Nalewki z muchomora czerwonego, nawet w małych ilościach, są groźne dla człowieka – przestrzegł w poniedziałek prof. nauk farmaceutycznych Paweł Ramos ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Dodał, że regularne spożywanie tego grzyba może prowadzić do poważnych uszkodzeń układu nerwowego i wątroby.
Chociaż toksyczność muchomora czerwonego jest niższa niż innych gatunków z tej rodziny, może on wywoływać szereg niepożądanych objawów, takich jak dolegliwości żołądkowo-jelitowe. W skrajnych przypadkach zatrucia mogą prowadzić do śpiączki, ponieważ efekty euforyczne po spożyciu często przeplatają się z silnym uczuciem senności i wyciszenia organizmu.
Jak wyjaśnił profesor, przy spożyciu dużych dawek mogą pojawić się także poważne zaburzenia oddechowe, w tym depresja ośrodka oddechowego, a także zaburzenia rytmu serca, takie jak bradykardia.
„Efekt spożycia muchomora działa z opóźnieniem 20- 30-minutowym. Brak efektów może skłonić do zażycia kolejnej dawki. Wtedy mamy spotęgowane działanie na organizm, co może doprowadzić do przedawkowania” – tłumaczył prof. Ramos. Jak dodał, w skrajnych przypadkach przy zażyciu bardzo dużej dawki może dojść także do zatrzymania akcji serca, oddychania, a także do śpiączki pacjenta.
Według profesora problem spożywania muchomora czerwonego dotyczy szczególnie dwóch grup społecznych: młodzieży, która poszukuje nowych, tanich substancji psychostymulujących, oraz osób cierpiących na nieuleczalne choroby, które szukają alternatywnych metod leczenia.
„Osoby sprzedające żerują na naiwności osób cierpiących z powodu chociażby chorób nowotworowych. Często te osoby przerywają konwencjonalne leczenie, przez co po prostu tracą ostatnią deskę ratunku, zażywając i wierząc w preparaty, które absolutnie nie mają podstaw medycznych” – zaznaczył prof. Ramos.
Na pytanie, czy w szpitalach Śląskiego Uniwersytetu Medycznego hospitalizowani są pacjenci po zatruciu muchomorem, profesor odpowiedział, że takie przypadki występują w całej Polsce, a zatrucia są okresowo nagłaśniane. Według niego możliwe jest więc, że uniwersyteckich szpitalach trafiają pacjenci z tego powodu.
„Ten grzyb to trucizna, więc nie możemy go nazwać lekarstwem. W mojej opinii osoby, które go promują, to albo pseudolekarze, albo oszuści, którzy żerują na ludzkim nieszczęściu, wykorzystując choroby i desperację ludzi szukających ratunku. Zdecydowanie przestrzegam przed spożywaniem takich substancji, nawet w małych ilościach” – podsumował specjalista.