Piłkarki ręczne Suzuki Korony Handball Kielce przegrały w Markach mecz barażowy, którego stawką był awans do PGNiG Superligi i tytuł mistrzyń I ligi sezonu 2020/2021. Podopieczne Pawła Tetelewskiego uległy Karkonoszom Jelenia Góra 29:30 (17:15).
Szczypiornistki z Dolnego Śląska wywalczyły tytuł mistrzyń I ligi, ale klub nie spełnił wymogów organizacyjnych na występy w przyszłym sezonie w elicie. Z nieoficjalnych informacji płynących ze Związku Piłki Ręcznej w Polsce i PGNiG Superligi wynika, że „Koroneczki” mogą otrzymać „dziką kartę” na grę w elicie.
– Jako zarząd zrobimy wszystko, żeby w przyszłym sezonie rywalizować z najlepszymi klubami w Polsce, ale musimy poczekać na ostateczne decyzje. Przepisy są moim zdaniem nie do końca spójne. Sportowy awans wywalczyły Karkonosze, ale czy spełnią wymogi stawiane przez spółkę prowadzącą rozgrywki PGNiG Superligi? Nie wiem. Musimy czekać – powiedział członek zarządu Suzuki Korony Handball Krzysztof Demko.
Pojedynek rozgrywany w hali sportowej Mareckiego Centrum Edukacyjno-Rekreacyjnego był zacięty i emocjonujący. Karkonosze, mające w swoim składzie kilka doświadczonych zawodniczek z obyciem ekstraklasowym, stawiały zacięty opór. W pierwszej połowie na tablicy świetlnej najczęściej pojawiał się remis. „Koroneczki” schodziły do szatni mając dwie bramki przewagi.
– Pierwsza połowa nie zapowiadała tego co wydarzyło się w drugiej. Pierwszy kwadrans bardzo zły w naszym wykonaniu. Doświadczona Prudzienica zamurowała bramkę. Byliśmy nieskuteczni zarówno w obronie, jak i w ataku – dodał Krzysztof Demko.
Druga połowa rozpoczęła się do trafienia Magdaleny Skowrońskiej, ale chwilę później rzutu karnego nie wykorzystała Marta Rosińska. Jeleniogórzanki rzuciły sześć bramek z rzędu i wyszły na prowadzenie 21:18. Świetną partię w drugiej połowie rozegrała była reprezentacyjna bramkarka Izabela Prudzienica, która obroniła dwanaście rzutów.
– Jestem rozczarowany, bo nie powinniśmy tego meczu przegrać. W pierwszej połowie kontrolowaliśmy jego przebieg, a w drugiej się pogubiliśmy. Zabrakło skuteczności i zimnej głowy. W naszych poczynaniach była nerwowość, a przeciwniczki grały na luzie i wygrały – ocenił Paweł Tetelewski.
W ostatniej minucie kielczanki miały szansę na remis i doprowadzenie do rzutów karnych, ale zgubiły piłkę w ataku i przekreśliły szansę na przedłużenie walki o zwycięstwo.
Najwięcej bramek dla kieleckiego zespołu rzuciły Marta Rosińska – 11 i Wiktoria Gliwińska – 7.