Rzeźby przedstawiające profesorów Mieczysława Radwana i Kazimierza Bielenina – pionierów badań nad starożytnym hutnictwem świętokrzyskim zostały w piątek (19 grudnia) odsłonięte przed Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi.
Prof. Szymon Orzechowski, dyrektor placówki nie ukrywał, że do dzisiejszego wydarzenia podchodzi emocjonalnie, bo uroczystość była związana z upamiętnieniem dwóch jego mistrzów.
– Prof. Mieczysław Radwan, którego nie znałem i prof. Kazimierz Bielenin odcisnęli na moim życiu bardzo wyraźne piętno. Dzięki nim robię to, co robię. Jest to ważna chwila, ponieważ upamiętniamy nie tylko szczególne osoby, ale w Nowej Słupi powstaje symbol, do którego wielu ludzi będzie się odnosić, bo i rzeźby i same postaci zawsze będą się kojarzyły z tym regionem i na trwale wpiszą się w pamięć – zauważył.
Prof. Szymon Orzechowski mówiąc o działalności badawczej obu naukowców, zwrócił uwagę, że obaj mieli odwagę zmierzyć się z tematem zupełnie nowym.
– Prof. Radwan, jako pierwszy przedstawiciel świata nauki zainteresował się żużlami hutniczymi. Miał na tyle otwarty umysł, że potrafił wznieść się nad aktualnie obowiązującą wiedzę i pójść zupełnie nowymi ścieżkami. Z kolei prof. Bielenin twórczo to rozwinął. W związku z tym obaj mają stałe miejsce nie tylko w polskiej, ale także w europejskiej i światowej archeologii – podkreślił.

Obie postaci upamiętnia kompozycja przed Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi. Autorami rzeźb są Teresa i Dariusz Kowalscy. Jak tłumaczył Dariusz Kowalski, prof. Mieczysław Radwan jest uchwycony w dojrzałym wieku, a prof. Kazimierz Bielenin jako młody archeolog. Obaj naukowcy prowadzą dysputę.
– Te postaci rozmawiają ze sobą, są na sobie skupieni, jeden jest blisko ziemi, klęczy, jako archeolog zawsze na kolanach, a drugi siedzi i debatuje – opisywał.
Rzeźby zostały sfinansowane dzięki pieniądzom z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego, Urzędu Miasta i Gminy w Nowej Słupi i Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi. Ważne okazało się także wsparcie zakładu Metalkolor ze Starachowic. Reprezentujący go Marcin Papaj wyjaśnił, że uczestniczył w odlaniu tego dzieła.
– Zadałam sobie pytanie, czym jest pomnik? Stwierdziłem, że to rodzaj pamięci nas wszystkich o ludziach, którzy w sposób ponadprzeciętny, szczególny, zapisali się w naszej historii. Właśnie takimi osobami są obaj profesorowie. Dzięki nim temat dymarek cały czas żyje w naszym środowisku, naszym regionie. Mam nadzieję, że jak państwo staną przy tym pomniku, będą wiedzieli, że wielkie rzeczy powstają przez tytaniczna pracę i pasję jednostek, natomiast trwają w pamięci dzięki nam, kolejnym pokoleniom – zaznaczył.
W odsłonięciu rzeźby prof. Mieczysława Radwana uczestniczyła jego wnuczka, Maria Wiktoria Radwan. Przyznała, że bała się o efekt końcowy, ale jak zapewniła – niepotrzebnie.
– Dziadek nie miał dużego szczęścia do konterfektów, szczególnie do portretów, ale ta rzeźba zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Dziadek został piękne uhonorowany już samym nadaniem jego imienia temu muzeum, teraz ta rzeźba, więc mogę powiedzieć, że teraz mogę już spokojnie zamknąć oczy – żartowała.

Wnuczka podzieliła się prywatnymi wspomnieniami o dziadku.
– Był bardzo dowcipny, ale taki z cicha pęk, kochał Oscara Wilde’a i na pamięć znał jego bon moty, lubił tańczyć, był flirciarzem, ale bardzo szarmanckim, a o mojej babci Stanisławie mówił „moja pani” – uśmiechała się.
– Człowiek o wielkim sercu – tak wiele osób określało z kolei prof. Kazimierza Bielenina, w odniesieniu już nie do naukowca, ale człowieka. Ks. Jan Mikos wspominał, że na jednej z działek podarowanej przez profesora, mógł wybudować schronisko dla starszych osób.
Darów było więcej, państwo Katarzyna i Sebastian Kubisowie otrzymali od profesora dom.
– Mieszkamy w nim do dzisiaj. Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych. W tym domu wychowała się 12 naszych dzieci, w tej chwili już większość z nich jest dorosła. Mamy wielką wdzięczność dla pana profesora – przyznał Sebastian Kubis.
Dodał że na przekazaniu domu się nie skończyło. Prof. Kazimierz Bielenin regularnie ich odwiedzał.
– Przychodził najczęściej w soboty, zawsze przynosił coś dla dzieci. Siadał wtedy w kuchni i roztaczał jakąś opowieść. Zwykle to były jego wspomnienia sprzed lat, także z prowadzonych odkryć. Tej gawędy można było słuchać bez końca, ale on mniej więcej po godzinie mówił: no to ja muszę iść, trzymajcie się, spotkamy się znowu. To był człowiek wielkiego serca, ale też wielki naukowiec. Całe to jego dzieło trwa do dzisiaj – zaznaczył.
Kompozycja jeszcze nie została zamknięta. Są plany, by przed muzeum znalazła się także rzeźba przedstawiająca prof. Wacława Różańskiego – badacza dziejów staropolskiego przemysłu.


































