Prokuratura sprawdzi czy Stowarzyszenie Arka Nadziei prowadzące schronisko dla bezdomnych zwierząt w Dyminach defraudowało pieniądze. Zawiadomienie złożyła Agata Wojda, zastępca prezydenta Kielc.
– To doniesienie było efektem informacji, którą otrzymałam od pana radnego Burszteina, który poinformował mnie, że dysponuje jakimś materiałem dowodowym, który mógłby potwierdzić ewentualną defraudację środków publicznych. Ja nie znam tych materiałów – mówi Agata Wojda.
Jak dodaje, jako funkcjonariuszka publiczna była zobowiązana zgłosić sprawę prokuraturze.
Radny Maciej Bursztein mówi, że dysponuje zeznaniami byłych i obecnych pracowników schroniska, którzy mówią o niezgodnych z prawem praktykach Stowarzyszenia Arka Nadziei.
– Za pieniądze z dotacji kupowane było wyposażenie, które następnie wykorzystywano do celów prywatnych, komercyjnych, czego nie można robić. Mam dowody, zeznania świadków, mam zabezpieczone zdjęcia i inne materiały – twierdzi Maciej Bursztein.
Wojciech Moskwa, prezes Stowarzyszenia Arka Nadziei, twierdzi, że zarzuty są nieuzasadnione.
– Na miejscu pana Burszteina nie leciałbym do prezydenta, jeżeli bym miał dowody tylko od razu szedłbym do prokuratury. Pan radny powinien też uważać, co pisze na Facebooku. Bo napisał, że ja przytuliłem milion dwieście tysięcy. Co to znaczy przytuliłem? Wziąłem je sobie? Pan Bursztein przecież nie zgłosił się do mnie, nie zgłosił się do urzędu miasta, tylko usłyszał coś i fru, pisze na Facebooku – mówi Wojciech Moskwa.
Jak dodaje, postępowania prokuratury się nie boi.
W Urzędzie Miasta w Kielcach trwa analiza rozliczenia za ubiegły rok złożonego przez stowarzyszenie. Agata Wojda mówi, że z kilkuset przedstawionych faktur wątpliwości budzi kilkanaście.
– Prosiliśmy o wyjaśnienia w ich sprawie i do połowy sierpnia będziemy wiedzieli, czy te wydatki były uzasadnione – mówi zastępca prezydenta Kielc.
Wśród dyskusyjnych wydatków jest m.in. eksploatacja samochodów czy szkolenia pracowników.