Władze Kielc nie mają w planach utworzenia w Rejonowym Przedsiębiorstwie Zieleni i Usług Komunalnych w Kielcach specjalnego zespołu zajmującego się wyłapywaniem szczurów. Takie rozwiązanie w związku z informacjami mieszkańców o dużej liczbie tych gryzoni w centrum miasta, zaproponował Wiktor Pytlak radny z klubu Koalicji Obywatelskiej.
Aneta Boroń zastępca prezydenta Kielc zaznacza, że problem ze szczurami w centrum miasta nie jest zjawiskiem wyjątkowym. Jak podkreśla, w stolicy regionu cały czas prowadzone są działania deratyzacyjne.
– Władze miasta obserwują praktyki stosowane przez różne samorządy zarówno w Polsce jaki innych krajach europejskich, których celem jest pozbycie się szczurów. Nie wykluczamy wdrożenia w przyszłości pilotażowych bardziej ekologicznych i humanitarnych rozwiązań w tej kwestii, przy czym mogą one być traktowane jedynie jako uzupełnienie, a nie zastępstwo obowiązkowych działań deratyzacyjnych wynikających z prawa. Zależy to od tego, czy będą one skuteczne, a także bezpieczne zarówno dla mieszkańców jak i innych zwierząt – zaznacza.
Aneta Boroń zwraca uwagę, że kluczowe znaczenie wciąż ma eliminacja źródeł pożywienia, a więc czystość przy śmietnikach, odpowiednie pojemniki na odpady czy edukacja mieszkańców w tematyce dokarmiania dzikich zwierząt gdyż bez tego nawet najlepsze systemy będą tylko doraźnym środkiem.
W wielu miastach europejskich pojawia się trend szukania alternatyw dla tradycyjnej deratyzacji chemicznej. Do tępienia szczurów stosowane są np. fretki, sowy czy koty miejskie. Nowoczesne miasta w tym między innymi Bruksela, Kopenhaga czy Paryż coraz częściej inwestują także w inteligentne pułapki. Urządzenia te przesyłają dane do systemu miejskiego, co pozwala na monitorowanie lokalizacji i skali problemu w czasie rzeczywistym.