Polskie Stronnictwo Ludowe walczy o zniesienie dwukadencyjności prezydentów, burmistrzów i wójtów. Za tym pomysłem jest większość samorządowców, których to dotyczy. Zdania polityków, także z regionu są podzielone.
Podczas pierwszego czytania projektu w sejmie o jego odrzucenie wnioskował Adrian Zandberg, lider Partii Razem. Projekt znoszący dwukadencyjność został jednak skierowany do prac w komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach.
Wicewojewoda świętokrzyski Michał Skotnicki z PSL-u uważa, że obecne przepisy są niekonstytucyjne. – Nie może być tak, że ktoś w drodze ustawy zostaje pozbawiany swojego prawa wyborczego – tu konkretnie biernego prawa wyborczego. Chodzi o to, by mieszkańcy zwłaszcza w tych trudnych czasach mogli stawiać na ludzi, którym chcą zaufać, a często są to włodarze, którzy sprawują swoje funkcje dłużej, niż dwie kadencje – mówi.
Wicewojewoda dodaje, że staż pracy nie powoduje, że są w swoich działaniach mniej skuteczni i podkreśla, że jeśli samorządowcom wprowadza się tego typu ograniczenia, to powinny one dotyczyć także parlamentu.
– Trzeba rozróżnić organy ustawodawczy i wykonawczy. W przypadku tego drugiego potrzebne jest zwłaszcza świeże spojrzenie – uważa z kolei Marcin Stępniewski, radny Miasta Kielce z Prawa i Sprawiedliwości. To właśnie za rządów tej partii w 2018 roku wprowadzono dwukadencyjność organów wykonawczych gmin, połączoną z wydłużeniem jednej kadencji do 5 lat. Zdaniem Marcina Stępniewskiego rozwiązanie to ma swoje wady i zalety.
– Jeśli chodzi o zalety, to świadomość samorządowców, jaki mają maksymalnie czas urzędowania i w tym czasie projektują zmiany. Są też minusy, bo niektóre projekty mogą wykraczać poza okres dwóch kadencji, a ich kontynuacja przez następców wcale nie musi być oczywista – ocenia.
Wśród samorządowców z województwa świętokrzyskiego dominuje pogląd, że dwukadencyjność powinna zostać zniesiona. Sławomir Kopacz, wójt gminy Bieliny, który nieprzerwanie rządzi w gminie od 2006 roku i nie ma w wyborach konkurentów mówi, że najbardziej sprawdzający się mechanizm to ten, w którym decydują mieszkańcy.
– Dobrze pokazują to ostatnie wybory samorządowe. Tam, gdzie mieszkańcy chcieli odwołać wójta, burmistrza czy prezydenta to się działo. W efekcie, w polskich gminach pojawiło się około 30 procent nowych włodarzy – zaznacza.
Zdaniem Magdaleny Marynowskiej, burmistrz miasta i gminy Osiek, która rządzi w gminie pierwszą kadencję, obecne ograniczenia są krzywdzące dla włodarzy.
– Jeśli dwukadencyjność, to wszędzie: sołtysi, radni, senatorowie, posłowie – niech wszyscy będą tym objęci. Różne, dziwne kolaboracje można robić na każdym szczeblu samorządu – zwraca uwagę.
Jeśli posłowie poprą projekt, ten będzie musiał zyskać jeszcze podpis prezydenta.