Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał w czwartek Arkadiusza Ł. ps. Hoss na karę 6 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności za oszustwa dokonywane tzw. metodą „na wnuczka”. Wyrok nie jest prawomocny.
Arkadiusz Ł. ps. Hoss oskarżony był przez prokuraturę o szereg oszustw i prób oszustwa dokonanych od maja 2013 r. do kwietnia 2014 r. Hoss miał w ramach zorganizowanej grupy przestępczej działającej w Warszawie, Szwajcarii i Niemczech, wyłudzić pieniądze oraz biżuterię o łącznej wartości ok. 2 mln zł. Arkadiusz Ł. miał wprowadzać swoich rozmówców w błąd, podając się za ich bliskich znajomych lub członków rodzin. Oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił przed sądem składania wyjaśnień.
W mowach końcowych prokuratura żądała dla Arkadiusza Ł. kary 13 lat więzienia, zaś obrona – uniewinnienia oskarżonego z uwagi m.in. na wątpliwości co do legalności podsłuchów, które stanowią główny materiał dowodowy w sprawie.
W czwartek Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał Arkadiusza Ł. na karę 6 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Sąd nakazał oskarżonemu także naprawienie szkód.
Wyrok nie jest prawomocny.
Sędzia Katarzyna Obst podkreśliła w uzasadnieniu, że w ocenie sądu zgromadzony materiał dowodowy „zezwalał na uznanie tego, że oskarżony Arkadiusz Ł. rzeczywiście jest winnym wszystkich zarzucanych mu czynów”.
Sędzia przypomniała, że o ile sam fakt treści zeznań pokrzywdzonych nie był przez żadną ze stron negowany, to już kwestionowany był dowód w postaci kontroli operacyjnej. Jak wskazała jednak, „dowody z tych kontroli mogą być w ocenie sądu przez sąd polski wykorzystywane, i stanowiły podstawę dla uznania, że co do każdego z tych zdarzeń przestępczych, ten materiał dowodowy jest materiałem trafnym i winien być przez sąd możliwym dla oceny”.
– To, że jakieś aspekty formalne nie zostały przez stronę, która zarządzała takimi podsłuchami dopełnione, to, że termin został uchybiony (…) nie stanowi o niemożności wykorzystania takiego dowodu, stanowi natomiast o uchybieniu formalnym – dodała.
Sędzia zaznaczyła, że „błędy formalne nie stanowią o niemożności uzyskania dowodów i efekt takiego dowodu może być wykorzystywany w procesie karnym jeżeli przepisy polskie by zezwalały na wykorzystywanie takiego dowodu, gdyby on był w ramach postępowania przed sądem polskim, tylko przed sądem polskim, prowadzony”.
Sędzia uzasadniając wymiar kary wskazała ponadto, że nie można w niniejszej sprawie pominąć także faktu, że w każdym z zarzutów jest zarzut działania w ramach zorganizowanej grupy przestępczej.
Arkadiusz Ł. nie był obecny w sądzie w trakcie odczytywania wyroku. Jego obrońca adw. Paweł Głuchowski zapowiedział złożenie apelacji.
Wydane w czwartek orzeczenie to już kolejny wyrok wobec Arkadiusza Ł. za zarzucane mu dokonywanie oszustw tzw. metodą „na wnuczka”.
Pierwszy proces Hossa rozpoczął się przed poznańskim Sądem Okręgowym w połowie 2017 r. Śledczy zarzucili mu wówczas udział w grupie przestępczej i wyłudzenie lub próbę wyłudzenia w Niemczech, Szwajcarii i Luksemburgu w latach 2012-2014 w sumie kilku milionów złotych w różnych walutach oraz kosztowności: biżuterii, złota i złotych monet. Ofiarami były głównie osoby w podeszłym wieku, często samotne.
Mężczyzna miał wprowadzać obywateli innych państw w błąd co do tożsamości, pozorując bliskie pokrewieństwo lub znajomość z nimi. Miał też podawać się m.in. za funkcjonariusza policji. W 2019 roku poznański sąd okręgowy skazał Arkadiusza Ł. na karę 7 lat więzienia. Apelację od wyroku sądu pierwszej instancji złożyła zarówno prokuratura, jak i obrońcy oskarżonych.
W listopadzie 2020 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu wymierzył Arkadiuszowi Ł. karę 6 lat więzienia. Uniewinnił go od dokonania dwóch czynów oszustwa, wskazując na brak wystarczających dowodów. Ten wyrok jest już prawomocny.
W pierwszym procesie na ławie oskarżonych Hoss zasiadł razem ze swoim bratem Adamem P., który odpowiadał z wolnej stopy. Sąd pierwszej instancji skazał Adama P. na karę 6 lat pozbawienia wolności. Sąd Apelacyjny w Poznaniu wymierzył mu karę 5 lat pozbawienia wolności, także uniewinniając go od dokonania dwóch czynów.
Sędzia Marek Kordowiecki, uzasadniając wyrok sądu apelacyjnego, podkreślił, że „rację mają w tej sprawie obrońcy obu oskarżonych, że te „podsłuchy”, te rozmowy, jakie zostały zarejestrowane w ramach działań strony niemieckiej, nie mogą być uznane za dowód w sprawie, za legalny dowód w sprawie”. Przypomniał jednocześnie, że kwestia ta została już wskazana przez sąd pierwszej instancji, który także uznał, iż są to dowody nielegalne i w związku z tym nie mogą być brane pod uwagę przy orzeczeniu wyroku.
Sędzia zaznaczył jednak, że sąd pierwszej instancji nie miał racji uznając, że dowód w sprawie mogą stanowić zeznania niemieckich policjantów. Jak tłumaczył, „nie ulega bowiem wątpliwości, że ci dwaj funkcjonariusze policji prowadzili to postępowanie karne w ramach postępowania nadzorowanego przez prokuraturę w Hamburgu; oni zbierali określone dowody, uczestniczyli w czynnościach dowodowych i oni mieli również okazję zapoznawania się z zarejestrowanymi rozmowami w trakcie podsłuchów”.
– Takie postępowanie nie jest do zaakceptowania, ponieważ to jest mniej więcej tak, jakby sąd zapytał w charakterze świadka prokuratora prowadzącego śledztwo, który miałby powiedzieć co dokładnie ustalono w trakcie tego śledztwa – tak się przecież nie robi – wskazywał Kordowiecki.