Najsłynniejsza polska śpiewaczka, pierwsza gwiazda Metropolitan Opera House w Nowym Jorku, ale także patriotka, odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Znana na świecie, w Ojczyźnie zapomniana. Marcella Sembrich-Kochańska jest bohaterką nowej wystawy w Filharmonii Świętokrzyskiej.
Autorem i kuratorem wystawy jest Juliusz Multarzyński, który przyznał, że przed laty także dla niego ta artystka była wielkim odkryciem.
– Kiedy przeczytałem informacje o osobie o takich zasługach, jak pani Sembrich-Kochańska, to nie potrafiłem uwierzyć, że kobieta, nasza polska artystka, która urodziła się kiedy Polska była pod zaborami i bardzo dbała o to, żeby krzewić tę polskość, została zapomniana, po prostu zniknęła z naszej świadomości. A jest to artystka, jest to postać, która w tamtym czasie obok Heleny Modrzejewskiej i Marii Curie-Skłodowskiej była znana na całym świecie. Mogę powiedzieć, że była wówczas bardziej znana niż Modrzejewska – zaznacza.

Marcella Sembrich-Kochańska urodziła się 15 lutego 1858 roku w Wiśniowczyku koło Tarnopola. W wieku 12 lat trafiła do Konserwatorium Galicyjskiego Towarzystwa Muzycznego we Lwowie, studiowała we Lwowie, Wiedniu i Mediolanie. Debiutowała w Atenach w 1877 roku. Brała udział w otwarciu Metropolitan Opera w Nowym Jorku, była solistką m.in. w operach w Dreźnie, w londyńskim Covent Garden, czy Mediolanie.
Miarą jej popularności była nie tylko obecność na scenach całego świata, ale także na salonach.
– Marcella występowała przed wszystkimi wielkimi ówczesnymi politykami i wszędzie, nawet jeśli to był car Aleksander II czy cesarz Wilhelm, podkreślała swoją polskość. Miała niesamowity repertuar śpiewaczy i oczywiście była też pieśń, którą bardzo polubiła. Było to „Życzenie” Chopina, które właściwie śpiewała w każdym koncercie wyłącznie po polsku, żeby przypominać Polskę – podkreśla.
Juliusz Multarzyński zwraca uwagę, że śpiewaczka wykonała „Życzenie” także przed Aleksandrem II.
– Tam nie wolno jej było śpiewać po polsku. Car ją poprosił o „Życzenie”. Na początku odmówiła, tłumacząc się zakazem, ale w końcu uległa prośbie. Otrzymała piękną bransoletę z siedmioma brylantami i z grawerunkiem – dedykacją dla Marcelli. Ta bransoleta zachowała się do dziś, znajduje się w muzeum jej pamięci w Bolton Landing w Stanach Zjednoczonych – wyjaśnia.
Marcella mieszkała w USA kiedy wybuchła I wojna światowa. Z dala od ukochanej Ojczyzny, działała na rzecz pomocy ofiarom wojny w Polsce, współpracując z Henrykiem Sienkiewiczem i Ignacym Janem Paderewskim.

Zmarła w Nowy Jorku, 11 stycznia 1935 roku. Juliusz Multarzyński przyznaje, że nie wie, dlaczego pamięć o tej śpiewaczce zaginęła.
– W ostatnich latach bardzo dużo mówimy o patriotyzmie, ale chyba bardziej wspominamy ludzi, którzy zginęli, ale zapominamy o ludziach, którzy byli artystami, naukowcami, a przeżyli. Nie wiem, dlaczego tak jest, a przecież ich zaangażowanie w walkę o wolną Polskę też było ogromne – zauważa.
Juliusz Multarzyński z wystawą o Marcelli Sembruch-Kochańskiej dotarł do niemal wszystkich teatrów operowych. Teraz pokazuje ją w Kielcach. Podkreśla jednak, że artystka tej miary zasługuje na więcej.
– Tylko w jednym miejscu w Polsce mamy jej upamiętnienie w sensie materialnym. To jest tablica poświęcona jej pamięci w Operze Wrocławskiej, ale nie ma np. żadnej ulicy jej imienia – zaznacza.
Wystawa „Marcella Sembrich-Kochańska. Artystka Świata” będzie dostępna w Filharmonii Świętokrzyskiej do końca października.
Jej wtorkowy wernisaż (14 października) zainaugurował 20. Dni Lwowa. Kolejne wydarzenie odbędzie się w środę, 15 października, w Muzeum Historii Kielc. O godz. 17.00 rozpocznie się wernisaż wystawy „Rodzinne pamiątki kieleckich Kresowiaków”.