Związkowcy wczoraj oplakatowali firmę, a dzisiaj wywiesili flagi i transparenty. Przewodniczący zakładowej Solidarności w starachowickim zakładzie MAN Jan Seweryn twierdzi, że to efekt braku reakcji zarządu na oczekiwania załogi.
Pracodawca nie podjął rozmów, ani w żaden inny sposób nie odpowiedział na oczekiwania pracowników.
– Naszym zdaniem to lekceważenie pracowników i związków zawodowych. Jeżeli do jutra zarząd nie ustosunkuje się do oczekiwań pracowników, protest przybierze na sile – zapowiada związkowiec.
Jan Seweryn nie chce zdradzać, jakie kroki mogą zostać podjęte.
Jak informowaliśmy, związkowcy domagają się podwyżki podstawowego wynagrodzenia o 200 zł, dodatkowego podniesienia pensji o wskaźnik inflacji oraz włączenia premii regulaminowej do podstawy wynagrodzenia. Zgodnie z układem zbiorowym pracodawca do końca marca każdego roku jest zobowiązany podjąć rozmowy na temat zmian w wynagrodzeniu. W tym roku takich negocjacji nie było. Jan Seweryn mówi, że związkowcy i zarząd wymieniali się tylko pismami, bez wiążących postanowień.
W imieniu zarządu MAN specjalista do spraw komunikacji Katarzyna Michta poinformowała jedynie, że jedyny komentarz do sprawy to wczorajszy komunikat o tym, że zgodnie z zapowiedzią prezesa Manüra Yavuza rozmowy płacowe będą prowadzone, a ich termin zostanie ustalony w najbliższych dniach.