Dziś przed Sądem Rejonowym w Kielcach rozpoczął się proces dwóch mężczyzn, którzy odpowiadają za włamanie do jednego z kantorów przy ulicy Sienkiewicza.
Jak ustalili śledczy mężczyźni wykonali otwór w suficie piwnicy, który stanowił jednocześnie podłogę kantoru. Potem włamali się do jego wnętrza, zrzucili sejf, otworzyli i wyjęli z niego pieniądze oraz złoto i srebro. Drążenie otworu zajęło im trzy dni od 14 do 16 marca 2020 roku.
Łączna wartość strat według aktu oskarżenia to ponad 660 tys. zł, natomiast pokrzywdzona właścicielka kantoru domaga się 750 tys. zł. Jak tłumaczy, ta różnica wynika z różnic kursowych.
– Przede wszystkim jest to różnica w wartości złota. Włamywacze skradli 2 kg. Aby skupić go aż tyle potrzeba kilku lat. Nie skupuje się go codziennie po 100 gramów, tylko są to drobne ilości, które rzadko się zdarzają – powiedziała.
Skradzione przedmioty nie były ubezpieczone. – Część biżuterii stanowiły depozyty klientów i to jest najtrudniejsza sprawa, ponieważ muszę zrekompensować im utracone rzeczy, których nie chcieli się pozbywać na stałe – dodaje.
Do grona klientów zaliczał się jeden z oskarżonych, jednak korzystał z innego punktu. – Kilkukrotnie zostawiał rzeczy w depozycie. Było to złoto. Ostatniego depozytu nie odebrał – wspominała dziś przed sądem.
Mężczyźni nie chcieli składać wyjaśnień. Jeden z oskarżonych Robert P. będzie odpowiadał także za posiadanie bez zezwolenia broni palnej. Grozi im do 10 lat więzienia.