Piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce nie awansowali do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W rewanżowym meczu 1/8 finału rozgrywek kielczanie przegrali w Hali Legionów z francuskim Nantes 31:34 (13:15). Przypomnijmy, pierwsze wyjazdowe starcie zakończyło się zwycięstwem naszej drużyny 25:24.
W kadrze kieleckiego zespołu znalazł się lewoskrzydłowy Cezary Surgiel, który nie zagrał tydzień temu we Francji. W porównaniu z pierwszym spotkaniem w drużynie gości zabrakło środkowych rozgrywających Lucasa De La Breteche’a i Słoweńca Roka Ovnicka oraz hiszpańskiego prawego rozgrywającego Eduardo Gurbindo.
Wynik meczu otworzył Arciom Karalek, ale riposta rywali była błyskawiczna. Goście rzucili trzy bramki z rzędu i w piątej minucie było już 3:1 dla francuskiej ekipy, w której świetnie, podobnie jak tydzień termu, spisywał się duński bramkarz Emil Nielsen, który od przyszłego sezonu będzie grał w hiszpańskiej Barcelonie. Dwie minuty później Andreasa Wolffa pokonał Alexandre Cavalcanti i mistrz Polski przegrywał już 3:6.
W 11. min przy wyniku 4:7 Tałant Dujszebajew zdecydował się na zmianę bramkarzy. Wolffa zastąpił Mateusz Kornecki. We francuskiej ekipie bardzo dobrze mecz rozpoczął Minne, który już po kwadransie gry miał na koncie trzy bramki. W 20. min. Kornecki obronił uderzenie z drugiej linii Kiriła Łazarowa. Kielczanie mogli zmniejszyć prowadzenie rywali do jednej bramki, ale Arkadiusz Moryto nie wykorzystał karnego. Gospodarze kontakt z rywalem złapali cztery minuty później (10:11), kiedy Nielsena pokonał były zawodnik HBC Nantes Nicolas Tournat. Po kolejnych 60 sekundach był już remis, po trafieniu Angela Fernandeza Pereza.
Końcówka pierwszej odsłony należała jednak do zespołu trenera Alberto Entrerriosa. Najpierw swoją piątą bramkę zdobył świetnie prezentujący się Minne, a później z karnego Korneckiego pokonał Valero Rivera. Kielczanie po 30 minutach przegrywali 13:15, ale mogło być jeszcze gorzej. Dragan Pechmalbec trafił do kieleckiej bramki, ale zrobił to odrobinę po syrenie, oznaczającej koniec pierwszej połowy.
W zespole z Nantes do poziomu Minne’a dostroił się Rivera. Po szóstej bramce Hiszpana, w 36. min goście prowadzili 20:17. Polskiej drużynie odrabianie strat przychodziło z dużym trudem. Ale już cztery minuty później mógł być remis. Jednak Moryto po raz drugi w tym spotkaniu nie pokonał Nielsena z linii siedmiu metrów. Dwie minuty później gospodarzom już to się udało, a bramkę zdobył Władysław Kulesz (21:21). Wcześniej Wolff w kapitalnym stylu obronił rzut Łazarowa.
Na kwadrans przez zakończeniem spotkania kielczanie po raz pierwszy wyszli na prowadzenie. Kontrę Vive chciał zakończyć Sigvaldi Gudjonsson, ale był faulowany przy rzucie przez Riverę. Hiszpan powędrował na dwie minuty na ławkę kar, a z siedmiu metrów Nielsena pokonał Igor Karacic i było 24:23 dla gospodarzy. W 48. min po rzucie Kulesza wynik był identyczny jak po 60 minutach w Nantes. To oznaczało, że polska ekipa, aby awansować do ćwierćfinału LM, musi ten mecz przynajmniej zremisować.
Dwie minuty później gospodarze nie wykorzystali trzeciego karnego (Karacic). W odpowiedzi niesamowity Minne trafił po raz ósmy i wyprowadził gości na prowadzenie (26:25). Na dziewięć minut prze końcem Wolffa pokonał Łazarow (27:25) i to zespół z Nantes był blisko awansu do najlepszej ósemki rozgrywek.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa znaleźli się pod ścianą, ale nie złożyli broni. Na niespełna 3 minuty przed końcowym gwizdkiem arbitrów doprowadzili do remisu (30:30) po trafieniu Tournata. Goście odpowiedzieli bramką Pechmelbeca. Po chwili pomylił się Karacic, a wśród gości Rivera trafił do kieleckiej siatki po raz dziewiąty i ekipa z Nantes prowadziła 32:30. Nadzieję na korzystny wynik przywrócił na 60 sekund przed końcem Kulesz. Ale już chwilę później rozwiał je Cavalcanti (33:31).
Zespół z Nantes awansował do ćwierćfinału LM, a kolejnego rywala pozna w czwartek. Najprawdopodobniej będzie nim Telekom Veszprem. Węgrzy wygrali pierwszy mecz na wyjeździe z Vardarem Skopje 41:27 i rewanż w tym przypadku wydaje się tylko formalnością.
– Nie ma co ukrywać, że zawiedliśmy siebie i kibiców – nie krył rozczarowania Michał Olejniczak.
– Ten wynik nie daje nam awansu, a w każdym meczu graliśmy tylko o zwycięstwo. Podobnie jak w starciu z Flensburgiem wyglądało to tak, że bramkarz drużyny gości robi różnicę i z tym się borykamy. Moim zdaniem my byliśmy zespołem lepszym w pierwszym starciu i wygraliśmy tam zasłużenie, ale rywal nie miał nic do stracenia w rewanżu i pokazał to – podsumował rozgrywający mistrzów Polski.
– Ciężko coś powiedzieć w tym momencie. Naprawdę nie wiem co powiedzieć – mówił załamany Branko Vujović.
– Skuteczność była dzisiaj naszym największym problemem. Nikt przecież nie robi tego specjalnie, żeby nie trafić w bramkę. Każdy rzuca najlepiej jak może i umie. Mieliśmy dużo swoich szans. Myślę że zagraliśmy słabo w obronie i pokazaliśmy słabą skuteczność – ocenił kielecki rozgrywający.
– Chce się płakać ze smutku. Jest bardzo ciężko po takiej porażce, że my już nie zgramy w tym sezonie w Lidze Mistrzów – żałował Vlad Kulesz.
– Bardzo, bardzo boli w środku. Ciężko coś innego powiedzieć, bo naprawdę teraz jestem w szoku. W szatni jest teraz grobowa cisza – zdradził kilka minut po końcowej syrenie rozgrywający Łomży Vive.
Łomża Vive Kielce – HBC Nantes 31:34 (13:15)
Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki – Fernandez 4, Kulesz 6, T. Gębala, Sićko, Karacić 3 (1), Olejniczak 1, A. Dujszebajew 4 (2), Vujović, Gudjonsson 1, Moryto 4 (3), Karaliok 4, Tournat 4. Trener: Talant Dujszebajew.
HBC Nantes: Nielsen, Dumoulin – Rivera 9 (6), Cavalcanti 6, Briet, Minne 8, Łazarow 4, Milić, Balaguer 2, Augustinussen, Pechmalbec 3, Feliho, Monar, Figueras 2. Trener: Alberto Entrerrios.
Karne: Łomża Vive Kielce: 6/9, HBC Nantes: 6/6.
Kary: Łomża Vive Kielce: 8 minut, HBC Nantes: 8 minut
Sędziowali: Vaclav Horacek, Jiri Novotny (Czechy).