28 października 1943 roku ostrowieccy konspiratorzy wykonali wyroki śmierci na dwóch szczególnie okrutnych niemieckich żandarmach. W ramach zemsty, hitlerowcy zabili polskich zakładników. – Wyroki wykonano w miejscach dokonania zamachów na niemieckich żandarmów – przypomina Dariusz Kaszuba, historyk.
Jeden z hitlerowców zginął na placu przy stacji kolejowej, a drugi w pobliżu Spółdzielni Rolniczo-Handlowej przy ulicy Sandomierskiej. Za śmierć każdego z Niemców miało zginąć dziesięciu polskich zakładników.
– Ostrowiec to miasto, które nie uniknęło represji w czasie II wojny światowej, jest tu wiele miejsc naznaczonych zbrodniami niemieckimi. One przypominają też o tym, że naziści stosowali odpowiedzialność zbiorową. Stosowali taktykę dziesięciu Polaków za jednego Niemca. Te rozstrzeliwania miały na celu zastraszyć naród przed dalszymi akcjami zbrojnymi przeciwko III Rzeszy – tłumaczy historyk.
Artur Łakomiec, prezydent Ostrowca Świętokrzyskiego mówi, że takie uroczystości to okazja do krzewienia pamięci i świadomości wśród młodzieży.
– Na uroczystościach była obecna młodzież licealna, dzieci z przedszkola, szkoły podstawowej i harcerze. Chcemy co roku czcić pamięć poległych. Nie można zapominać o mieszkańcach, którzy oddali swoje życie po to, byśmy mogli dziś spokojnie żyć – mówi.

31 października 1943 roku zginęło łącznie 20 mieszkańców Ostrowca Świętokrzyskiego. Przy ulicy Boernera (obecnie ulica Sandomierska) zginęli: Stanisław Bucior, Kazimierz Bucior, Jan Góra, Stanisław Kaczmarski, Józef Kaczmarski, Władysław Kowalski, Jan Leszczyk, Paweł Masternak, Władysław Nawrot, Józef Ruszkiewicz.
Przy stacji kolejowej Niemcy zastrzelili: Stanisława Głębeckiego, Kazimierza Grudnia, Tadeusza Kaczmarskiego, Władysława Krzemińskiego, Mieczysława Ruszkiewicza, Gustawa Kaszewskiego, Włodzimierza Wąsa, Pawła Życińskiego, Jerzego Sobótkę, Janusza Szarego.



















