W 9. kolejce Ligi Mistrzów Industria Kielce przegrała na wyjeździe z Aalborg Håndbold 26:34 (13:20).
Aalborg Handbold – Industria Kielce 34:26 (20:13)
Aalborg Handbold: Niklas Landin, Fabian Norsten – Jack Thurin 6, Aleks Vlah 6, Miguel Martin 4, Buster Jull 4, Kristian Bjornsen 3, Felix Moller 2, Thomas Arnoldsen 2, Simon Hald 2, Martin Larsen 2, Lukas Nilsson 1, Sebastian Barthold 1, Marinus Munk 1, Patrick Wiesmach, Henrik Mollgaard.
Industria Kielce: Miłosz Wałach, Bekir Cordalija – Cezary Surgiel 4, Tomasz Gębala 3, Michał Olejniczak 3, Jorge Maqueda 3, Dylan Nahi 3, Theo Monar 2, Arkadiusz Moryto 2, Daniel Dujshebaev 2, Benoit Kounkoud 1, Alex Dujshebaev 1, Igor Karacic 1, Arciom Karalek 1.
Karne minuty: Aalborg – 4, Industria – 8. Sędziowali: Ivan Pavicevic i Milos Raznatovic (Czarnogóra).
Polska drużyna przystąpiła do środowej konfrontacji po trzech porażkach z rzędu. W kieleckim obozie wszyscy zdawali sobie sprawę, że o przełamanie tej czarnej serii będzie trudno. W pierwszej rundzie Industria przegrała we własnej hali z zespołem trenera Simona Dahla (zastąpił w trakcie sezonu Maika Machullę) 28:35.
Gospodarze rozpoczęli od mocnego uderzenia. Po bramkach Aleksa Vlava i Kristiana Bjornsena prowadzili 2:0. Kielczanie mieli problem ze skutecznością. Pojedynki sam na sam ze szwedzkim bramkarzem Aalborga Fabianem Norstenem przegrali Tomasz Gębala, Arciom Karalek i Igor Karacic. W ósmej minucie po celnym rzucie Jacka Thurina polski zespół przegrywał już 0:5 i Tałant Dujszebajew wezwał swoich podopiecznych na męską rozmowę.
Kirgiski szkoleniowiec zdecydował się na zmianę bramkarzy. Miłosza Wałacha zastąpił Bekir Cordalija, który niedawno wrócił do gry po złamaniu ręki. Pierwszą bramkę zdobył dla gości Karalek, a kolejne dwie Gębala. Gra Industrii zaczęła wyglądać trochę lepiej. W 14. minucie rzutu karnego nie wykorzystał Arkadiusz Moryto, jego rzut obronił Norsten. Szwed po kwadransie gry miał aż 70 proc. skutecznych interwencji.
Wykorzystując chwilowy przestój w grze Aalborga kielczanie zdołali zmniejszyć straty do trzech bramek (5:8, Michał Olejniczak). Jednak już kilka minut później wszystko wróciło do równowagi. Po rzucie Felixa Mollera gospodarze ponownie prowadzili pięcioma bramkami (11:6). Po koniec pierwszej połowy jeszcze ją powiększyli przewagę. Na przerwę wicemistrzowie Polski schodzili przegrywając 13:20.
Druga połowa rozpoczęła się od bramki z linii siedmiu metrów Cezarego Surgiela, ale gospodarze odpowiedzieli trafieniami Vlaha i Bjornsena. Gra zespołu ze stolicy regionu świętokrzyskiego przez moment wyglądała trochę lepiej. Kielczanie przeprowadzili kilka ciekawych akcji, ale nie zmieniło to przebiegu meczu. Wystarczyło jednak kilka kolejnych prostych błędów, nieskuteczne rzuty w ataku i Duńczycy jeszcze powiększyli prowadzenie. W 43. min z karnego nie pomylił się Thurin i Aalborg wygrywał już 28:18. W tym momencie emocje w tym meczu się skończyły.
Różnice zrobili bramkarze. Norsten przez trzy kwadranse odbił 13 piłek, a Cordalija i Wałach w sumie cztery. Co prawda ten ostatni zanotował później kilka udanych interwencji, ale wtedy losy spotkania były już dawno rozstrzygnięte. Polska drużyna przegrała już szósty, a czwarty z rzędu mecz w tym sezonie. Zamiast walki o bezpośredni awans do ćwierćfinałów musi skupić się na tym, aby w ogóle zakwalifikować się do fazy pucharowej.
– Przegraliśmy ten mecz w naszych głowach, rywale byli zdecydowanie lepsi od pierwszej do ostatniej minuty. Nie trafiliśmy pięciu pierwszych rzutów w sytuacjach sam na sam z bramkarzem Aalborga. Rywale byli zdecydowanie lepsi od pierwszej do ostatniej minuty. Trudno powiedzieć coś pozytywnego o naszej postawie w tym spotkaniu – powiedział trener Talant Dujszebajew.
– Rozpoczęło się to wszystko bardzo źle. Mieliśmy cztery albo pięć idealnych sytuacji na początku meczu i wszyscy się pomyliliśmy, nie potrafiąc pokonać bramkarza rywali. Było 0:5 i od razu była to taka strata, którą będzie trudno odrobić. Później poprawiliśmy trochę wynik. Przegrywaliśmy różnicą trzech goli, ale znów mieliśmy nieskuteczny moment pod koniec pierwszej połowy i zrobiło się minus siedem. W drugiej połowie staraliśmy się, ale oni już mieli taką przewagę, że mogli grać bardzo komfortowo. Możemy tylko przeprosić wszystkich kibiców. To nie był nasz dzień – podsumował kapitan Industrii Alex Dujszbajew.
– Nie tak to miało wyglądać. Scenariusz był ułożony zupełnie inaczej, ale sportowe życie sprowadziło nas bardzo szybko i brutalnie na ziemię. Początek pokazał, że coś nie idzie. Po raz kolejny zawiodła skuteczność i to była kluczowa statystyka w tym meczu. Chłopcy się starali i robili co mogli, ale jak do przerwy jest 13:20 i bramkarz rywali ma 9 albo 10 odbitych rzutów to będzie ciężko wrócić do tego meczu – powiedział drugi trener kieleckiego zespołu Krzysztof Lijewski.