– Jest to pewien kierunek rozwoju miasta, na który chcę zwrócić uwagę w mojej kampanii. Nawet jeśli nie zostanę prezydentem, to może go realizować zwycięzca wyborów. Ale jeśli przekonam do siebie kielczan, to za pięć lat będą mogli mnie z tego rozliczyć – podkreślił.
Gość Radia Kielce pytany był także o przyszłość podkieleckich Obic. Jak powiedział – scenariuszy na rozwój tych terenów jest kilka. Przypomniał, że gmina Kielce złożyła wniosek o dofinansowanie w wysokości 500 mln złotych na ich uzbrojenie i wiele wskazuje na to, że je otrzyma z KPO.
– Wówczas Obice będą bardzo cennym aktywem dla wielu firm, które zechcą być może tam inwestować. Innym scenariuszem może być spec ustawa i współpraca z rządem. Te kwestie powinny być zdecydowanie wysunięte poza nawias polityczny – podkreślił.