W 6. kolejce Ligi Mistrzów piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce zmierzyli się w Hali Legionów z europejskim potentatem Paris Saint-Germain.
– Zostawiłem wszystko na parkiecie, nawet wodę z organizmu i nie mam czym się pocić (śmiech)! Taka atmosfera, jaka była dziś w hali, zawsze nas motywuje. Gdy nie masz już sił, to biegniesz dalej i walczysz, bijesz się do końca, do ostatniej sekundy! Nie mam już energii, bo wszystko zostało na boisku. Oby było tak dalej, bo w ataku gramy naprawdę dobrze – ocenił Arciom Karaliok.
– Nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji sam na sam, ale Paryż to ekipa, w której na każdej pozycji gra mistrz świata, Europy lub mistrz olimpijski. Teraz mamy przed sobą Gdańsk, z którym gramy w sobotę. Musimy się skupić na tym spotkaniu, bo jeśli się rozluźnimy, to będziemy mieli problemy – podsumował kołowy mistrzów Polski.
– Za nami trudny mecz, w którym cała drużyna zostawiła na parkiecie bardzo dużo zdrowia. Muszę zaznaczyć, że atmosfera podczas dzisiejszego meczu była świetna – cieszył się Szymon Sićko.
– To, jak grało się przy naszych kibicach, było wręcz niesamowite, przy takim dopingu wszystko wychodzi łatwiej. Trener Dujszebajew dobrze przygotował nas do tego meczu, mieliśmy długą analizę wideo, w trakcie której wypunktowaliśmy sobie słabsze strony rywali. Cieszę się, że udało się to wykorzystać i zdobyć tak wiele bramek – podsumował rozgrywający Kielc.
Drużyna z Kielc od początku spotkania objęła prowadzenie i nie wypuściła zwycięstwa z rąk. Mecz zakończył się wynikiem 38:33 (19:14) dla szczypiornistów Łomży Vive. Momentami przewaga kieleckiego zespołu była bardzo widoczna.
Znakomita pierwsza połowa w wykonaniu kielczan i umiejętne pilnowanie wyniku w drugiej były kluczem do zwycięstwa nad naszpikowaną gwiazdami – takimi jak Duńczyk Mikkel Hansen czy Francuz Nikola Karabatic – ekipą Paris Saint-Germain. Trzy bramki dla przyjezdnych zdobył obrotowy reprezentacji Polski Kamil Syprzak.
Początek był wyrównany, a oba zespoły nie ustrzegły się błędów. Bramki padały głównie po atomowych rzutach. Lekka przewaga gospodarzy zaznaczyła się między piątą a dziewiątą minutą, kiedy od stanu 5:5 zaliczyli cztery trafienia z rzędu. Dwukrotnie na listę strzelców wpisał się w tym okresie Szymon Sićko, a w międzyczasie obił też poprzeczkę. Skutecznie bronił Andreas Wolff.
W 23. minucie Dylan Nahi przejął podanie rywali i kontrę zakończył skutecznym rzutem, powiększając przewagę Vive do pięciu goli (14:9). Goście w dalszym ciągu mylili się w ataku i niedługo później było już 18:12.
Po przerwie podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa co prawda zaczęli dobrze, bo od gola na 20:14, ale potem stracili trzy bramki z rzędu. Paryżanie nie odpuszczali. W 37. min przewaga Vive stopniała do 21:19. Wtedy jednak gospodarze zwarli szeregi, ich akcje ponownie zaczęły się zazębiać i znów odskoczyli – 25:19 w 40. i 27:20 minutę później. Kwadrans przed końcem po technicznym rzucie Sićki nadal utrzymywała się siedmiobramkowa przewaga (30:23).
Do ostatniej syreny szczypiorniści Łomży Vive nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa i wygrali pewnie 38:33.
Po tym sukcesie kielczanie znów przynajmniej na jeden dzień wyszli na prowadzenie w tabeli grupy B. Szanse na zrównanie się z nimi punktami mają broniąca trofeum hiszpańska Barca i węgierski Telekom Veszprem, które zagrają w czwartek.
Kolejny pojedynek LM Vive rozegra w Barcelonie 18 listopada (godz. 20.45).
Łomża Vive Kielce: Mateusz Kornecki, Andreas Wolff – Dylan Nahi 6, Igor Karacic 3, Nicolas Tournat 2, Alex Dujshebaev 5, Sigvaldi Gudjonsson 3, Arciom Karalek 5, Arkadiusz Moryto 3, Szymon Sićko 6, Cezary Surgiel, Miguel Sanchez Migallon 1, Branko Vujovic 4, Tomasz Gębala, Władysław Kulesz, Yusuf Faruk.
Paris Saint-Germain: Vincent Gerard, Yoan Genty – Luc Steins 2, Ntanzi Sadou, Adama Keita, Dainis Kristopans 3, Benoit Kounkoud 1, Ferran Sole 4, Henrik Toft Hansen, Nedim Remili 3, Mathieu Grebille 2, Kamil Syprzak 3, Luka Karabatic, Mikkel Hansen 8, Nikola Karabatic 1, Elohim Prandi 6.
Kary: Łomża Vive – 12; PSG – 10 min. Sędziowie: Ivan Pavicevic, Milos Raznatovic (Czarnogóra).