Starachowickie morsy wbrew zwyczajowi nie topią na wiosnę marzanny, ale ją ratują, aby zatrzymać zimę.
Pomysłodawca akcji „na opak” jest Robert Słoka, który morsuje od wielu lat podkreśla, że miłośnicy lodowatych kąpieli potrzebują wody o temperaturze niższej, niż 10 stopni Celsjusza, a teraz zbliża się ona do niepokojąco wysokiej granicy 9 stopni.
– Chcemy położyć kres temu barbarzyńskiemu zwyczajowi topienia marzanny i my ją dziś ratujemy, aby zima pozostała i abyśmy mogli jak najdłużej cieszyć się naszą rozrywką i hartowaniem organizmu – mówi z uśmiechem.
Marzannę ratowały także Świętokrzyskie Wiedźmy, czyli nieformalny klub zrzeszający same panie. Magdalena Maciąg, inicjatorka „babskiego morsowania”, zaznacza, że w takim kręgu zimna kąpiel jest przyjemnością.
– Nikogo do niczego nie zmuszamy, nie ma rywalizacji, czujemy się bezpiecznie w swoim gronie, a jest nas coraz więcej. Dołączają kolejne panie w różnym wieku, co nas bardzo cieszy. Dziś uratowałyśmy Marzannę, a więc mam złą wiadomość – wiosny nie będzie! – śmieje się.
Ratowanie marzanny było połączone z zakończeniem sezonu przez morsy.