Tak wynika ze wstępnych badań chemiczno-toksykologicznych, które otrzymała kołobrzeska policja – poinformował we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie, Ryszard Gąsiorowski.
Jak podał prok. Gąsiorowski, Komenda Powiatowa Policji w Kołobrzegu otrzymała wstępne wyniki badań chemiczno-toksykologicznych z krwi pobranej od 37-letniej Katarzyny A. – Wynika z nich, że kobieta była pod wpływem środków odurzających w chwili zdarzenia – powiedział prok. Gąsiorowski.
Nieoficjalnie PAP dowiedziała się, że 37-letnia kobieta miała być pod wpływem marihuany, jeszcze na stacji paliw miała wypalić „jointa”. Ponadto u zatrzymanej policja znalazła nieznaczną ilość tego środka odurzającego.
– Pierwszy dotyczy uszkodzenia mienia o łącznej wartości 20 tys. zł, na skutek wjechania samochodem marki bmw w budynek stacji paliw. Jednocześnie, uszkadzając konstrukcję budynku, doprowadzając do oderwania się jej elementów, podejrzana naraziła na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dwie pracownice stacji i funkcjonariusza policji – mówił w poniedziałek prok. Gąsiorowski.
37-letnia kobieta usłyszała także zarzut wywierania wpływu na czynności policji. Miała przemocą, uderzając lusterkiem samochodu, zmusić funkcjonariusza do zaniechania próby jej zatrzymania oraz nie wykonać polecenia zatrzymania się do kontroli drogowej. Kobieta jest także podejrzana o posiadanie nieznacznej ilości marihuany. Najwyższa kara, jaka grozi za popełnienie poszczególnych czynów, to – odpowiednio – do 3 i 5 lat pozbawienia wolności.
37-letnia kobieta w noc z 27 na 28 lutego wjechała srebrnym bmw w budynek stacji paliw w Rymaniu (woj. zachodniopomorskie). Na miejscu byli już policjanci wezwani do interwencji przez obsługę obiektu. Mimo próby jej zatrzymania, oddanych przez policję strzałów, kobieta odjechała i sama zgłosiła się do jednego z komisariatów policji w oddalonym o ponad 40 km Koszalinie. Została zatrzymana.