Korona Kielce w ostatniej kolejce sezonu 2023/2024 wygrała w Poznaniu z Lechem 2:1 (0:1) i utrzymała się w piłkarskiej PKO BP Ekstraklasie. To było dopiero drugie zwycięstwo Żółto-Czerwonych na stadionie przy Bułgarskiej w historii ligowych potyczek obu zespołów.
Gospodarze wyszli na prowadzenie w doliczonym czasie pierwszej połowy po golu strzelonym przez Szweda Mikaela Ishaka. W 52. minucie czerwoną kartką ukarany został Filip Marchwiński z Lecha, który sfaulował Belga Martina Remacla. Kolejne minuty to popis Hiszpana Adriana Dalmau i Białorusina Jewgienija Szykawki. Pierwszy asystował, a drugi strzelał gole odpowiednio w 56. i 65. minucie.
– Myślę, że gratulacje należą się całej drużynie, trenerowi i sztabowi szkoleniowemu, bo to nasze wspólne zwycięstwo. Tym bardziej, że przegrywaliśmy do przerwy, choć graliśmy zdecydowanie lepiej od gospodarzy. Brakowało nam tylko gola. Kluczowe było to, że straciliśmy „bramkę do szatni”. Pewnie wszyscy widzieli nas wówczas już w pierwszej lidze. Powiedzieliśmy jednak sobie, że my to zrobimy. Ta wiara nam pomogła – stwierdził Jewgienij Szykawka.
– Zrobiłem wszystko z moim sztabem, żeby wlać w serca tych chłopaków pewność siebie. Oni potrafią grać w piłkę i widzieliśmy to nie raz na tym stadionie. To są jednak tylko ludzie, którzy działają pod presją. Kluczem jest pewność siebie. Powiedziałem zawodnikom w szatni, żeby nie zapominali, że potrafią tworzyć wielkie widowiska i wygrywać mecze. Ta runda i ten mecz pokazały, że to nie są roboty. Wszystko zaczyna się w głowie i kończy się w głowie – powiedział trener Kolejorza Mariusz Rumak.
– Potrzebujemy dystansu do tego całego sezonu i odpoczynku. Jesteśmy mega szczęśliwi. Najważniejsze jest to, że Korona pozostaje w tym miejscu, na które zasługuje. Ten mecz był też spięciem całego sezonu, który był bardzo emocjonujący i taki dziwny. Najważniejszy jest efekt końcowy, a we mnie jest mnóstwo emocji, których nie opiszę. Nie chciałbym, żeby ktoś był w mojej skórze, więc zostaje z tym wszystkim sam – stwierdził trener Żółto-Czerwonych Kamil Kuzera.
– W pierwszej połowie dobrze wyglądaliśmy, lecz przytrafił nam się jeden błąd, który kosztował nas gola. Ale taki rywal jest w stanie każdą taką okazję zamienić na bramkę. W przerwie zarządziliśmy zmianami i finalnie dało to dobry efekt. Mimo, że przegrywaliśmy, w zespole wciąż było tyle energii i wiary, że nie musiałem w ogóle z nimi rozmawiać. Czuliśmy, że ta bramka dla nas wisi w powietrzu – podkreślił kielecki szkoleniowiec.
– Liczymy na to, a mówię jako kapitan za cały zespół, że trener zostanie z nami na kolejny sezon z całym sztabem szkoleniowym. To są ludzie, którzy są często źle oceniani, biorą wszystko „na klatę”, nawet nasze błędy. Szacunek należy się całej drużynie. Zrobiliśmy to! – powiedział stoper Korony Bartosz Kwiecień.
– To na pewno nie był nasz sezon. Długo nasza gra się nie układała, coś nie kleiło. Cieszę, że się skończyło to wszystko happy endem. Myślę, że dla kieleckiej publiczności warto było dać z siebie maksa. Kibice na naszym stadionie trzymali poziom ekstraklasy. Zawsze nas wspierali nawet w tych najgorszych momentach. To zwycięstwo właśnie im dedykujemy – dodał pierwszy kapitan Miłosz Trojak.
Korona zgromadziła w sezonie 2023/2024 38 punktów i zajęła 14. miejsce w tabeli. Mistrzem Polski po raz pierwszy w historii została Jagiellonia Białystok, a do Fortuna I ligi spadły Warta Poznań, Ruch Chorzów i ŁKS Łódź.