– To nie marszałek poda ministerstwo do sądu. Ministerstwo poda ją wcześniej – poinformowali w środę (20 sierpnia) regionalni politycy Koalicji Obywatelskiej. Ich zdaniem sprawa tzw. dotacji na zięcia nie pozostawia żadnych złudzeń. Urząd marszałkowski coś ukrywa, a za niekompetencję władz województwa zapłacą jego mieszkańcy.
Jak informowaliśmy zwrotu dotacji w kwocie prawie 4,5 mln zł w ubiegłym tygodniu zażądała minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Szefowa resortu funduszy i polityki regionalnej wskazała, że w kwestii okoliczności przyznania dofinansowania firmie EkoEnergia, której prezesem jest zięć marszałek Renaty Janki doszło do konfliktu interesów. Sprawą jeszcze w ubiegłym roku na wniosek posłów KO – Romana Giertycha i Lucjana Pietrzczyka zajęła się Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód. Śledztwo jednak po kilku miesiącach umorzono.
Nowe śledztwo, nowe okoliczności
Z wnioskiem o jego wznowienie zwrócił się do Prokuratury Krajowej Lucjan Pietrzczyk. Parlamentarzysta wskazuje, że powodem są nowe okoliczności. To nie tylko raport europejskiego urzędu ds. zwalczania nadużyć finansowych – OLAF, który zakwestionował sposób przyznania dotacji, czy sam podpis Renaty Janik na umowie przekazującej pieniądze. To też zbyt niskie zabezpieczenie dofinansowania ze strony firmy EkoEnergia. Mowa tu o nieruchomości zakupionej od miasta Kielce, której wartość wyceniono na 1,7 mln zł.
– Otrzymałem informację od prokuratora okręgowego w Kielcach, że ta sprawa dotarła do niego przez Kraków. Z kolei on skierował zapytanie o stanowisko do prokuratury, która prowadziła postępowanie odnośnie zasadności mojego wniosku – mówi.
Polityk podkreśla, że możliwa szkoda na rzecz województwa z tego tytułu wynosi 4,5 mln zł wraz z odsetkami na poziomie około 1,5 mln zł.
– Ministerstwo Funduszu i Rozwoju Regionalnego wielokrotnie wskazywało na konflikt interesów w tej sprawie i jednocześnie prosiło o niecertyfikowanie dofinansowania unijnego. Uzyskałem również informację, że jest to jedyny na skalę całego kraju tego typu przypadek. To są wręcz Termopile pani marszałek. Jednak takie działania powodują utratę zaufania organów przyznających dofinansowania. Nie tylko dla województwa, ale całej Polski. Próbując tę sytuację określić jednym słowem jedyne co mi przychodzi do głowy to „obciach”. Renata Janik może się tak zachowywać. Ja jednak nie życzę sobie, by osoba pełniąca funkcję marszałka województwa tak postępowała. Nie życzę sobie, by nasz region był określany mianem obciachowego – stwierdza Lucjan Pietrzczyk.

Czy urząd próbuje coś ukryć?
Z kolei w opinii Gerarda Pedrycza zarząd województwa świętokrzyskiego próbuje coś ukryć. Radny sejmiku podkreśla przy tym, że już 23 września 2024 roku złożył interpelację w związku z zabezpieczeniem dotacji.
– Pytałem, co się stało, że pierwsza decyzja komisji o zabezpieczeniu była negatywna, ponieważ było ono zdecydowanie za niskie w stosunku do wymagań, a po kilku dniach, po odwołaniu, ta sama komisja przyjęła je. Jako jedyny argument podano, że wartość dzierżawionej przez tą spółkę nieruchomości wzrośnie do wymaganego poziomu zabezpieczenia w momencie udzielenia dotacji i realizacji na niej inwestycji. Uważam, że to absurd. Ostrzegałem wtedy, że ta sytuacja może spowodować brak certyfikacji tych wydatków przez Unię Europejską. Wtedy to lekceważono – przypomina.
Radny stwierdza, że urząd marszałkowski odmawiając udostępnienia treści raportu agencji OLAF może próbować ukryć niewygodne dla siebie fakty.
– Poseł Pietrzczyk zwrócił się do urzędu o przekazanie dokumentu. Urząd marszałkowski zasłania się potrzebą wykonania analizy, czy jest to dopuszczalne. Dlatego uznałem, że złożę interpelację o udostępnienie treści tego dokumentu. Myślę, że wszyscy chcemy poznać prawdę. Co urząd marszałkowski ukrywa? Wszystko wskazuje, że w jego treści są informacje obciążające władze województwa – ocenia Gerard Pedrycz.

