– Głównym ryzykiem pojawienia się kolejnej fali jest nowa mutacji wirusa, a nie zwiększenie naszej mobilności. Na razie są to rozproszone, „wyspowe” zakażenia. Powrót dzieci do szkół nie przyczynił się do ich wzrostu – zaznaczył we wtorek w Programie Pierwszym Polskiego Radia minister zdrowia, Adam Niedzielski.
Minister pytany o charakter obecnej epidemii zaznaczył, że w tej chwili mamy do czynienia z rozproszonymi ogniskami epidemii.
– Naprawdę mamy już bardzo wyspowe zakażenia. Mówię wyspowe w tym sensie, że one się pojawiają w kilku punktach i są one odosobnione – wyjaśnił.
Dodał, że dzięki temu, że nie są one liczne, to łatwo je opanować z punktu widzenia służb sanitarnych.
– Są one szybko identyfikowane – powiedział.
Minister zauważył jednak, że realnym zagrożeniem, które może przyczynić się do pojawienia się ewentualnej czwartej fali, jest nowa mutacja wirusa „wychodząca poza zakres szczepień ochronnych”, choć na razie to nie ma miejsca, a nie mobilność ludności.
Zdaniem szefa resortu zdrowia obecnie w Polsce dochodzimy do progu odporności populacyjnej.
– Tutaj oczywiście można prowadzić dyskusję, czy to jest 60 czy 70 procent. Im więcej, tym lepiej. Tutaj są proste zależności. Gdy popatrzymy na to, co dzieje się wokół, czyli, że mamy do czynienia z ciągłym spadkiem liczby zakażeń – mamy na dodatek ten spadek, gdy luzujemy obostrzenia, czyli można by się spodziewać zupełnie innej reakcji pandemicznej – to wydaje się, że dochodzimy do tego progu odporności populacyjnej. Nawet zwiększając mobilność, aktywność społeczną, nie ma tak naprawdę żadnego odbicia po stronie wzrostu liczby zakażeń – zauważył.
Jednocześnie wspomniał o prowadzonych badaniach seroprewalencji, czyli pokazujących, u ilu osób wytworzone zostały już przeciwciała.
– Tutaj te wskaźniki w próbkach, które analizowaliśmy, dochodzą już do 60 proc., więc jak sumujemy efekt szczepienia i przechorowania, to jesteśmy już w okolicach 60 proc. – wyjaśnił.
Minister zapytany o to, czy trend spadku epidemii utrzyma się przez całe wakacje powiedział, że nie spodziewa się, by nasze wyjazdy, przebywanie na świeżym powietrzu generowały większe ryzyko.
Na sugestię, dlaczego przy takim scenariuszu rząd nie decyduje się na zniesienie wszystkich obostrzeń zaznaczył, że uczymy się na własnych błędach, bo za każdym razem, gdy następowało to zbyt szybko, to pojawiała się kolejna fala.
– Teraz, jak popatrzymy na poziom obostrzeń, jaki mamy i będziemy mieli po 26 czerwca, bo to kolejna runda luzowania, to w tej chwili poziom liberalizacji jest tak naprawdę ogromny. Większość parametrów dopuszcza całkowitą aktywność, bo do limitów nie wchodzą osoby zaszczepione – przypomniał.
Od 26 czerwca limit osób w siłowniach, klubach fitness, kasynach, obiektach handlowych, placówkach pocztowych, bibliotekach, targach, konferencjach, wystawach i salach zabaw – wyniesie jedna osoba na 10 mkw. Świątynie będą mogły być obłożone maksymalnie w 75 proc. W dyskotekach będzie mogło być maksymalnie 150 osób. Taki sam limit osób będzie dotyczył imprezy i spotkań organizowanych na świeżym powietrzu, w lokalu lub w wydzielonej strefie gastronomicznej. W zgromadzeniach będzie mogło brać udział maksymalnie 150 osób.
Transport publiczny będzie mógł być obłożony w 100 proc. Pasażerowie nadal muszą mieć maseczki zakrywające usta i nos.
Od 26 czerwca wesołe miasteczka, kina i teatry, restauracje i hotele będą mogły być obłożone w 75 proc. Limit nie dotyczy zorganizowanych grup dzieci i młodzieży poniżej 12 lat. Obiekty sportowe będą mogły być obłożone maksymalnie w 50 proc. Zaznaczono, że limity nie obejmują osób w pełni zaszczepionych przeciw COVID-19.
Natomiast od 13 czerwca można już sprzedawać i spożywać przekąski i napoje w kinach i innych instytucjach kultury. W zgromadzeniach organizowanych w ramach działalności kościołów i innych związków wyznaniowych w obiektach kultu religijnego od tej daty może znajdować się nie więcej uczestników niż stanowi 50 proc. obłożenia budynku. Od 26 czerwca do 31 sierpnia limit ten zwiększony będzie do 75 proc.