Dobiega końca proces Marcina B., wychowawcy specjalistyczno-terapeutycznej Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Opatowie, oskarżonego o znęcanie się nad podopiecznymi. Dzisiaj zeznawali współpracownicy oskarżonego. Wysłuchano także zeznań dzieci, nad którymi psychicznie i fizycznie miał się znęcać.
Jedna z doświadczonych pracownic mówi, że nigdy nie widziała, aby Marcin B. celowo robił na złość dzieciom lub używał wobec nich przemocy. Na pytania sędziego dotyczące wkładania pokrzyw do bielizny odpowiedziała, że sama odbierała to jako żarty wychowanków, ponieważ często robią sobie psikusy.
– Jeden z wychowanków mówił: ciotka, ale dzisiaj były jaja, wkładaliśmy sobie pokrzywy. Dzieci się śmiały, ale jak było naprawdę tego nie wiem – mówi świadek.
Jak dodaje pracownica, w pewnym czasie zauważyła, że wytworzyła się grupa pracowników przeciwna Marcinowi B. Część z nich zawsze miała pretensje o grafik, który układał. Z kolei kierowca z ośrodka podkreślał, że praca jest bardzo trudna, ponieważ ma się do czynienia z trudnymi dziećmi. Wspominał, że sam tego doświadczył, kiedy w trakcie prowadzenia samochodu został uderzony w głowę przez podopieczną.
– To jest specyficzna praca, te dzieci czasami też trzeba przytrzymać, żeby same sobie nie zrobiły krzywdy. My musimy mieć oczy dokoła głowy, bo nie wiadomo kiedy dostaniemy w głowę – mówi świadek.
Jego zdaniem, dzieci przejęły kontrolę nad ośrodkiem odkąd Marcin B. tam nie pracuje. W sądowej sali padło też zdanie, że codziennie w ośrodku dochodzi do przemocy, ponieważ dzieci w ataku szału trzeba przytrzymać mocniej i poczekać aż się uspokoi. Na to pracownicy mają podpisane zgody opiekunów prawnych wychowanków.
Prawdopodobnie ostatnia rozprawa odbędzie się 5 marca. Przesłuchany zostanie ostatni świadek, wysłuchane zostaną także pozostałe zeznania dzieci z ośrodka.