Ręcznie stworzone kapelusze autorstwa Dominiki Krogulec można oglądać na wystawie czasowej w Domu Kultury „Zameczek” w Kielcach. Niektóre z nich to prawdziwe użytkowe arcydzieła. Ekspozycja nosi tytuł „W krainie kapeluszy – od klasyki po awangardę”.
Dominika Krogulec mówi o sobie, że z wykształcenia jest magistrem inżynierem, a z pasji stylistką i modystką.
– Pasja do mody towarzyszy mi odkąd pamiętam, ale wiadomo, że młodym osobom często rodzice, w jakimś stopniu, pomagają wybrać zawód, więc zostałam inżynierem sanitarnym. Ale jak już byłam świadoma tego, co chcę robić, zaczęłam spełniać swoje marzenia – przyznaje.
Tak trafiła na studia podyplomowe związane z modą na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi.
– Jak tam pojechałam, po raz pierwszy czułam, że jestem we właściwym miejscu, z właściwymi ludźmi. Miejsce kreatywne, pełne pasji – wspomina.
Wybuch pandemii COVID-19 sprawił, że urzeczywistnienie pasji znów się oddaliło, ale kiedy tylko mogła, Dominika Krogulec znów wróciła na studia, na kierunek projektowanie ubioru. Na tym jednak nie poprzestała.
– Kiedy studia się skończyły, poczułam niesamowitą pustkę i zaczęłam dalej szukać, ale teraz chciałam się zająć stylizacją, żeby móc przerabiać ubrania, które już są, a nie tworzyć nowych rzeczy. Tak trafiłam na kurs do pani Niki Sadowskiej w Akademii Stylu w Warszawie. Jeden kurs, potem drugi dla zaawansowanych. Koniec. I znowu pustka – śmieje się.
Przez przypadek trafiła na warsztaty robienia kapeluszy.
– Pomyślałam, że zrobię sobie kapelusz, który wykorzystam w stylizacji do sesji zdjęciowej. Wyszłam z tych zajęć z własnym, fantastycznym kapeluszem. Był granatowy, miał całkowicie gładką główkę, taką w stylu hiszpańskim, bo marzyłam o takim. Ozdobiłam go elementami skórzanymi, dodałam jeszcze swoją biżuterię, żeby był taki mój, własny, spersonalizowany. Teraz wiem, że on nie jest taki fantastyczny, ale wtedy był najpiękniejszy na całym świecie – zaznacza.
Dominika Krogulec przyznaje, że wówczas jeszcze nawet nie pomyślała, że mogłaby robić kapelusze. Znów przesądził przypadek.
– Ktoś z moich znajomych dał znać, że z jakiegoś zakładu wyprzedawane są główki, na których robi się kapelusze, a ponieważ ja szybko działam, więc od razu kupiłam – mówi.
Zrobiła kapelusz dla siostry, dla siostrzenic. I wtedy pojawiła się myśl, że mogłaby się zająć tą profesją na większą skalę.
– To było takie kreatywne. Mogłam się zastanowić, czym ten kapelusz ozdobić, jaką formę zrobić. Wszystko zależało ode mnie, co było ważne, bo kiedy studiowałam na ASP, to cały czas byłam zależna od kogoś, albo czegoś: krawcowej, maszyny do szycia, a je jestem niecierpliwa. Super jest też to, jak coś pójdzie nie tak, wtedy uruchamiają się pokłady pomysłowości i z tych zepsutych rzeczy powstają takie, na które normalnie byśmy nie wpadli – przyznaje.
Kapelusze tworzy od półtora roku. Wykonała ich około 60, cały czas wzbogacając swoją wiedzę, umiejętności, a także posiadany sprzęt. Jedną z jej mentorek jest Monika Perlińska, do której przyjeżdża na warsztaty.
– Organizuje je, kiedy przylatuje do Warszawy. Od 30 lat mieszka w Londynie, ale kiedy tam wyemigrowała, pracowała u guru kapeluszowego, Philip’a Treacy. Dziś sama robi kapelusze dla członków rodziny królewskiej – podkreśla.
Pierwszymi osobami, które niosły nakrycia głowy wykonane przez Dominikę Krogulec, byli najbliżsi z rodziny, a potem znajomi.
– Dzięki temu, że mam fantastycznego męża, który jest fotografem, robi mi zdjęcia, fotografuje kapeluszy mojego autorstwa, a ja potem wrzucam je na moje media społecznościowe. Co prawda nie mam jeszcze jakiejś dużej liczny obserwatorów, ale są i ostatnio napisała do mnie pani z Gdańska, której spodobały się moje kapelusze i chciała, żebym jej jeden z nich zrobiła – wyjaśnia.
W pracy z klientką lub klientem ceni kontakt osobisty. Ważna jest rozmowa odnośnie oczekiwań – kształtu, koloru nakrycia. Następnie mierzy głowę.
– I zabieram się do pracy. Potem mam pokłute ręce, poparzone, ponieważ jak utwardzam wełnę, to muszę to zrobić w bardzo gorącej wodzie, a że nie potrafię pracować w rękawiczkach, więc mam poparzone dłonie. Potem naciągam kapelusz na formę, na której schnie około dwa dni i potem mogę zacząć z nim pracować, czyli odpowiednio przyciąć, jeśli jest taka potrzeba, domodelować, ozdobić, wszyć potnik, podszewkę – opisuje.
Dominika Krogulec przyznaje, że w Kielcach wciąż można spotkać mało osób w kapeluszach. W Warszawie pod tym względem jest zupełnie inaczej. Po te nakrycia głowy chętniej sięgają również cudzoziemcy.
– Jest takie przeświadczenie, że kapelusz jest dla osób, które lubią się wyróżnić, ale to nie jest prawda, bo w kapeluszach chodzą też ludzie, którzy wręcz chcą się schować, więc jest to przede wszystkim kwestia naszego charakteru. Jako stylistka-modystka mam taką misję, żeby przekonać kobiety, żeby się otworzyły pod kątem stylizacji, żeby nie chowały się za swoimi ubraniami – zdradza.
Okazją do tego, by zachwycić się kapeluszami może być wystawa w Domu Kultury „Zameczek”. Dominik Krogulec prezentuje na niej ponad 20 kapeluszy, wykonanych z różnych materiałów. Prace modystki można oglądać także w jej mediach społecznościowych, kryją się pod nazwą „Hat Village”.