Mieszkańcy ulicy Leśnej w Starachowicach sprzeciwiają się planom sprzedaży terenów zielonych i miejsc parkingowych pod zabudowę mieszkaniową.
Konflikt, który trwa od kilku miesięcy, wzbudza silne emocje i stawia pytanie: gdzie leży granica pomiędzy potrzebami urbanistycznymi, a dobrem lokalnej społeczności? Czy rozwój miasta zawsze musi oznaczać betonowanie kolejnych przestrzeni? O tym rozmawialiśmy w programie Interwencja.
Mieszkańcy ulicy Leśnej protestują przeciwko sprzedaży deweloperom dwóch działek naprzeciw swoich bloków. Obawiają się utraty zieleni, która stanowi naturalny bufor między osiedlem, a ruchliwą ulicą. To właśnie ten pas drzew i trawników zapewnia doświetlenie budynków, zmniejsza hałas i tworzy przestrzeń do odpoczynku. Ludzie sami go zagospodarowali i troszczą się o niego. Zostali nawet docenieni przez prezydenta Starachowic za zaangażowanie na rzecz lokalnej społeczności za inicjatywę wybudowania z budżetu obywatelskiego dla mieszkańców pobliskich bloków parkingów. Mieszkańcy stworzyli około 100 miejsc parkingowych, z których nie wiadomo, ile pozostanie. Jeżeli w tym miejscu powstaną nowe bloki, a po przeciwnej stronie ulicy również powstaną nowe zabudowania, to miejsca parkingowe będą tu luksusem.
Jednym z głównych zarzutów protestujących jest brak dialogu ze strony władz miasta. Decyzje o sprzedaży kolejnych działek zapadają bez wcześniejszych konsultacji społecznych i bez wiedzy zainteresowanych. Ludzie chcą rozmowy z prezydentem, chcą być partnerem i życzyliby sobie, żeby włodarz miasta konsultował się ze swoimi wyborcami. Mają świadomość, że miasto potrzebuje pieniędzy, ale ludzie muszą mieć przestrzeń i zieleń. Proszą prezydenta, by zmienił zdanie w tej kwestii, bo miasto to nie tylko ulice i budynki, ale przede wszystkim mieszkańcy, którzy je tworzą. Chcą, by Marek Materek wsłuchał się w ich głos.
Mirosław Gęborek, radny Rady Miasta Starachowic i jednocześnie mieszkaniec osiedla, powiedział, że informacja o sprzedaży działek była zarówno dla radnych, jak i mieszkańców osiedla zaskoczeniem. W lipcu ubiegłego roku dowiedziano się o sprzedaży sąsiedniej działki, w styczniu zaś dotarła wiadomość o planie odstąpienia kolejnych. Niepokoją go metody i styl sprzedawania majątku miasta. Sprzedaż odbywa się poza Radą Miasta, tych działek nie było w wykazie nieruchomości do sprzedania w 2025 roku i umieszczenie ich w wykazie działek do zbycia było dla wszystkich zaskoczeniem. Ta sprzedaż odbywa się poza radnymi i bez konsultacji społecznych.
Radna Starachowic, Ilona Traczyk w przygotowanym wcześniej oświadczeniu zarzuciła mieszkańcom, że nie rozmawiali z przewodniczącym rady i z radnymi wszystkich klubów. Sformułowała pismo, bo jej zdaniem z mieszkańcami Leśnej nie ma dialogu. Dodała, że nie podjęto rozmów z władzami spółdzielni mieszkaniowej i z prezydentem miasta. Jej zdaniem grupa mieszkańców kierowana przez Twój Samorząd Teraz organizowała spotkania uliczne i protesty, a trudno rozmawia się na ulicy czy na trawniku. By wypracować kompromis, potrzebny jest spokojny dialog i dyskusja z przedstawieniem faktów.
Konrad Rączka, radny Starachowic poinformował, że próbował podejmować radykalne kroki w tej sprawie – protestować, wziąć taczki, zamknąć ulicę – ale sami mieszkańcy nie chcieli eskalowania konfliktu. Nie życzyli sobie, by sprawa nabrała wymiaru politycznego, im chodzi wyłącznie o problem społeczny.
Radny Dariusz Lipiec powiedział, że działania władz muszą mieć pewną celowość. Jego zdaniem budowa nowych mieszkań w mieście jest niepotrzebna. Na serwisach sprzedaży nieruchomości jest kilkadziesiąt lokali, które nie znajdują nabywców, więc Starachowice na teraz i w najbliższej przyszłości nowych nie potrzebują. A sprzedaż działek będzie wiązała się z lokatą kapitału nabywców tych nieruchomości.
Radny Piotr Capała poinformował, że w czasie ostatniej sesji radni przedstawili do głosowania rezolucję, w której postulowali do prezydenta o uchylenie zarządzeń, które zmierzają do tego, by sprzedać w drodze bezprzetargowej te działki. Rada Miejska przyjęła tę rezolucję, jednak nie jest ona wiążąca dla włodarza miasta. Jednak jest to wyraz, że nie tylko mieszkańcy, ale również ich przedstawiciele w radzie są przeciwni sprzedaży tych działek.
Elżbieta Gralec, zastępca prezydenta Starachowic, powiedziała, że teren do sprzedaży jest bardzo atrakcyjny dla potencjalnych nabywców. Może tu powstać nowe osiedle, a Starachowice mogą zyskać nowych mieszkańców. Ponieważ z roku na rok ubywa starachowiczan, polityka władz musi być ukierunkowana na zachęcenie ludzi do osiedlania się w mieście. Gmina może pozyskać duże dofinansowanie pod budowę mieszkań komunalnych, ale tereny dla inwestorów, pod inwestycje deweloperskie, muszą być atrakcyjne. Gmina musi też dywersyfikować rynek, poinformowała zastępca prezydenta. Zasób komunalny jest zasobem niskoczynszowym, natomiast miasto musi dawać różnorodną ofertę.
Prezydent Starachowic, Marek Materek, broni swoich decyzji i uzasadnia, że w ciągu ostatnich miesięcy nie padły żadne argumenty, które przekonałyby go o zmianie decyzji w sprawie ogłoszenia przetargu sprzedaży tych dwóch nieruchomości. Poinformował, że wyszedł z inicjatywą do Starachowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, w której zasobie jest ten teren, by pozostał on jej własnością, a w zamian spółdzielnia przekazałyby miastu inną działkę, która nie pełni takiej funkcji. Ponieważ spółdzielnia nie jest zainteresowana zamianą i nie ma woli, by rozmawiać na ten temat, decyzja prezydenta się nie zmienia. Gdyby spółdzielnia się zamieniła – nie dość, że miałaby już istniejące miejsca parkingowe, to miasto dodatkowo zbudowałoby nowe miejsca dla samochodów. Marek Materek dodał, że żałuje, iż zaangażowanie mieszkańców w budżet obywatelski zostanie w ten sposób ostudzone, ale prezydent musi codziennie podejmować wiele kontrowersyjnych decyzji, z których wiele nie budzi społecznego poparcia. Tak jak ta.