
Bandyci urządzili imprezę imieninową swojego herszta, Tadeusza. Bimber i jedzenie zabrali miejscowym gospodarzom. Chłopi poszli na skargę do partyzantów. Bandycka grupa została rozbita. Po latach na miejscu wydarzeń stoi pomnik upamiętniający… bandytów.
Koniec października i listopad to czas gdy robione są porządki na grobach bohaterów i w miejscach walki o niepodległość. Akcje często mają charakter społecznych i cieszą się popularnością. O jednej z takich właśnie akcji opowiedział mi pewien regionalista.
– Moja znajoma zrobiła tam porządek, nie wiedząc, co się tam tak naprawdę wydarzyło. Cel był godny, ale wyszło…. Czy możemy wyjaśnić zawiłości tej historii, aby więcej podobne sytuacje nie miały miejsca? – zapytał mnie w rozmowie telefonicznej.
Tak więc w kolejnej odsłonie magazynu śledczego Radia Kielce mierzymy się z niedoskonałościami naszej pamięci o historii.
Na pograniczu
Na biurku rozkładam mapę powiatu włoszczowskiego. To ważne dla naszego śledztwa bowiem powiat ten w czasie II wojny światowej obejmował także Szczekociny oraz gminy Rokitno i Słupia. To obszar Obwodu Włoszczowa Armii Krajowej.
Kolejna gmina Mstyczów to już powiat jędrzejowski, a dalej rozpoczyna się województwo małopolskie.
Dlaczego sprawdzam ten teren? To tu, na pograniczu województw rozegrały się tragiczne wydarzenia. To tu bandyci przebrani w szaty „oswobodzicieli” narodu uprawiali swój proceder, który po wojnie został opisany jako walka o wyzwolenie.

Walka nie dla wszystkich oznaczała to samo
Pod koniec listopada 1942 roku zaktywizowały się w tej części województwa kieleckiego grupki o poglądach lewicowych. Jak się niedługo okazało, walka nie dla wszystkich oznaczała to samo. Nie przedstawimy tu historii Polskiej Partii Robotniczej, ani jej zbrojnego ramienia czyli Gwardii Ludowej, ale jedynie fragment działalności organizacji.
Wpływ na zwiększenie aktywności miał zapewne fakt, że pojawił się tam Stanisław Olczyk „Garbaty” (urodzony w roku 1909 w Nieznanowicach koło Włoszczowy). W 1942 roku był on dowódcą grupy Gwardii Ludowej w radomskim, która została przez Niemców rozbita 6 grudnia 1942r. On sam ,ranny, wrócił w rodzinne strony. W początkach 1943 roku członkowie PPR powołali Komitet Dzielnicowy, którego jedną z decyzji było powołanie oddziału partyzanckiego. Dowódcą tego oddziału wybrano jednogłośnie Stanisława Olczyka „Garbaty”.

To nie walka o niepodległość, to zwykły bandytyzm
Oddział rozpoczął działalność, która w pierwszym okresie polegała jedynie na prowadzeniu akcji zaopatrzeniowych polegających na rozbijaniu mleczarni oraz zwykłych napadach, które miały charakter bandycki. Próbowano też ściągać haracze!. Jedną z pierwszych ofiar był por. Franciszek Kaczmarek „Krogulec” – „Kornet” nadleśniczy w Martyniku koło Nieznanowic, który był w tym czasie członkiem Komendy Obwodu AK Włoszczowa. Podczas najścia Kaczmarek został pobity i obrabowany.
Jeszcze dalej grupa „Garbatego” posunęła się 7 kwietnia 1943r. kiedy to prawdopodobnie także po haracz odwiedziła przysiółek Jakubówka (kilometr od Radkowa). Mieszkał tam ppor. Aleksander Lech Linowski „Jazłowiec„ syna właściciela Radkowa, żołnierz AK. Zarządzał on stawami rybnymi oraz hodowlą lisów. Podczas napadu Władysław Boryń „Kamień„, z oddziału „Garbatego”, zamordował Linowskiego nożem (inne relacje mówią, że strzałem z pistoletu).
Działania „Garbatego” związane z rekwizycjami czy wręcz rabunkami w majątkach należących do żołnierzy czy sympatyków AK były traktowane jako działania bandyckie. Przez długi czas udawało się utrzymywać w terenie względny spokój, ale zachowanie bojówek podlegających PPR prowokowały żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego. Zdawało sobie z tego sprawę miejscowe kierownictwo PPR, ale ich wpływ na działania „Garbatego” był żaden.

