W tym roku, inaczej jak przez wieki, nie zabrzmi w Iłży tradycyjny baraban. To on oznajmiał, że skończył się post. Ze względu na pandemię nie obwieści on zmartwychwstania Chrystusa już drugi rok z rzędu.
Baraban to autentyczny instrument z XVII wieku. Pod wodzą prowadzącego solisty, którym teraz jest Marian Rachudała, bębni siedem doświadczonych osób. Miejscowi mówią, że: „nie ma w Iłży Wielkanocy, jak nie ma barabana”.
Tradycyjnie trasa wiedzie przez wszystkie najważniejsze ulice miasteczka. Co ważne barabaniarze zatrzymują się nie tylko w miejscach gęsto zamieszkanych, ale także upamiętniających osoby zasłużone dla miejscowości. Wędrówka rozpoczyna się o północy i trwa do szóstej rano. Ostatni raz baraban rozbrzmiewa przed rezurekcją.
Iłżecki bęben ma średnicę metra i wysokość 50 centymetrów. Na korpus wykonany z wyklepanej miedzianej blachy naciągnięta jest membrana z wyprawionej skóry cielęcej lub źrebięcej. Instrument przechowywany jest w skarbczyku miejscowego kościoła farnego pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Pojawia się publicznie wyłącznie raz w roku.
Barabaniarze to mężczyźni z tych samych rodzin i zdarza się, że rola ta przechodzi z ojca na syna. Ponadto zgodnie z oczekiwaniami, każdy z barabaniarzy powinien mieć nieskazitelną opinię i być człowiekiem poważanym w społeczności. Barabanienie jednak to nie „walenie w bęben”, tylko gra na instrumencie. Wymogiem jest więc również poczucie rytmu.
Przyjęcie do grona bębniących traktowane jest w Iłży jako nobilitacja, a więc chętnych do tej roli nie brakuje. W tej chwili wszystkie miejsca są obsadzone. Poza ośmioma barabaniarzami potrzebni są jeszcze dwaj silni mężczyźni do niesienia bębna.
Niestety w tym roku po raz drugi z rzędu baraban nie obwieści, że Chrystus zmartwychwstał. Jak informuje Łukasz Babula z Muzeum Regionalnego w Iłży, jeden z barabaniarzy, sanepid nie wydał zgody na przemarsz z barabanem. Jego dźwięk zostanie odtworzony z nagrania o świcie na iłżeckim Rynku, a później tuż przed rezurekcją.