Co znajduje się we wspomnianym raporcie agencji OLAF? Z takim pytaniem zwróciliśmy się do urzędu marszałkowskiego. Jednak Przemysław Chruściel, rzecznik instytucji poinformował, że udostępnienie dokumentacji osobom niezwiązanym z tą sprawą jest niemożliwe z uwagi na poufność zawartych w niej danych. Dodał przy tym, że urząd nie odmawia posłowi Lucjanowi Pietrzczykowi prawa do zapoznania się z treścią raportu. Zaznaczył, że z uwagi na prawne obostrzenia urząd marszałkowski skierował do agencji OLAF prośbę o potwierdzenie możliwości przekazania dokumentów parlamentarzyście działającemu w ramach swojego mandatu.
Natomiast Jan Maćkowiak, szef klubu KO w sejmiku zauważa, że przy udzielaniu unijnych dotacji obowiązują określone standardy, których nie można dowolnie naginać. Według danych przedstawionych przez polityków KO firma EkoEnergia była informowana, że zabezpieczenie dofinansowania powinno wynieść co najmniej 140 proc. wartości wsparcia, czyli około 6 mln zł.
– Chciałbym zadać publiczne pytanie do zarządu województwa ilu przedsiębiorcom, ilu wnioskodawcom odmówiono podpisania umowy ze względu na zbyt niskie zabezpieczenie? Mówimy tutaj o równości w podejściu do korzystania z pieniędzy publicznych. To ważne pytanie i każdy mieszkaniec powinien na nie dostać odpowiedź – dodaje radny.

Sprawę rozstrzygnie sąd?
Czy dotacja zostanie zwrócona? Stanowisko urzędu marszałkowskiego w tej sprawie pozostaje niezmienne. Przemysław Chruściel informuje, że zarząd województwa, zgodnie z wydanym w ubiegłym tygodniu oświadczeniem nie widzi faktycznych oraz formalnych podstaw do zwrotu prawie 4,5 mln zł.
– Jednocześnie nie podjęto żadnych działań zmierzających do zabezpieczenia w budżecie województwa środków na ewentualny zwrot tych pieniędzy – dodaje rzecznik instytucji.
Przypomnijmy, że w odpowiedzi na zarzuty ministerstwa oraz polityków KO, Renata Janik stwierdziła, że „Jeżeli Ministerstwo się nie opamięta to zapraszamy na drogę postępowania sądowego przed niezależnymi i niezawisłymi polskimi sądami”.
Podobnie sprawę komentuje Łukasz Dziedzic. Prezes firmy EkoEnergia w specjalnym oświadczeniu ocenił, że zarówno ministerstwo, jak i politycy KO rozpowszechniają nieprawdziwe informacje na temat unijnej dotacji.
– Jeśli ministerstwo oraz politycy KO nie są w stanie pomagać polskim przedsiębiorcom, prosimy, by im przynajmniej nie przeszkadzali, nie oczerniali i nie angażowali w walkę polityczną, z którą nie chcemy mieć nic wspólnego – pisał i dodał, że „Kolejne naruszenia naszego dobrego imienia, będą wiązać się z podjęciem odpowiednich kroków prawnych”.