Bandyci strzelają do bandytów
Teoretycznie sytuacja poprawiła się w maju 1943r. gdy do grupy trafiło kilku zdekonspirowanych działaczy PPR. Oddział Olczyka przeprowadził nawet kilka akcji skierowanych przeciwko okupantowi. Coraz bardziej nabrzmiewał jednak konflikt nie tylko z AK, ale także z kierownictwem PPR. W raportach PPR można przeczytać, że „Garbaty” i jego ludzie ograniczali się zdobyczą i siedzieli na melinach.
Ostatecznie kierownictwo PPR podjęło decyzję o pozbyciu się kłopotliwego oddziału. 2 lipca 1943 roku oddział „Garbatego” na rozkaz Komitetu Dzielnicowego PPR spotkał się z oddziałem GL Tadeusza Grochala „Tadek Biały”. Zamieszanie było olbrzymie. „Garbaty” został przez swoich ludzi aresztowany, ale zaraz później zwolniony. Kilka dni później koledzy znowu go aresztowali. Razem z nim aresztowano przedstawiciela Sztabu GL lub PPR, którym był Marian Głąb „Felek”.
Obaj mieli zostać odprowadzeni w ustronne miejsce i tam rozstrzelani. Po przejściu 7 km „Felek” został zastrzelony. „Garbaty” chcąc ocalić życie zaproponował, że oddział może odebrać od młynarza Tadeusza Wójcika nałożony na niego haracz w wysokości 10 tysięcy złotych. Podczas wizyty w młynie „Garbaty” uciekł. Dodajmy jeszcze, że po aresztowaniu „Garbatego” część jego ludzi wróciła do domów.
Zamienił stryjek siekierkę na…
To nie było jednak tak, że w południowej części włoszczowskiego nastał teraz spokój. Jak zapewne wszyscy zauważyli, do „rozwiązania” problemów GL został tu skierowany oddział dowodzony przez Tadeusza Grochala ps. „Tadek Biały”. Na pewien czas problem „Garbatego” został rozwiązany, bowiem przeniesiono go w okolice Częstochowy. Jego bandycką działalność kontynuował zaś „Tadek Biały”.
Jak podał Zbyszko Szymczyk, oddział Grochala znany był ludności cywilnej z pijaństwa, grabieży i dokonywania pospolitych morderstw, napadał także na magazyny AK i zwalczał podziemie niepodległościowe.
Jak by tego było mało wojna polsko-polska pokazała swoje nieznane dotąd oblicze. 26 sierpnia 1943r. do wsi Konieczno koło Włoszczowy wkroczyła niemiecka grupa pacyfikacyjna. We wsi działała liczna bojówka PPR/GL, która prawdopodobnie rękoma Niemców chciała się pozbyć „konkurencji” z AK. Okupanci otrzymali prawdopodobnie listę siedmiu osób stanowiących trzon miejscowych struktur AK. Nie wszystkich zadenuncjowanych udało się okupantom aresztować, ale podczas przeszukiwania domów aresztowano także niewinne osoby, a nawet przypadkowo bojówkarzy PPR/GL. Łącznie Niemcy zamordowali 14 osób.

Na tropie band i donosicieli
Być może wpływ na dalszy bieg wypadków miał rozkaz Komendanta Głównego AK nr 116 z 1 września 1943r. o zwalczaniu bandytyzmu. Został on przez niektórych dowódców zinterpretowany wprost: likwidować grupy bandyckie niezależnie od ich ewentualnej przynależności politycznej. Przypomnijmy, że grupy „Garbatego” oraz „Tadka Białego” prowadziły właśnie zwykłą działalność bandycką i dlatego przeciwko nim i ich zapleczu skierowano kolejne działania.
Do pierwszego uderzenia doszło rankiem 7 września 1943r., gdy do wsi Konieczno przybyła grupa AK pod dowództwem ppor. Przemysława Schutza „Ludwik” z oddziału partyzanckiego Mieczysława Tarchalskiego „Marcin”. W Koniecznie, Woli Wiśniowej, Krasowie, Starzynach aresztowano współpracowników „Garbatego” i „Tadka Białego”, którzy zostali rozstrzelani. Wojna pokazała swoje okrutne oblicze.

