Piłkarze ręczni Industrii Kielce dokonali w czwartek (21 marca) rzeczy wielkiej. Grając w zaledwie 12 osobowym składzie, a w tym dwóch bramkarzy, w 24. kolejce Orlen Superligi pokonali w Płocku swojego odwiecznego rywala Orlen Wisłę, występującą w pełnym zestawieniu i to pokonali pewnie, bo 34:29.
Dodam tylko, że od 23 min. trener Talant Dujszebajew miał do dyspozycji tylko dziewięciu zawodników z pola, bo czerwoną kartkę za uderzenie w twarz rywala otrzymał francuski skrzydłowy Benoit Kounkoud.
– Co było kluczem do sukcesu? Przede wszystkim szanowanie przeciwnika, a także kontrolowanie emocji i to robiliśmy od samego początku do końca. Nie dawaliśmy się również gospodarzom wybijać z rytmu. – powiedział drugi trener Industrii Krzysztof Lijewski.
Po kwadransie gry Sandro Mestricia w bramce kieleckiego zespołu zmienił Miłosz Wałach.
– Spoglądaliśmy na tablicę w Orlen Arenie i kontrolowaliśmy wynik. Wiedzieliśmy, że musimy wygrać minimum dwoma golami. Gdy prowadziliśmy różnicą siedmiu-ośmiu bramek zdawaliśmy sobie sprawę, że gospodarze będą mocno ryzykować, będą oddawać rzuty praktycznie z każdej pozycji i starać się grać bardzo szybko. Tak naprawdę uwierzyłem, że wygramy ten mecz na 45 sekund przed końcem. Wcześniej byliśmy bardzo skoncentrowani, żeby zwycięstwo było jak najwyższe. – powiedział Miłosz Wałach.
I to kielczanom się udało. Zwycięstwo różnicą pięciu bramek spowodowało, że mistrzowie Polski odrobili straty z przegranego meczu w grudniu w Hali Legionów 28:29 i wrócili na fotel lidera Orlen Superligi. Do zakończenia sezonu zasadniczego pozostały dwie kolejki. Jeżeli Industria wygra mecze z Zepterem KPR Legionowo na wyjeździe i Zagłębiem Lubin w Hali Legionów przystąpi do fazy play off z pierwszego miejsca, a to daje możliwość grania decydującego o tytule spotkania przed własną publicznością.