
Powracające z zaświatów dusze były zziębnięte i głodne. Rozpalane na rozstajach dróg ogniska miały swój cel – dusze ogrzewały się przy nich i dzięki światłu odnajdywały drogę do swoich.
2 listopada obchodzimy Dzień Zaduszny. W chrześcijaństwie zapoczątkował go św. Odilon, opat benedyktynów w Cluny we Francji. Dzień ten miał być przeciwwagą dla pogańskich obrządków czczących zmarłych. Jakie one były?
W tych dniach wiejską społeczność obowiązywała długa lista zakazów. Po zmroku nie wolno było używać ostrych narzędzi, aby przypadkowo nie zranić błąkającej się po obejściu duszy. Zakazane było wylewanie pomyj na podwórka, ponieważ ochlapanie nimi „gościa z zaświatów” mogło naruszyć jego godność. Z tego samego powodu nie można było spluwać. Nie kiszono kapusty, aby duszy nie zadeptać. Gospodarze nie mogli manifestować głośno swojego niezadowolenia, gdyż nagłe uderzenie pięścią w stół mogło duszę wystraszyć. Zakazy dotyczyły także szycia, ubijania masła, bielenia izby, tkania, maglowania i cięcia sieczki. Zanim domownicy zasiedli za stołem gospodyni omiatała ścierką ławę lub taboret, aby przypadkiem ktoś nie przysiadł duszy. Wierzono, że także dusza potrzebuje pokarmu. Dla gości z zaświatów gotowano bób i kaszę, pieczono chleb. Wszystkie przygotowane potrawy wraz w butelką wódki zostawiano na stołach lub parapecie.
Śladem zaduszkowych zwyczajów podążamy w najnowszym odcinku audycji „Moc historii”.