Imieniny Tadeusza, czyli okupacyjna balanga
Dowództwo AK nakazało zaprzestanie podobnych akcji, ale oddziały AK nadal patrolowały teren, chroniąc mieszkańców przed bandytami. Ci zapadli się pod ziemię. W południowej części powiatu włoszczowskiego nastał spokój, ale była to cisza przed burzą.
W ostatnich dniach października 1943 roku oddział „Tadka Białego” znalazł się we wsi Karczowice. Dokładnie była to kolonia Józefów. To tam w gospodarstwie Władysława Młynarskiego, które znajdowało się na końcu wsi, bandyci postanowili zorganizować imprezę! 28 października ich dowódca, Tadeusz obchodził bowiem imieniny. Banda rozpoczęła przygotowania od rabunku miejscowych gospodarzy, a ci zwrócili się o pomoc do żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego, wszak byli oni przedstawicielami państwa Polskiego w konspiracji.
Na ratunek mieszkańcom ruszył oddział AK dowodzony przez por. Tadeusza Kozłowskiego ps. „Piotr” ze składu oddziału Mieczysława Tarchalskiego ps. „Marcin”.

Tragiczny bilans
Zabudowania Władysława Młynarskiego zostały otoczone, a gwardzistów wezwano do złożenia broni. Solenizant nie miał jednak ochoty umierać. Wydał rozkaz pijanym bandytom, aby ci zaczęli się bronić, a sam razem z kilkoma kamratami uciekł.
Źródła podają, że zginęło łącznie 14 ludzi z GL w tym trzech w wyniku odniesionych ran. Znaleźliśmy jednak informację, że zginęło ich 12.
Niestety podczas tej akcji zginęło także trzech żołnierzy AK: Stanisław Grzybek „Ren”, Zubek „Murzyn” i Józef Włodarczyk „Żuk”. Ich groby znajdują się dziś na cmentarzu we Włoszczowie.

Pomnik hańby
Powracamy do tematu naszego śledztwa, którym jest pomnik poświęcony bandytom. Gdzie on jest?
Karczowice to wieś w gminie Kozłów w województwie małopolskim. Miejscowość leży na styku trzech województw: małopolskiego, świętokrzyskiego i śląskiego. Odnajdujemy pomnik, który usadowiono dokładnie na granicy województw.
Cóż tam czytamy…
„W bohaterskiej walce” – jeżeli tak nazywamy obronę pijanych bandytów to ….
„Z bandami NSZ” – nie walczyła tu żadna grupa Narodowych Sił Zbrojnych. Odział por. Tadeusza Kozłowskiego ps. „Piotr”, wywodził się z Narodowej Organizacji Wojskowej i od dawna podporządkowany był Armii Krajowej, wchodząc w skład oddziału Mieczysława Tarchalskiego „Marcina”.
„Zginęli żołnierze z grupy Tadka Białego” – nawet twórcy „upamiętnienie” wstydzili się, że była to grupa Gwardii Ludowej i co więcej, nie podali ilu zginęło tu osób.
„Dnia 28 X 1943” – zwróćcie Państwo uwagę, ileż błędów było poprawianych w dacie. Pierwotnie nawet rok został błędnie określony.
„Komisja Historyczna – Kraków” – nie udało nam się ustalić cóż to za twór stoi za tym zapisem, ale z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że jest to komisja działająca przy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która bandytów próbowała opisać jako walecznych bojowników o niepodległość.

Kraj granicą podzielony…
Pomnik stoi na granicy województw świętokrzyskiego i małopolskiego. Nie o miejsce nam jednak chodzi. Już samo istnienie „pomnika” ponad trzydzieści lat po ponownym odzyskaniu przez Polskę niepodległości zakrawa na smutny żart. Nie można się dziwić ludziom, którzy utrzymują tu porządek, oni działają zapewne w dobrej wierze (taką mamy nadzieję). Nie można wymagać od zwykłych obywateli, aby ci perfekcyjnie znali historię. To obowiązkiem Państwa jest wyjaśnianie nieścisłości i kłamstw.
Brak wiedzy o wydarzeniach sprawia, że pomnik dzieli. Jest jednak światełko w tunelu.
-Zgodnie z prawem obowiązuje zakaz propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego, a w tym przypadku tak dokładnie jest. Gwardia Ludowa nie była organizacją walczącą o niepodległość naszego kraju, ale jedynie narzędziem w rękach Stalina – mówi nam dr Maciej Korkuć, naczelnik Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa w Krakowie.
-To jest wyraźny przykład ile działań jeszcze przed nami, ile zakłamań musimy wyplenić. Powiem tylko tyle: miejsce jest w kręgu naszego zainteresowania i możecie państwo spodziewać się konkretnych działań – dodał.


















