Przewodnik na jednym z rozwidleń zamiast w prawo poszedł w lewo. Ten błąd zapoczątkował ciąg wydarzeń, w których zginęło trzech żołnierzy AK. W kolejnej odsłonie „magazynu śledczego” Radia Kielce zajmujemy się wyjaśnieniem pomyłek dotyczących wydarzeń jakie miały miejsce w Rykoszynie i w Szewcach we wrześniu 1944 roku.
Po zakończeniu marszu na pomoc walczącej Warszawie oddziały Armii Krajowej przystąpiły do przygotowań do ataku na Kielce. O działaniach tych wie niewiele osób, my zresztą nie będziemy zagłębiali się w szczegóły całości operacji. Nas interesuje jej ostatni akord i nieporozumienia z nim związane.
Pomyłka przewodnika
17 września 2 pp Leg. i 3 pp Leg. otrzymały rozkaz przemarszu z Fanisławic w lasy Pasma Zgórskiego. Celem było pozostawienie oddziałów w bezpośredniej bliskości Kielc (ok. 13 km), co wiązało się z obowiązującą nadal koncepcją ataku na miasto.
Wieczorem 17 września dwa pułki rozpoczęły marsz, który odbywał się dwoma równoległymi kolumnami:
-2 pp Leg. kwaterujący w rejonie wsi Fanisławice i Fanisławiczki po sforsowaniu wpław Wiernej Rzeki bez przeszkód przekroczył koło wsi Lesica tor kolejowy Kielce-Częstochowa i posuwał się zgodnie z planem do lasów zgórskich.
-3 pp Leg. kwaterujący w rejonie wsi Korczyn posuwał się kolumną na wschód od 2 pułku. Wierną Rzekę przekroczył koło Łosienia, a tor kolejowy miał przekroczyć niedaleko stacji Rykoszyn. Jako szpica posuwała się 6 kompania II bat. dowodzona przez ppor. Mariana Wujkiewicza ps. „Judym”, którą prowadził miejscowy przewodnik. Kompania bez przeszkód dotarła do toru kolejowego i wystawiając ubezpieczenia, przygotowała teren do przemarszu głównych sił.
Niestety główna kolumna 3 pułku pomyliła drogę i na jednym z rozwidleń zamiast w prawo, poszła w lewo wprost na stanowiska niemieckie – umocniony punkt ochrony linii kolejowej. Czołowa kompania (4 kompania II batalionu, którą dowodził ppor./por. Henryk Wojciechowski ps. „Sęk”) przystąpiła do zdobywania pozycji, co nie było łatwe. Podejście do bunkra utrudniały zasieki. Walka zaalarmowała stacjonujące w okolicy siły niemieckie, ale nie odważyły się one atakować w warunkach nocnych. Poprzestały jedynie na oświetleniu terenu za pomocą rakiet świetlnych i ostrzeliwania się ze swoich punktów oporu.

Walka w Rykoszynie
Aby nie przedłużać niepotrzebnie walki, dowódca pułku na wsparcie walczącej kompanii skierował broń ciężką ze składu I batalionu 3 pułku piechoty oraz obsługę z Piatem (zrzutowy granatnik przeciwpancerny). Dopiero celne strzały z granatnika pozwoliły opanować niemiecki punkt oporu. Podchorąży Jerzy Barański „Lewal” został za to odznaczony krzyżem Virtuti Militari V kl.
Walka trwała ok. godziny, choć niektóre relacje podają, że nawet dwie. Zwycięstwo zostało okupione krwią ośmiu rannych.
-Starsi mieszkańcy Rykoszyna pamiętają jeszcze czasy, gdy obok przejazdu kolejowego widoczne były pozostałości dawnych umocnień, ale do dziś nie został po nich już ślad – mówi Marcin Adach mieszkający kilkaset metrów od miejsca walki.
