Kasowanie 6 punktów karnych pozostanie, ale płatny kurs już nie odejmie punktów przyznanych za najpoważniejsze wykroczenia. Rząd chce w ten sposób walczyć z piratami drogowymi, którzy nie przestrzegają limitów prędkości, czy ignorują pierwszeństwo pieszych.
Jak zaznacza Zbigniew Duda, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Kielcach, chętnych na kursy redukujące punkty karne nie brakuje.
– W pierwszym półroczu tego roku z kursu redukującego punkty karne skorzystało ponad 600 osób. To pokazuje, że liczba wykroczeń być może rośnie albo ludzie chcą częściej te punkty karne redukować – mówi.
Zbigniew Duda dodaje, że zmiany poprawiające bezpieczeństwo na drogach są oczekiwane przez wszystkich użytkowników ruchu.
– Redukcja sześciu punktów raz na pół roku nie powoduje, że ludzie zaczynają się na drogach zachowywać bardziej nonszalancko. Plany rządowe mówiące o tym, że nie będzie można redukować punktów za cięższe wykroczenia na pewno pewną grupę ludzi zmotywują. Niestety na niektórych kierowców żadne przepisy nie zadziałają – podkreśla.
Jakub Hanak, instruktor techniki jazdy, dziennikarz i ekspert motoryzacyjny, ocenia, że skuteczność kursów redukujących punkty karne na zmianę zachowania kierowców jest znikoma, co więcej, regularnie pojawiają się na nich te same osoby, które notorycznie łamią limity szybkości.
– Najczęściej są to przekroczenia prędkości, a kierowcy, którzy korzystają z tych kursów to tzw. kierowcy recydywiści permanentnie kasujący punkty karne i korzystający z opcji fikcyjnego doszkolenia się, a w rzeczywistości redukcji punktów. Uważam, że kursy redukujące punkty karne w obecnej formie absolutnie nie są proedukacyjne – zaznacza.
To nie jedyne zmiany, które planuje wprowadzić rząd. Za przekroczenie dozwolonego limitu prędkości o ponad 50 km/h będzie można stracić prawo jazdy na 3 miesiące, już nie tylko w „mieście”, ale również poza obszarem zabudowanym. Zdaniem Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, na takich trasach dochodzi do ponad 90 proc. wypadków ze skutkiem śmiertelnym.