Siatkarze Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle wygrali Ligę Mistrzów. W finale w Weronie pokonali faworyzowany Itas Trentino 3:1. To drugi polski zespół, po Płomieniu Milowice, który zwyciężył w najważniejszych siatkarskich klubowych rozgrywkach w Europie.
W brawach drużyny z Opolszczyzny gra absolwent X Liceum Ogólnokształcącego Mistrzostwa Sportowego im. Józefa Wybickiego w Kielcach, były zawodnik Farta i Effectora, przyjmujący Adrian Staszewski, który jednak w wielkim finale nie pojawił się na parkiecie.
– Prawie dobę po meczu nie dochodzi jeszcze do mnie to, że mamy złoty medal Ligi Mistrzów. Oczywiście, radość jest ogromna. To był bardzo trudny finał, bo graliśmy ze znakomitym zespołem. Emocje w czwartym secie sięgnęły zenitu. Ja sam po meczu przez kilka minut nie wiedziałem co się ze mną dzieje. W Kędzierzynie czekał na nas tłum kibiców. Było fantastycznie. To był bardzo długi sezon, ale będę zapamiętam go na zawsze – powiedział Adrian Staszewski.
31-letni przyjmujący urodził się w Starachowicach. Jest wychowankiem STS Skarżysko, gdzie grał jako junior. W „dorosłej” siatkówce zadebiutował w drugoligowym wówczas Farcie Kielce i przeszedł z klubem całą drogę awansu do PlusLigi. Od 2015 roku przez pięć lat grał w lidzie belgijskiej, a przed tym sezonem podpisał kontrakt z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Kolejnym członkiem mistrzowskiego klubu, który w przeszłości związany był z Kielcami jest asystent trenera Nikoli Grbicia Adam Swaczyna.
– Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Tak już nieco na chłodno analizując to finałowe spotkanie mogę powiedzieć, że podeszliśmy do niego bardzo skoncentrowani i zmobilizowani. Chcieliśmy wygrać ten finał również dlatego, że nie zdobyliśmy mistrzostwa Polski. Po drodze do Werony musieliśmy pokonać topowe zespoły, budowana właśnie po to, żeby wygrać Ligę Mistrzów, czyli włoskie Cucine Lube Civitanova i rosyjski Zenit Kazań. Po tych zwycięstwach zespół uwierzył, że wszystko jest możliwe. Nasz zespół to jest kolektyw i przez cały sezon funkcjonował znakomicie – powiedział Adam Swaczyna, który pojawił się w Kielcach w 2008 roku i został libero Farta i grał w nim cztery lata.
Później przeniósł się do BBTS Bielsko-Biała. Wrócił do Kielc i od sezonu 2014/2015 został asystentem trenera Dariusza Daszkiewicza w Effectorze, a w grudniu 2016 roku zastąpił go na stanowisku pierwszego szkoleniowca. Od 2017 roku przez dwa lata był asystentem obecnego selekcjonera reprezentacji Polski Vitala Heynena w niemieckim VfB Friedrichshafen, a do 2019 roku pracuje w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle.
Również prezes klubu z Opolszczyzny, były znakomity przyjmujący, Sebastian Świderski był związany z Kielcami.
– Chcieliśmy powtórzyć sukces piłkarzy ręcznych Vive Kielce, którzy też wygrali Ligę Mistrzów i nam się to udało. Jesteśmy, podobnie jak kielczanie, klubowymi mistrzami Europy. Bardzo się cieszymy, że po 43 latach ponownie polski zespół siatkarski wygrał Ligę Mistrzów. Werona to piękne miasto kojarzone z Romeo i Julią, a my przeżyliśmy tam wspaniałe chwile zakończone happy endem. Szkoda tylko, że ze względu na pandemię nie było kibiców. Gdyby mecz odbywał się w normalnych warunkach to pewnie z Polski przyjechałoby mnóstwo fanów. Liga Mistrzów osłodziła nam przegrane mistrzostwo Polski z Jastrzębskim Węglem – podkreślił na antenie Radia Kielce Sebastian Świderski.
Popularny „Świder” w marcu 2012 roku został trenerem występującego wtedy w PlusLidze Farta Kielce i prowadził ten zespół do końca sezonu. W maju opuścił Kielce i przyjął ofertę ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, gdzie pełnił funkcję asystenta Daniela Castelaniego. Później przez dwa sezony samodzielnie prowadził zespół. 13 października 2015 roku Sebastian Świderski został powołany na stanowisko prezesa zarządu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.