-Na miejscu jest co prawda postawiony drewniany krzyż, ale on upamiętnia tragiczną śmierć 18-letniej dziewczyny, która zginęła tu pod kołami pociągu w 2013 roku. Nie ma niestety informacji o walce, a szkoda – dodaje.
-Sprawa godna jest uwagi. Z biegiem lat historia wydarzeń z lat okupacji niemieckiej coraz bardziej odchodzi w zapomnienie, nie możemy na to pozwolić. Dla naszych mieszkańców to przykład, że walka toczyła się także tu – mówi nam Teresa Jakubowska, burmistrz Piekoszowa.
-Oczywiście nie myślę tu o postawieniu pomnika, ale tablicy informacyjnej, która będzie wyjaśniała okoliczności i przebieg walki. To są miejsca, o których nie możemy zapomnieć tym bardziej że w wyniku odniesionych ran śmierć poniosło dwóch żołnierzy – dodaje.
Śmierć „Rycerza”, śmierć „Podkowy”
Zwycięstwo zostało okupione krwią ośmiu rannych. Po zakończeniu walki oddziały AK przez Gałęzice i Zawadę dotarły o świcie do Szewc. Rannych zabrano ze sobą. To właśnie w Szewcach zmarł Aleksander Gieruszka ps. „Rycerz”, żołnierz obsługi piata. Został pochowany w lesie za dzisiejszą strażnicą OSP. Po latach jego szczątki zostały ekshumowane przez rodzinę i przeniesione na cmentarz. Pozostawała jednak symboliczna mogiła, nad którą opiekę sprawują leśnicy i strażacy.
Wiemy też, że z powodu odniesionych ran zmarł plutonowy Roman Sonik ps. „Podkowa”, ale w jego przypadku nie znamy okoliczności, ani miejsca pochówku.

Nadzieja na odpoczynek
W poniedziałek 18 września o świcie wszystkie oddziały oraz dowództwo Korpusu Kieleckiego AK zajęły kwatery we wsiach Gałęzice, Zawada i Szewce. Wszystkie jednostki zostały rozlokowane w ten sposób, aby ubezpieczać teren z każdej strony. Obsadzono dojścia z kierunków od Janowa, Jaworzni, Piekoszowa, Rykoszyna i Chęcin. Obsadzono też teren od Czerwonej Góry po Górę Okrąglicę.
Około godziny 9 rano dowódca 2 Dywizji Piechoty ppłk. Antoni Żółkiewski ps. „Lin” zarządził odprawę dowódców wszystkich pułków i batalionów w miejscu swojego postoju, we wsi Zawada. Po męczącym nocnym marszu postanowił dać żołnierzom odpocząć. Jednocześnie nakazał, aby ubezpieczenie na kierunku Zgórsko (najbardziej prawdopodobny kierunek pojawienia się niemieckich sił) przejął I batalion 3 pp Leg., który nie brał udziału w nocnym ubezpieczaniu przemarszu i w walce. Zluzowany II batalion tego pułku miał przejść do odwodu i odpoczywać.
Równolegle z naradą dowództwa miały miejsca wydarzenia, które w znacznej mierze uczyniły ustalenia odprawy nieaktualnymi, zanim wcielono je w życie.
Tak zapamiętał to porucznik Zygmunt Kiepas ps. „Krzyk”, zastępca dowódcy I batalionu 3 pp Leg.: „…Pierwsze zetknięcie z nieprzyjacielem, mam wrażenie – przypadkowe, nastąpiło o godzinie dziewiątej. Trzech żołnierzy Wehrmachtu jechało furmanką od majątku Zgórsko do leśnictwa Szewce. Celem ich wyprawy prawdopodobnie była chęć zaopatrzenia się w drzewo. Spokojnie, nie przewidując spotkania z partyzantami, minęli rozległe pola majątku Zgórsko zbliżali się do ściany lasu. Czujka, na którą się natknęli, ostrzelała ich…”
Przypadkowe starcie rodziło poważne konsekwencje, bowiem dekonspirowało pobyt oddziałów przed siłami niemieckimi.

