Stolicę regionu, jakiej na co dzień nie oglądamy, można zobaczyć na dziedzińcu Muzeum Historii Kielc. Prezentowana jest tam trzecia odsłona wystawy „Wizerunek miasta”.
Krzysztof Myśliński z Muzeum Historii Kielc przyznaje, że na ekspozycji nie zauważymy niczego, co kojarzy nam się z miastem, jakie na co dzień widzimy i jakie pokazujemy gościom.
– Nie ma tych wspaniałości kieleckich, ale jest cała masa rzeczy udokumentowanych fotograficznie, planistycznie, rysunkowo, malarsko, które mijamy, z którymi godzimy się, że są, lub że były. Specjalnie w nazwie wystawy nie ma nazwy Kielce, tylko jest miasto, bo chodziło o to, skierować uwagę widza na to, że miasto ma swoją codzienną twarz, takie drugie ubranie – mówi.
Tablice pozwalają cofnąć się w czasie.
– Plansze „Ewolucja” pokazują zmiany, jakie zaszły na trzech sąsiadujących ze sobą ulicach: Kościuszki, Leonarda i Bodzentyńska, czyli we wschodniej części starego miasta. W tym miejscu, gdzie dziś mamy skwer przed Kieleckim Centrum Kultury stał budynek, swoją drogą historycznie, architektonicznie niezwykle interesujący, który przez kaprys jakiegoś możnego urzędnika został rozebrany, a od którego Kielce zapoczątkowały swój kształt, bo tu się zaczynała ulica Sienkiewicza. My pokazujemy trochę zdjęć z tego nieistniejącego gmachu Leonarda, trochę pięknych detali architektonicznych. Pokazujemy też budowle, które stały na miejscu dzisiejszego parkingu. On powstał tam, gdzie były luksusowe, wygodne domy, bo było to bogate przedmieście – zaznacza.
Można prześledzić, jak zmieniały się ulice, porównać ich dawny obraz ze współczesnym.
– Chodziło nam właśnie o to, by uwypuklić ten nieznany, zapomniany wizerunek miasta. Jest tych rozdzialików wiele. Mamy plansze, pokazujące to, co zostało rozebrane. Ale jest też rozdział, który się nazywa „zaniedbane”. Nie zaniedbane budynki, ale po prostu zaniedbane. Czy chodzi o zaniedbane miejsca, gmachy, ulice, a może o zaniedbaną pamięć i taką gospodarską troskę o otoczenie – tłumaczy historyk.
Od poniedziałku, 5 sierpnia prezentowana jest trzecia odsłona wystawy, która składa się na większą całość. Jak mówi Krzysztof Myśliwski, wszystkie pokazują twarz miasta bez makijażu.
– Kiedy się patrzy na wizerunek tego miasta bez tych spektakularnych efektów, to może nie zawsze jest to zachwycające, ale pozwala spojrzeć na miasto szerzej. Miasto to jest nie tylko to, co jest w nim świąteczne i piękne, warte objerzenia, pochwalenia się, ale też to, o czym z czasem zapomnieliśmy, taka niewysprzątana komórka, bo nie ma takiego miasta, w którym nie byłoby zapomnianych, zakurzonych miejsc – zauważa.
Ostatnia modyfikacja ekspozycji nastąpi w połowie sierpnia.