– Gdyby doszło do dogrywki, to ubytek zdrowia piłkarzy Śląska byłby zdecydowanie większy. Tym bardziej, że musieliby się bronić przez 30 minut w ośmiu, a to byłby niebagatelny wydatek energetyczny – stwierdził trener Korony Jacek Zieliński, zapytany o ewentualny wpływ czwartkowego meczu wrocławian w Lidze Konferencji, na niedzielne spotkanie z kielczanami.
Drużyna Jacka Magiery w kontrowersyjnych okolicznościach odpadła z europejskich rozgrywek. Śląsk pokonał w rewanżu St. Gallen 3:2, ale przed tygodniem w Szwajcarii przegrał 0:2. Gospodarze kończyli spotkanie w „ósemkę” po tym, jak drugie żółte, a w konsekwencji czerwone kartki obejrzeli Petkow, Leiva i Ortiz. Sędzia z Chorwacji przedłużył mecz o 24 minuty, a gola na wagę awansu, goście strzelili z powtórzonego rzutu karnego.
– Myślę, że przy zakończeniu w 90 minutach, choć oczywiście mecz trwał znacznie dłużej, będzie to czynnik bardziej mobilizujący piłkarzy Śląska. Oni przeżyli, szczerze powiedziawszy horror, wręcz gehennę i mnie też było przykro na to patrzeć. Odpadli, choć na boisku zostawili mnóstwo zdrowia i pokazali się z dobrej strony. Została im tylko liga i teraz w każdym spotkaniu będą szukać punktów. Nie spodziewam się żadnej taryfy ulgowej, ani tego, że wrocławianie będą zmęczeni. Wręcz przeciwnie, będą bardzo zmotywowani. Do tego dojdzie jeszcze oczywiście element frustracji, ale spodziewamy się bardzo trudnego meczu i na taki się przygotowujemy – powiedział 63-letni szkoleniowiec.
Dla Jacka Zielińskiego mecz ze Śląskiem we Wrocławiu będzie drugim na ławce trenerskiej Korony Kielce w PKO BP Ekstraklasie. Przed tygodniem Żółto-Czerwoni przegrali przed własną publicznością z Cracovią 0:2.