W 16. kolejce PGNiG Superligi piłkarze ręczni Łomży Vive pokonali Górnika Zabrze 37:28 (18:16).
Spotkanie było wyrównane do 51 minuty kiedy to kielczanie prowadzili różnicą zaledwie dwóch goli 29:27. Końcówka w wykonaniu gospodarzy była jednak „piorunująca”.
– Przyjechaliśmy w mocno osłabionym składzie. Do zmiany „w polu” miałem tylko trzech zawodników – tłumaczył Marcin Lijewski.
– Dopóki były siły walczyliśmy, dlatego jestem zadowolony z chłopaków, choć uważam, że sprawiedliwsza byłaby niższa porażka. Myślę, że na tle jednej z najlepszych drużyn świata wypadliśmy korzystnie – ocenił trener zabrzan.
– Daliśmy z siebie tyle ile mogliśmy. Niestety kontuzje przetrzebiły nasz skład – powiedział Sebastian Kaczor.
– Mimo to uważam, że zaprezentowaliśmy się nieźle – podsumował kołowy Górnika.
– Trener Zabrza miał mnóstwo kłopotów z kontuzjami w zespole, mimo to jego podopieczni zagrali ambitnie. To dobrze nie tylko dla nich, ale i dla nas – komentował Krzysztof Lijewski.
– Takie mecze, gdzie rywal zmusza do wysiłku to dla nas cenne lekcje. W końcówce włączyliśmy wyższy bieg, na który goście nie mieli już sił odpowiedzieć, stąd tak wysoka wygrana – wyjaśnił drugi trener kielczan.
Łomża Vive Kielce – Górnik Zabrze 37:28 (18:16)
Łomża Vive: Kornecki, Wolff – Vujović 1, A. Dujszebajew 3, Karaliok 2, Surgiel 2, Domagała 4, Nahi 3, Thrastarson 3, Karacić 7, Olejniczak 2, Tournat 2, Sićko 7, Kulesz 1.
Górnik: Kazimier, Szczelaszczyk – Kohrs 4, Sladkowski 1, Szabat 1, Łyżwa 3, Adamuszek, Dudkowski 7, Krawczyk 5, Rutkowski 4, Kaczor 3.