W swoim pierwszym meczu rudny rewanżowej PGNiG Superligi piłkarze ręczni Łomży Vive Pokonali ekipę Sandra Spa Pogoń Szczecin 34:21 (15:11).
– Wystawiłbym mojemu zespołowi ocenę bardzo dobrą, nawet celującą! Talant był bardzo zadowolony z postawy naszych zawodników, fajnie było widać agresję i wolę walki w obronie – ocenił Krzysztof Lijewski.
– Wszyscy wiemy, na jakim etapie jesteśmy po tym okresie przygotowawczym, nie graliśmy żadnych sparingów, bo nie było kim grać. Chłopcy bardzo mocno trenowali w ostatnim okresie i nogi były ciężkie. Ale to nie przeszkodziło w tym, by pchać piłkę do przodu. Przyjdzie w następnym tygodniu czas, że zejdziemy z obciążeń treningowych i skupimy się na czystej taktyce oraz technice. W tym meczu fajnie nasi środkowi rozgrywający prowadzili atak pozycyjny, ale przede wszystkim cieszy to, że obrona wyglądała dobrze. Andreas Wolff obronił kilkanaście piłek i odbudował się po przerwie spowodowaną covidem w reprezentacji Niemiec. Cieszymy się, że nie ma żadnego śladu po tej chorobie i że Andi wrócił na sto procent. Dobrze grał, a Mateusz Kornecki delikatnie podkręcił staw skokowy na ostatnim treningu, dlatego trener uznał, że jeśli będzie dobrze grał, to nie będziemy go zmieniać, by Mati mógł wyleczyć ten drobny uraz. Szymon Sićko natomiast miał skręcony staw skokowy przed mistrzostwami i od czasu do czasu jego ból powraca. Decyzja była taka, żeby Szymon odpoczął, a więcej na swoje barki wziął Vlad Kulesh. Każdego zawodnika trzeba pochwalić indywidualnie, bo każdy wywiązał się ze swoich zadań – podsumował drugi trener mistrzów Polski.
– Mecz fajny, niektórzy zawodnicy nie grali od ponad miesiąca, więc dla nich szczególnie dobrze, że mogli się dotrzeć i troszeczkę zmęczyć – cieszył się Arkadiusz Moryto.
– Mieli krótki okres przygotowawczy, w którym głównie trenowali bez piłki. Wróciliśmy do klubu i po tygodniu rozegraliśmy mecz. To były dwie w miarę równe połowy w naszym wykonaniu, w pierwszej trochę przestrzelonych stuprocentowych sytuacji, a oprócz tego było całkiem nieźle. Ja nie narzekam na zmęczenie, doskwiera mi tylko delikatnie kolano, ale to sprawa przeciążeniowa. Kondycyjnie czuję się bardzo dobrze i czuję, że mogę latać – dodał skrzydłowy kieleckiej drużyny.
– Fajnie, że wróciliśmy! Liga znowu się zaczęła i bardzo dobrze, że od razu z tak trudnym przeciwnikiem, bo pokazało nam to wszystkie nasze błędy i niedociągnięcia przed następnym ważnym spotkaniem z Kwidzynem – nie krył zadowolenia Rafał Biały.
– Weszliśmy w mecz bardzo zestresowani, to było widać. Byliśmy usztywnieni, graliśmy na prostych nogach, stąd 0:3 i 1:5. Potem weszło trochę rozluźnienia, akcji meczowej i to spotkanie było w miarę wyrównane. Daliśmy wszystkim pograć. Grali 17-latkowie, 18-latkowie. Oni mają się uczyć. Gdzie, jak nie na takim przeciwniku. Oczywiście, jest to porażka trzynastoma bramkami, ale jestem zadowolony z tego grania – podsumował szkoleniowiec „Portowców”.
Łomża Vive: Wolff – Vujović 1, Sanchez-Migallon 2. Olejniczak 4, A. Dujszebajew 1, Tournat 6, Karacić 1, Kulesz 6, Moryto 4 (2 z rzutów karnych), D. Dujszebajew, Thrastarson 1, Surgiel, Domagała 2, Karalek 4, Nahi 2. Kary: 6 minut.