Ojciec i syn oraz znajomy rodziny – to ofiary wczorajszego pożaru, do którego doszło w Kałkowie w gminie Pawłów.
Ogień pojawił się wczoraj przed godz. 8.00 rano. O dymie wydobywającym się z okien domu jednorodzinnego poinformowali strażaków sąsiedzi.
Strażacy po przybyciu na miejsce znaleźli początkowo dwóch nieprzytomnych mężczyzn, którzy zostali ewakuowani z budynku. Następnie znalezione zostały zwłoki trzeciego człowieka – informuje rzecznik komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Starachowicach Konrad Dąbrowski:
– U dwóch mężczyzn znalezionych w pomieszczeniach sąsiadujących z tym, w którym wybuchł pożar, prowadzono akcję resuscytacyjną, jednak ich życia nie udało się uratować. Trzecia ofiara pożaru znajdowała się w pomieszczeniu przy źródle ognia, zwłoki były częściowo zwęglone. Prawdopodobną przyczyną pożaru było zapalenie materiałów nagromadzonych przy piecu kaflowym – relacjonuje.
Początkowo zidentyfikowane były jedynie dwie ofiary pożaru. Byli to: 73-letni mężczyzna i jego 49-letni syn, mieszkańcy domu, w którym doszło do pożaru. Sąsiedzi początkowo podejrzewali, że w domu mogło być dwóch znajomych gospodarzy, ale szybko ustalono, że jeden z często przebywających tam mieszkańców wsi jest u siebie w domu.
Tożsamość trzeciej ofiary pożaru ustalono później – informuje Paweł Kusiak ze starachowickiej policji:
– Po przeprowadzeniu czynności policjanci ustalili, że jest to 69-letni mieszkaniec gminy Pawłów. Przez kilka godzin na miejscu pracowali strażacy i policjanci pod nadzorem prokuratora, przyczyny pożaru ustalał biegły z zakresu pożarnictwa. Ze względu na ofiary śmiertelne, na miejscu był także patomorfolog – mówi Paweł Kusiak.
Łącznie pożar gasiło siedem jednostek straży pożarnej, w tym dwie ochotnicze. Jako pierwsza na miejsce dotarła jednostka OSP z Kałkowa. Zdzisław Nowak, jeden ze strażaków ochotników, mieszkający blisko miejsca zdarzenia relacjonuje, że o dymie wydobywającym się z okien domu poinformowali go sąsiedzi.
– Zadzwonił do mnie sąsiad, przyszedłem na miejsce, dym się wydobywał z okien, ale nie było widać płomieni. Zawiadomiliśmy straż pożarną, a sami pojechaliśmy do naszej jednostki, zabraliśmy sprzęt i przystąpiliśmy do działania. My wynosiliśmy poszkodowanych, my też podjęliśmy próby reanimacji u jednego z mężczyzn, drugim zajął się kolejny zespół, który przyjechał za nami – opowiada mężczyzna.
Adam Chudak, kolejny ze strażaków ochotników z OSK w Kałkowie dodaje, że na miejscu pracowało 10 druhów.
– Trudno się jedzie do pożaru u osób znajomych, bliskich. Szkoda zawsze, nawet obcych, ale do swoich zawsze człowiek ma inne odczucia – przyznaje.
Obaj mieszkańcy Kałkowa, którzy zginęli we wczorajszym pożarze, to członkowie zasłużonej dla tej miejscowości rodziny, która przekazała pierwszemu kustoszowi sanktuarium w Kałkowie, księdzu Czesławowi Wali, miejsce na zorganizowanie pierwszej kaplicy we wsi. Było to na początku lat 70-tych ubiegłego wieku. W szopie stojącej naprzeciwko domu, który wczoraj uległ spaleniu najpierw była salka katechetyczna, a następnie kaplica. Dopiero kilka lat później rozpoczęła się budowa obecnego kościoła w Kałkowie.