Piłkarze ręczni Industrii w meczu 3. kolejki Ligi Mistrzów przegrali we własnej hali z hiszpańską FC Barceloną 28:32 (13:17). To druga porażka polskiego zespołu w tych rozgrywkach.
Industria Kielce – FC Barcelona 28:32 (13:17)
Industria Kielce: Sandro Mestric, Bekir Cordalija, Miłosz Wałach – Michał Olejniczak 6, Dylan Nahi 5, Arkadiusz Moryto 4, Daniel Dujshebaev 4, Benoit Kounkoud 3, Arciom Karalek 3, Theo Monar 2, Igor Karacic 1, Tomasz Gębala, Łukasz Rogulski.
FC Barcelona: Gonzalo Perez de Vargas, Emil Nielsen – Melvyn Richardson 8, Aleix Gomez 6, Petar Cikusa 6, Timothey N’guessan 3, Luis Frade 3, Aitor Arino 2, Javier Rodriguez 2, Blaz Janc 1, Domen Makuc 1, Antonio Bazan, Jonathan Carlsbogard, Aitor Arino, Jan Blas, Thiagus Petrus, Manuel Ortega.
Karne minuty: Industria – 6, Barcelona – 4. Sędziowali: Bojan Lah i David Sok (Słowenia) Widzów: 4 000.
W starciu z obrońcą trofeum w kieleckim zespole zabrakło kontuzjowanych już od dłuższego czasu Hassana Kaddaha i Szymona Sićki, oraz Jorge Maquedy i Alexa Dujshebaeva. Starszy syn trenera Industrii urazu doznał podczas meczu z RK Zagrzeb i będzie niezdolny do gry przez przynajmniej dwa miesiące. W zespole mistrzów Hiszpanii nie zagrał mający problemy z barkiem francuski rozgrywający Dika Mem oraz szwedzki skrzydłowy Hampus Wanne.
Polska drużyna rozpoczęła ten mecz od mocnego uderzenia. Kontrę gospodarzy w popisowy sposób wykończył Dylan Nahi i podopieczni Tałanta Dujszebajewa prowadzili 3:1. Ekipa z Katalonii potrzebowała tylko trzech minut, aby doprowadzić do remisu (4:4), a swoją trzecią już bramkę zdobył Melvyn Richardson. Kiedy dwa razy z rzędu bramkarza Industrii Sandro Mestrica pokonał Aleix Gomez, goście po raz pierwszy wyszli na prowadzenie (6:5 – 12. min).
W ekipie z Katalonii nie do powstrzymania był Richardson. Nie minęło nawet 20 minut, a francuski rozgrywający miał na swoim koncie pięć trafień. Dzielnie sekundował mu Aleix Gomez. Po trzeciej już bramce hiszpańskiego skrzydłowego Barca wygrywała 10:8 (19. min). Gospodarze kolejny raz pomylili się w ataku, a akcję gości skutecznie wykończył Petar Cikusa (11:8 – 22. min).
Trener Industrii widząc co się dzieje poprosił o czas. Nie zdeprymowało to jednak rywali. W 28. min Timothey N’guessan pokonał Bekira Cordaliję, który zastąpił Mestrica i drużyna z Hiszpanii odskoczyła już na cztery trafienia (15:11). Na przerwę zespół trenera Carlosa Ortegi schodził przy prowadzeniu 17:13, a czternaście bramek dla Barcy zdobyło trio Richardson, Gomez i Cikusa. Różnicę zrobili też bramkarze. Mestric odbił tylko dwie piłki, Cordalija żadnej, a Emil Nielsen siedem.
Kielczanie mieli ogromne problemy ze sforsowaniem świetnie spisującej się defensywy rywali. Tuż po zmianie stron w ataku pomylił się Tomasz Gębala, a po chwili obrońcy tytułu po piątej już bramce Cikusy wygrywali już 18:13. W końcu zaczęła się również mylić drużyna z Katalonii. Kontrę Industrii wykończył Benoit Kounkoud i przewaga Barcy zmalała do trzech trafień (16:19 – 35. min). Mogło być jeszcze lepiej, ale Arkadiusz Moryto nie wykorzystał karnego.
Goście szybko jednak wrócili do poziomu, który prezentowali w pierwszej połowie. W 44. min z koła trafił Luis Frade i było już 23:18 dla Barcy. Polska drużyna nie zamierzała jednak składać tak łatwo broni. W ciągu kolejnych 60 sekund zdobyła dwie bramki z rzędu (Michał Olejniczak i Daniel Dujshebaev).
I tym razem niemoc mistrza Hiszpanii trwała krótko. Na dziewięć minut przed końcem z linii siedmiu metrów nie pomylił się Gomez i polska drużyna ponownie przegrywała pięcioma bramkami (22:27). Kielczanie do końca walczyli o jak najkorzystniejszy rezultat, ale tego dnia rywale byli po prostu lepsi. Industria poniosła drugą porażkę w rozgrywkach, a FC Barcelona odniosła trzecie zwycięstwo i z kompletem punktów jest liderem grupy B.
– Przed meczem dopadły nas kolejne problemy kadrowe. Michał Olejniczak wystąpił, mimo że był przeziębiony. Igor Karacic na ostatnim treningu doznał urazu i do końca jego występ stał pod znakiem zapytania. Cezary Surgiel miał problemy z plecami i nie zagrał. Walczyliśmy, dopóki mieliśmy siły. Pod koniec meczu już tych sił zabrakło. Trochę pretensji mam, jeśli chodzi o współpracę naszych bramkarzy z obroną. Za dużo też nie wykorzystaliśmy sytuacji sam na sam z bramkarzem Barcelony. Mogło to wyglądać trochę lepiej. Przegraliśmy mecz, mówi się trudno, życie toczy się dalej. Musimy uzbroić się w cierpliwość i czekać do czasu, kiedy przynajmniej niektórzy kontuzjowani zawodnicy wrócą do gry. Walczymy dalej – podsumował trener Industrii Talant Dujszebajew.
– Nie wygraliśmy dzisiaj, bo zabrakło nam skuteczności. Dalej jest to naszą bolączką. Barcelona zagrała bardzo dobre spotkanie, ale i tak była w naszym zasięgu. Walczyliśmy ze wszystkich sił, ale tym razem się nie udało. Po meczu byliśmy w szatni bardzo rozgoryczeni i rozczarowani. Zdajemy sobie sprawę, jak bardzo są nam potrzebne punkty. Musimy je zdobyć w następnych meczach – powiedział rozgrywający kieleckiego zespołu Michał Olejniczak.
– To był dla bardzo trudny mecz, mimo że w kieleckim zespole jest teraz sporo kontuzji. My też zagraliśmy osłabieni, bez Diki Mema i Hampusa Wanne. Mieliśmy jednak dłuższą ławkę. Trudno się gra w tej hali, przy takim gorącym dopingu kieleckich kibiców, dlatego to zwycięstwo ma dla nas ogromną wartość – podkreślił skrzydłowy Barcelony, były zawodnik Vive, Słoweniec Blaż Janc.
Za dwa tygodnie kielczanie zagrają na wyjeździe z FC Magdeburg.