Pierwsze problemy
Wraz z rozwojem akcji napotykamy na coraz więcej problemów. Część materiałów podaje, że patrol liczył nie trzech a sześciu żołnierzy. Niezależnie od liczebności patrolu faktem jest, że po ostrzelaniu dwóch Niemców poległo, jeden prawdopodobnie dostał się do niewoli, a pozostali (jeżeli patrol był liczniejszy) uciekli, powiadamiając o zajściu swoje dowództwo. Istnieje także możliwość, że informację o starciu przywiózł do Zgórska polski woźnica towarzyszący pod przymusem Niemcom.
W części materiałów wspomnieniowych można znaleźć jeszcze jeden błąd: uczestnicy wydarzeń podają, że niemiecki patrol wyszedł z miejscowości Zawada, a nie Zgórsko. Jest to nierealne, bowiem wioski Szewce i Zawada były w całości zajęte przez oddziały AK i nie było możliwości, aby kwaterował tam jakikolwiek oddział niemiecki.
Śmiertelna salwa
Jadę na miejsce walki, choć zdaję sobie sprawę, że las zajmuje dziś inny obszar niż w 1944 roku. Mimo to wyobrażam sobie, gdzie stanowiska zajmowali żołnierze AK. Oczami wyobraźni widzę stanowiska żołnierzy 5. kompani por. Ludwika Wiechuły „Jelenia”, która po pierwszych strzałach zajęła pozycje na skraju lasu. I pluton ppor. Tadeusza Badowskiego ps. „Palma” i II pluton sierż. Mieczysława Zasady ps. „Wrzos” ulokowały się po lewej stronie drogi. III pluton ppor. Bernarda Wiechuły ps. „Maruda” ulokował się na samej drodze z tym że na jej prawą stronę przerzucono jedną drużynę.
Relacje zgodnie podają, że ze Zgórska wyszedł w kierunku miejsca wcześniejszej potyczki pluton niemieckiego wojska (liczebność plutonu to 55-63 żołnierzy). Nie spodziewali się zapewne żadnego oporu, bowiem bez ubezpieczenia poruszali się po obu stronach drogi. Kilka minut po godzinie 10.00 znaleźli się ok. 20-25 metrów od stanowisk żołnierzy AK. Na rozkaz dowódcy otwarto ogień. Śmiertelna salwa oddana z bliskiej odległości sprawiła, że nieprzyjacielski pluton przestał praktycznie istnieć. Szacuje się, że w tej części bitwy zginęło „około” albo „ponad” 40 Niemców.
Wiele opisów bitwy skupia się jedynie na tym fragmencie walki. Autorzy pomijają późniejsze działania. Cztery frontalne ataki, podczas których Niemcy wprowadzili do walki artylerię i pociąg pancerny strzelający ze stacji Słowik. Po stronie AK w bezpośrednią walkę zaangażowane były trzy bataliony.

Krajobraz po bitwie
Istnieją różne relacje dotyczące strat niemieckich:
• część materiałów, w tym oficjalna depesza Komendy Okręgu, podaje liczbę 77 zabitych, w tym 64 przez kompanię „Jelenia”,
• kpt. Jerzy Niemcewicz ps. „Kłos” podaje, że liczbę zabitych Niemców szacuje się na 130-150,
• Antoni Heda ps. „Szary” podaje, że naoczni świadkowie zeznali po latach, że Niemcy zabrali 105 poległych,
• Wojciech Borzobohaty ps. „Wojan” podaje, że zabitych było ponad 100 i kilkudziesięciu rannych,
• Stanisław Król, mieszkaniec Szewc, w obejściu gospodarskim Antoniego Adamczyka w Zgórsku, gdzie Niemcy zwozili poległych, naliczył ich 84,
• Stanisław Gawron ps. „Leśny”, ówczesny gajowy tutejszych lasów, podawał liczbę ponad 100.
