Jest wyrok poznańskiego Sąd Rejonowego w sprawie młodej Ukrainki – Alony, która pracowała w pralni w Luboniu. Maszyna wciągnęła jej i zmiażdżyła rękę. Trzeba ją było amputować.
Dziś sędzia Izabela Hantz-Nowak mówiła, że oskarżony nie zadbał bezpieczeństwo w pracy, nie zamontował między innymi osłon przy maglu.
– Oskarżony powinien to uwzględnić, jakby przewidywać potencjalne zagrożenia dla pracownika. To bowiem pracodawca jest najlepiej zorientowany w zagrożeniach, jakie mogą wystąpić. Powinien, można powiedzieć, pomyśleć za pracownika. Skoro tak ważne dla całego procesu było, by w maglowanej pościeli nie było węzłów, to pracodawca powinien przewidzieć, że pracownicy będą dążyli do ich usunięcia i odpowiednio zapobiec takim sytuacjom, aby do usuwania tych węzłów nie dochodziło w tych miejscach, gdzie są te strefy niebezpieczne – mówiła sędzia Hantz-Nowak.
Pracodawca Robert S. został skazany za 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i grzywnę w wysokości 5 tys. zł. Alonie Romanenko będzie musiał zapłacić 40 tys. zł nawiązki.
Do wypadku doszło trzy i pół roku temu. Od tego czasu Alona Romanenko próbuje wrócić do normalnego życia. Ma już protezę, ale nadal odczuwa skutki amputacji ręki. Do pracy na razie nie wróciła. Dziś wspólnie z mężem dziękowała wszystkim, którzy po wypadku jej pomogli.
– Możemy powiedzieć, że państwo polskie nam bardzo we wszystkim pomogło – mówił mąż Alony Romanenko.
– Chciałam wszystkim podziękować, pielęgniarkom, gdzie ja leżałam w szpitalu, chirurgom, wszystkim ludziom, którzy nas wspierali, pomagali. Wszystkim bardzo dziękuję. Jestem szczęśliwa, że w karnej sprawie jest wyrok i jestem zadowolona. Są takie dni, że jest trudno, naprawdę, nie jest tak lekko, nie będzie lekko, ale staram się żyć, uśmiechać się – mówiła kobieta.
Wyrok nie jest prawomocny. Można się spodziewać, że obrońca oskarżonego będzie się odwoływał, bo chciał dla swojego klienta uniewinnienia.
Alona i jej mąż przyjechali do Polski do pracy. Chcą zostać w naszym kraju i starać się o obywatelstwo.