„Takie coś” – to tytuł najnowszej propozycji Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach. Premiera odbędzie się w sobotę, 11 maja. Będzie to historyczne wydarzenie, bo już 185. premiera w dziejach „Kubusia” i jednocześnie ostatnia w siedzibie przy ulicy Dużej 9.
Przedstawienie jest oparte na twórczości brytyjskiego prekursora purnonsensu, Edwarda Leara. Jak mówi Piotr Bogusław Jędrzejczak, autor scenariusza i reżyser spektaklu, „Takie coś” ma przewrotny tytuł, ale jest to też jeden z utworów Leara.
– Edward Lear jest do dziś wydawany, a czas, kiedy tworzył, to jest ten sam, kiedy działał Adam Mickiewicz, czy Juliusz Słowacki. Nie było wtedy wyraźnego podziału na twórczość dla dorosłych i dla dzieci, a to jest dla mnie bardzo ważny wymóg w takim teatrze, jak nasz, żeby przedstawienie było dla widza w każdym wieku – mówi.
Reżyser przyznaje, że „Takie coś” jest tytułem prowokacyjnym.
– „Takie coś” także dlatego, że bawimy się formą teatralną. Definiowanie, jaka to jest forma, nie zawsze jest konieczne. To jest teatr formy. Nie gramy akurat lalkami, ale mamy maski, mamy kostiumy, mamy scenografię, która pracuje bardzo intensywnie – zaznacza.
Scenografia to dzieło Małgorzaty Gałaś-Prokopf, która przyznaje, że wygląd bohaterów, czyli Dżambli, został narzucony przez samego Edwarda Leara.
– W tekście jest wielokrotnie: zielone głowy, niebieskie ręce, i ja musiałam to podjąć – wyjaśnia. Ale już jej koncepcją było nadanie bohaterom formy ruchomego, żelowego, falującego obiektu.
Ważną rolę w spektaklu gra muzyka. Skomponował ją Miłosz Sienkiewicz, który przyznał, że musiał się zmierzyć z ogromną ilością abstrakcji, nonsensu i pięknej, cudownej zabawy. Najpierw jednak musiał przeżyć te wiersze.
– One nie są łatwe, by skomponować do nich muzykę: to często są łamańce językowe, jest dużo przerzutni, dużo nieoczywistych sytuacji. Musiałem wejść w ten absurdalny świat – zdradza.
Zaowocowało to mieszanką gatunków muzycznych, które popłyną z głośników.
– Będziemy mieć i coś na kształt opery, wstawki hip-hopowe, odrobinę muzyki popularnej, nawet jakiś rock-metal się pojawi w pewnym momencie, więc dużo różnych gatunków będzie się ze sobą przeplatało, mam nadzieję, że płynnie i zgrabnie – dodaje kompozytor.
W przedstawieniu stwory o imieniu Dżamble wypływają na morze sitem i wędrują po bezkresie wyobraźni, ale jak mówi Mateusz Drozdowski, jeden z aktorów, nie jest to wyprawa bez celu.
– Dla mnie to jest podróż o szukaniu tolerancji. Razem z innymi Dżamblami podróżujemy po różnych wyspach, różnych akwenach, i spotykamy na swojej drodze różne istoty, m.in. Takie coś, ale nie wiemy co to jest, albo kto to jest. I ja sobie obrałem za zadanie tolerować różne stworzenia. Może nie akceptować, ale szukać tolerancji, i myślę, że to może rzutować na naszą rzeczywistość – tłumaczy.
Obok Mateusza zobaczymy też Annę Iwasiutę, która przyznaje, że aktorzy mają ciekawe zadanie.
– Znajdujemy się jakby w kwintesencji sztuk w ogóle, i to jest takie obcowanie z pięknem. Zawodowo to jest fajne doświadczenie, bo z takim materiałem, z takim rodzajem dowcipu, humoru nie obcujemy. Sama forma tych wierszy jest wyzwaniem – zbitki dykcyjne, które w nich występują, dla nas są niezwykle rozwojowe – zauważa.
W obsadzie znaleźli się też: Beata Orłowska, Agata Sobota i Michał Olszewski.
Premiera „Takiego czegoś” odbędzie się w sobotę, 11 maja, o godz. 17.00.
Na pewno przejdzie do historii. Jest 185. w dziejach „Kubusia”, ale ostatnią w siedzibie przy ulicy Dużej 9. Piotr Bogusław Jędrzejak, który jest dyrektorem teatru, zwraca uwagę, że zmiana nastąpi po ponad 50 latach.
– Ta scena, w tym kształcie funkcjonowała 32 lata. Otworzyła ją pani dyrektor Irena Dragan, ale wcześniej w tym miejscu, kiedy z przodu jeszcze była księgarnia, a wchodziło się przez tarasik na podwórku, była tu sala prób, która 13 grudnia 1981 roku zaczęła działać jako sala, gdzie pokazywano przedstawienia. To była pierwsza stała scena i teraz zamykamy to miejsce, przenosimy się 200 metrów stąd – wskazuje na Wzgórze Zamkowe.
Tam, na 31 sierpnia, jest zaplanowana kolejna premiera.