Możemy uznać, że straty niemieckie w bitwie wynosiły ok. 100 zabitych. Brak jednak wiarygodnych źródeł co do ilości rannych, a biorąc pod uwagę ilość niemieckich ataków prowadzonych przez odkryty teren, powinno ich być wielu.
Problemy
Stoję przed pomnikiem w Szewcach. Czytam napisy i ogarnia mnie coraz większe zdziwienie. Bogatszy o poznaną już historię wiem, że nie wszystko, co tu zapisano, jest prawdą.
Na pomniku upamiętniającym walkę zamieszczona jest data 17 września. Nie zgadza się to jednak z większością relacji, a co najważniejsze, przeliczenie postojów i przemarsz jednostek AK w poszczególnych dniach pozwala z całą pewnością stwierdzić, że bitwa ta miała miejsce 18 września 1944 r. w poniedziałek.
Weźmy jednak pod uwagę, że pomnik ten powstawał w 1969 r. ufundowany przez kombatantów, których celem było upamiętnienie samego wydarzenia (co nie było łatwe w czasach komunizmu), a nie sprawdzanie daty. Warto jednak wiedzieć, że prawidłowa data bitwy to 18 września 1944 r.
Z inskrypcji na pomniku wynika, że polegli tu żołnierze z II batalionu, którym dowodził Antoni Heda „Szary”. Nic bardziej błędnego. Jedynym poległym podczas walki był strzelec Stanisław Orzechowski „Czarny”, żołnierz 2 plutonu 2 kompanii, który zginął od odłamku pocisku moździerzowego (niektóre relacje podają, że został bezpośrednio trafiony pociskiem). Był to żołnierz I batalionu, którym dowodził Jerzy Niemcewicz ps. „Kłos”. Dwaj pozostali żołnierze jak już pisaliśmy, byli ranni w innych okolicznościach i nie polegli pod Szewcami. Co więcej, także oni nie byli żołnierzami batalionu „Szarego”, ale III batalionu.
Zapis na pomniku pomija też inne oddziały. W bitwie brały bowiem udział wszystkie oddziały obu pułków. Niektóre w bezpośredniej walce, a inne w zabezpieczaniu terenu. Faktem jest, że główny ciężar walki przypadł batalionom: „Szarego” i „Kłosa”, ale nie można pomijać innych.
Przywrócić prawdę
Każdego roku w Szewcach odbywają się uroczystości upamiętniające zwycięską bitwę. W tym roku odbywają się w niedzielę (21 września). Lata temu to właśnie tu spotykali się podkomendni Antoniego Hedy i być może stąd zapisy uwypuklające ich udziale w walce.
-Udało nam się przywrócić należną pamięć o Żołnierzach Niezłomnych, stawiając pomnik w lasach zgórskich. Teraz czas poprawić błędy dotyczące bitwy AK w Szewcach. Oczywiście pomnik jest prawem chroniony, więc wszelkie prace musimy konsultować – mówi nam Łukasz Gryń, wójt gminy Nowiny.
– Warto też się zastanowić nad treścią stojących obok tablic informacyjnych gdzie też są błędy. W tym przypadku musimy porozumieć się z właścicielami – dodaje.
Wszystkie sprawy związane z treścią napisów na pomnikach są konsultowane z Instytutem Pamięci Narodowej, który także dysponuje odpowiednimi funduszami na tego typu prace.
-W pierwszym kroku gmina powinna złożyć do nas wniosek – tłumaczy Maciej Korkuć, naczelnik Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Krakowie.
– Sprawa na pewno jest ciekawa i należy się nią zająć, ale nie powiem, w jakim terminie to się stanie. Jest wiele miejsc, w których treść napisów pozostawia wiele do życzenia. Prace wykonujemy systematycznie, wiec im szybciej rozpocznie się procedowanie, tym szybciej odwiedzający to miejsce zobaczą efekt.
Pozostaje nam nadzieja, że podczas uroczystości w 2026 roku zobaczymy odnowiony pomnik i poprawione napisy.