Są takie miejsca, których nie znajdzie się w folderach, dlatego, że miasta nie chcą się nimi chwalić.
Żadne zabytki, modernistyczne perełki, czy nowoczesna architektura. Zwykłe podwórka, osiedlowe uliczki, chodniki, które nie śniły o wielkich remontach, bo zawsze były „na później”. A to właśnie te fragmenty miejskiej codzienności decydują o tym, czy ludziom żyje się dobrze i bezpiecznie. Miejscem, o którym wszyscy zapomnieli jest ulica Grochowa na kieleckim Czarnowie.
Przy bloku nr 31 są dziury w chodniku, wyrwy w jezdni, brak też oświetlenia. W audycji Interwencja pytaliśmy o to, kiedy będzie tu bezpiecznie, a ludzie nie będą łamali sobie kończyn.
A takie przypadki w przeszłości były.
– 4 lata temu, uległam tutaj wypadkowi, złamałam nogę. Ale nie ja jedyna, bo sąsiadka złamała i nogę i rękę. W związku z tym postanowiliśmy wystąpić do inspektora nadzoru budowlanego o zbadanie stanu technicznego naszej drogi osiedlowej. Pan inspektor napisał nam, że ta droga według niego nie zagraża zdrowiu mieszkańców – mówi jedna z mieszkanek bloku. – No i tym sposobem jakby zamknął nam temat. Natomiast myśmy nie ustali w działaniach. Występowaliśmy z pismami do Urzędu Miasta w Kielcach, do Wydziału Klimatu, Środowiska i Gospodarki Komunalnej oraz do Zarządu Dróg w sprawie remontu tej naszej osiedlowej drogi – dodała.
Mieszkańcy nie mówią, że miasto nic nie robi.
– Od czasu do czasu te newralgiczne miejsca są łatane. Te największe ubytki w drodze są wypełniane masą bitumiczną, ale ona nie jest trwała. Trochę popada, przyjdzie mróz i odwilż i wszystko wraca. Niedawno była tu ekipa, zrobiła kilka „kleksów”, a po zimie w tej masie zrobią się kolejne wyrwy – mówią mieszkańcy Grochowej.
Problem dotyczy nie tylko chodników, ale także dojazdów do parkingów i śmietników, z których korzysta – jak obliczył jeden z mieszkańców – około 1200 osób. Jedyna droga do centrum handlowego na osiedlu i do targowiska prowadzi właśnie przez ten niebezpieczny odcinek. Mieszkańcy podkreślają, że nie chcą doraźnych napraw. – My nie chcemy żadnego łatania, tu konieczny jest porządny remont. Położenie nowej nawierzchni, zrobienie chodnika, drogi i parkingu. O inne osiedla się dba, więc dlaczego nie o stary Czarnów? – pytają.
– Tu mieszkają głównie starsze osoby 60, 70 plus. Ich kondycja nie jest najlepsza, niektórzy mają problemy z poruszaniem. A młodzi nie chcą tu mieszkać i uciekają stąd – dodaje inna mieszkanka.
Marcin Januchta, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach, poinformował, że za ten teren MZD nie odpowiada, bo przede wszystkim zajmuje się pasem drogowym.
– To, o czym państwo mówicie, czyli ta droga dojazdowa, nie jest pasem drogowym, a w związku z tym jest poza naszymi kompetencjami – powiedział. To samo dotyczy kwestii oświetleniowych. Aczkolwiek w momencie, kiedy takie oświetlenie zostanie na tym terenie zrobione, ono docelowo na pewno trafi pod zarząd MZD w kwestii utrzymania, czyli przeprowadzania remontów – dodał.
W związku z tym pismo od mieszkańców trafiło do Wydziału Klimatu, Środowiska i Gospodarki Komunalnej. Zastępca dyrektora wydziału Agata Kalita przyznała, że sytuacja jest zła, ale tłumaczyła się brakiem środków i wieloletnimi zaniedbaniami.
– Nie jest tu ciekawie – przyznała.
Dyrektor Kalita potwierdziła, że po piśmie mieszkańców, w porozumieniu z przedstawicielem wspólnoty, te najgorsze dziury zostały załatane. Natomiast w odniesieniu do kompleksowego remontu złożyła obietnicę.
– W planie przyszłego rocznego budżetu mamy zamiar zrobić nakładkę na tej drodze wewnętrznej. A co do oświetlenia, to musimy zrobić dokumentację projektową. Ale realizacja tego przedsięwzięcia jest związana ze środkami finansowymi, których w mieście brakuje – poinformowała.
Jednak zapytana o konkretny termin realizacji, nie podała go, odsyłając do konieczności wyceny przez Rejonowe Przedsiębiorstwo Zieleni i zapraszając mieszkańców do dalszych rozmów w urzędzie.
Radny Marcin Stępniewski ostro skrytykował postawę urzędu. Jego zdaniem – jest to niepoważne podejście, że Miejski Zarząd Dróg przerzuca odpowiedzialność na inne instytucje, a te na jeszcze inne. A finalnie mieszkańcy pozostają sami sobie.
– Ja absolutnie protestuję przeciwko temu, żeby mieszkańcy po raz kolejny przychodzili do urzędu, po raz kolejny składali jakiekolwiek pisma. Bo to nie chodzi o to, żeby pisać, rozmawiać, tylko trzeba zrobić fragment drogi, fragment chodnika, fragment oświetlenia – powiedział Stępniewski.
Jego zdaniem to nie są koszty, na które nie stać miasta Kielce.
– Przecież państwo płacą corocznie podatki, płacą podatek od nieruchomości. Jestem przekonany, że roczne składki państwa do budżetu miasta, może dwuletnie, przekroczyły wartość tej inwestycji – dodał.
Według radnego z 35-milionionowej rezerwy prezydenckiej można przeznaczyć kilkaset tysięcy na tę inwestycję.
Kielecka radna, Kamila Wojda-Misiuda zgodziła się, że stan ulicy Grochowej jest zły, stwierdziła jednak, że wynika z lat zaniedbań wielu poprzednich samorządów. Dodała, że opozycji łatwo jest krytykować ograniczoną liczbę inwestycji w mieście, ale wynika ona z ograniczonego budżetu.
– To radni Prawa i Sprawiedliwości nie zgodzili się na pożyczkę konsolidacyjną. W związku z tym pieniędzy jest mało. Ponadto mamy poważne zadłużenie 1,4 mld. A konsolidacja nie byłaby zaciągnięciem kredytu – powiedziała Wojda-Misiuda.
Dodała, że mieszkańcy wnosząc swój wkład do budżetu miasta, płacą nie tylko na jedną drogę, ale składają się na wiele innych usług.
Mieszkańcy ulicy Grochowej oczekują obecnie na konkretne daty i zabezpieczenie środków w budżecie na przyszły rok. Bez tego, jak sami stwierdzili, po zgaszeniu świateł kamer, znowu „zrobi się ciemno i niebezpiecznie”.
































