Na czym traci Poczta Polska? Na wszystkim, jesteśmy strukturalnie deficytowi i restrukturyzacji nie da się już odłożyć – mówi w poniedziałkowym „Pulsie Biznesu” Sebastian Mikosz, prezes Poczty Polskiej. Tłumaczy, jaki ma plan na wyjście spółki na prostą.
Odpowiadając na pytanie „PB”, jak ma wyglądać modernizacja, Mikosz wskazał, że jej celem jest, by w 2027 r. przychody generowane przez sieć placówek oraz inne biznesy miały większy udział w obrotach całej grupy niż kurczący się biznes listowy. „Z poczty skoncentrowanej na listach, czyli realizującej model biznesowy sprzed pięciu wieków, przeistoczymy się w firmę kuriersko-digitalowo-finansową” – powiedział.
„Nie jestem rzecznikiem byłych prezesów i nie chcę analizować, co deklarowali. Z punktu widzenia Poczty przerażające jest jednak to, że od lat wszyscy dobrze wiedzieli, co należy zrobić, i tego nie zrobili. Plan transformacji, który powstał teraz, nie jest jakimś moim prywatnym odkryciem. W większości stworzyliśmy go na bazie wiedzy ludzi z Poczty, którzy są tu od lat. Teraz w firmie jest tak źle, że dla transformacji to dobrze — nie można już jej odkładać na później dla świętego spokoju, bo to, co trzeba było zrobić w siedem lat, trzeba zrobić w siedem kwartałów” – zauważył prezes Poczty Polskiej, odpierając zarzut gazety, że „każdy kolejny prezes powtarza to samo”.
Mikosz został także zapytany przez „PB” o możliwość sprzedaży Banku Pocztowego, by ratować kondycję spółki. „Nie, nie mamy w planach sprzedaży Pocztowego, to nie jest rozwiązanie. Po pierwsze – bank wymaga dokapitalizowania, a po drugie – jego największym aktywem jest pocztowa sieć placówek, więc dla kupujących nie jest atrakcyjny. (…) Nie jesteśmy w ogóle w logice sprzedawania, dotyczy to też naszych nieruchomości. Mamy ich dużo w dobrych miejscach, chcemy wykorzystać je w taki sposób, w jaki np. PKP wykorzystuje swoje grunty w ramach wspólnych projektów z deweloperami – zadeklarował Mikosz.
Obecny prezes Poczty Polskiej wypowiedział Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy (ZUZP) i zapowiedział program dobrowolnych odejść obejmujący w ciągu roku 9 tys. etatów. „Dla Poczty fundamentalną wartością jest 20 tys. listonoszy i kolejne tysiące pracowników naszych placówek, czyli ludzi mających bezpośredni kontakt z klientami. Ich rola musi ewoluować, muszą mieć funkcję bardziej komercyjną. Nie chodzi o to, by byli komiwojażerami sprzedającymi pastę do butów, ale już proste, szablonowe produkty finansowe powinni dostarczać” – zaznaczył Mikosz.