Około tysiąca pracowników starachowickich zakładów MAN wzięło udział w pikiecie, protestując przeciw polityce płacowej firmy. Od kilku miesięcy nie udaje się osiągnąć porozumienia między zarządem zakładu, a pracownikami.
Związkowcy żądają 200 złotych podwyżki i włączenia do podstawy premii miesięcznej z wyrównaniem od początku tego roku. Zarząd oferuje 200 złotych ale od lipca, nie ma natomiast mowy o włączeniu premii do podstawy.
Po zakończeniu pierwszej zmiany zorganizowano pikietę przed budynkiem głównym MAN-a.
– Jestem bardzo zadowolony z dużej frekwencji, choć nie cieszy mnie fakt, że musimy w ten sposób dochodzić swoich praw – mówił Jan Seweryn, szef zakładowej Solidarności.
– Podczas rozmów zasugerowano nam, że jeżeli nie przyjmiemy warunków pracodawcy, to produkcja zostanie przeniesiona w inne miejsce, prawdopodobnie do Turcji. My z kolei chcemy zrozumieć obie strony, zrezygnowaliśmy z postulatu podniesienia płacy o stopień inflacji, ale chcemy, aby i nasze oczekiwania zostały spełnione – mówił związkowiec.
Głównym punktem spornym jest wprowadzenie elastycznego czasu pracy w 2022 roku. Zarząd MAN-a wiąże podwyżki z wprowadzeniem takiego systemu rozliczania godzin. Tymczasem związkowcy stoją na stanowisku, że rozmowy na ten temat można prowadzić w listopadzie, kiedy będą plany produkcyjne na przyszły rok.
Uczestniczący w pikiecie pracownicy nie kryli swojego rozgoryczenia.
– Od czterech lat zarabiamy tyle samo, nie czujemy się doceniani przez pracodawcę. Naszym zdaniem, płace są zbyt niskie w stosunku do wykonywanej przez nas pracy i warunków życiowych, mamy rodziny na utrzymaniu – mówili.
Jan Seweryn zapowiada, że jeżeli w przyszłym tygodniu nie uda się podpisać porozumienia z pracodawcą, to protest przybierze na sile. Do Starachowic mają przyjechać związkowcy z innych miast w regionie i w Polsce, aby razem walczyć o prawa pracownicze.