Decyzją Wód Polskich, z Włocławka w kierunku Płocka wypłynęły lodołamacze. Maszyny mają rozbić lód zalegający na Wiśle, w Płocku od poniedziałku obowiązuje alarm powodziowy. Do tej pory przeprowadzenie działań uniemożliwiały zbyt niskie temperatury.
– To są warunki, które umożliwią podjęcie wstępnej akcji lodołamania. Zobaczymy, co uda się zrobić – powiedział Przemysław Daca podczas konferencji prasowej we Włocławku.
Jak podkreślał, sytuacja na Wiśle jest stabilna i w miarę bezpieczna, poziom wody w Płocku spadł o 20 cm i spada na wszystkich wodowskazach w okolicy. Daca wyjaśnił też, że czoło pokrywy lodowej z okolic Płocka przemieściło się w stronę Kępy Polskiej i Wyszogrodu, gdzie poziom wody rośnie, ale nie przekroczył jeszcze stanu alarmowego.
– Stała pokrywa lodowa, jest w tym momencie ukształtowana na odcinku ok. 90 km. Do tego czoła lodu dopływa ok. 80 proc. śryżu. Pewnie stała pokrywa będzie jeszcze narastała. Charakteryzuje się tym, że ma liczne spiętrzenia. Jest dużo gruzu lodowego, połamanego. On powstał w trakcie tworzenia pokrywy. To diametralnie inne pokrywa niż ta, która była kilkanaście dni temu, gdy po raz pierwszy ruszyliśmy do akcji – mówił zastępca prezesa Wód Polskich ds. Ochrony Przed Powodzią i Suszą Krzysztof Woś.
Dodał, że obecnie grubość lodu jest zdecydowanie większa. Zidentyfikowane są przynajmniej 2-3 zatory. Są utworzone na odcinku stałej pokrywy lodowej.
– Przed nami trudna i czasochłonna akcja na Wiśle. Może potrwać kilka tygodni. W związku z tym próbujemy wykorzystać każdy moment, w którym można zacząć odprowadzać lód ze Zbiornika Włocławskiego poniżej stopnia. Dzisiaj jest szansa, że temperatura będzie powyżej zera i umożliwi nam skuteczne odprowadzanie lodu, który nie będzie się sklejał – dodał.
Podkreślił, że prognozy pogody na najbliższe dni są różne, ale na pewno lodołamacze będą wykorzystywane w sobotę i niedzielę.
– Co będzie dalej? Decyzja zapadnie na bieżąco. Temperatura jest kluczowa, ale ważne są także kierunek i siła wiatru oraz prąd wody. Z racji utworzony zatorów przepływy są lekko poniżej średniej, co będzie powodowało pewne problemy. Będą one dotyczyły skutecznego odprowadzania połamanej kry lodowej – tłumaczył Woś.
– Użycie ich w takiej sytuacji, jaką mamy, nie ma sensu ze względu na niską temperaturę, która spowoduje, że ta rynna wytworzona przez lodołamacze zamarznie na tyle szybko, że lód nie zdąży spłynąć. Żeby udrożnić zator trzeba zapewnić mu odpływ. Do tego niezbędne są również inne warunki jak wiatr, czy przepływ na odcinku poniżej – tłumaczył jeszcze w czwartek Andrzej Sadowski, kierownik Centrum Operacyjnego Ochrony Przeciwpowodziowej Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
Jak ocenił prezydent Płocka Andrzej Nowakowski, skuteczna akcja lodołamania w środkowym biegu Wisły dawałaby większą nadzieję na pełną stabilizację sytuacji na rzece w rejonie Płocka, spadek jej poziomu i w perspektywie odwołanie obowiązującego tam nadal alarmu przeciwpowodziowego.
– Rzeka co prawda na chwilę obecną już opada, ale bardzo powoli. Mamy wciąż kilka miejsc na terenie miasta, gdzie cały czas trwają działania przeciwpowodziowe różnego rodzaju służb, w tym zabezpieczające i prewencyjne – dodał.
Nowakowski zapewnił, że służby na bieżąco monitorują sytuację na Wiśle oraz na terenach podtopionych lub zagrożonych zalaniem. Są to ulice: Rybaki, Gmury, Nadwiślańska, a także okolice rzeki Słupianki, gdzie woda uniemożliwia przejazd ul. Głęboką na granicy Płocka i gminy Słupna.
Jak przekazał w sobotę rano płocki ratusz, poziom Wisły na poszczególnych wodowskazach wynosił: Borowiczki – 389 cm (stan alarmowy 345 cm), brama przeciwpowodziowa w porcie Radziwie, w lewobrzeżnej części miasta – 362 cm (stan alarmowy 237 cm), a na nabrzeżu PKN Orlen – 779 cm (stan alarmowy 700 cm). Oznacza to, że w ciągu dwóch godzin ubyło tam od jednego do dwóch centymetrów wody, w zależności od wodowskazu.