Nie wszystkie punkty szczepień dla grupy pierwszej ruszą od razu 25 stycznia, tylko będą uruchamiane stopniowo – poinformował minister zdrowia Adam Niedzielski.
Wyjaśnił, że małe punkty ruszą, gdy zbierze się odpowiednia liczba chętnych do szczepienia w danym punkcie.
Minister zdrowia wraz z szefem KPRM, pełnomocnikiem rządu ds. programu szczepień Michałem Dworczykiem przedstawiał w poniedziałek na posiedzeniu senackiej Komisji Zdrowia informację na temat realizacji Narodowego Programu Szczepień.
Szczepienia przeciw COVID-19 odbywają się etapami według grup opisanych w narodowym programie. Obecnie szczepione są osoby z grupy zero są to pracownicy sektora ochrony zdrowia (np. lekarze, pielęgniarki i farmaceuci), pracownicy DPS-ów i MOPS-ów, personel pomocniczy i administracyjny w placówkach medycznych, w tym w stacjach sanitarno-epidemiologicznych, a także rodzice wcześniaków. Szczepienia tej grupy odbywają się w szpitalach węzłowych, których jest ponad 500.
Od 25 stycznia mają ruszyć szczepienia osób zakwalifikowanych do grupy pierwszej. Należą do niej seniorzy powyżej 60 lat (szczepienie odbywać się będzie od najstarszych osób), pensjonariusze domów pomocy społecznej i zakładów opiekuńczo-leczniczych, pielęgnacyjno-opiekuńczych i innych miejsc stacjonarnego pobytu, służby mundurowe i nauczyciele. Prowadzone mają być w ponad 6 tys. punktach szczepień. Zapisy na szczepienia dla tej grupy rozpoczną się od 15 stycznia.
– Punkty takie najmniejsze, przede wszystkim zlokalizowane w POZ-ach są jeszcze nieuruchomione. Będą uruchamiały się od 25 stycznia i też nie nastąpi to z dnia na dzień, tylko będzie to systematycznie rosło, bo proszę pamiętać, że uruchomienie tego puntu zależy nie tylko od deklaracji zespołu szczepiennego, ale od tego, że punkt zbierze odpowiednią liczbę chętnych, żeby można było przekazać im paczkę szczepionek (…), która umożliwi poszczególnej jakiejś większej grupy osób – powiedział szef resortu zdrowia.
– Tak więc, to nie będzie tak, że 26 stycznia będziemy mieli 6 tys. funkcjonujących, czy więcej zespołów szczepiennych, to wszystko będzie się systematycznie rozwijało w takim rytmie tygodniowym i doprowadzało do maksymalnej wydolności – dodał.
Niedzielski wskazał, że jeśli chodzi o wydolność to oprócz liczby zespołów szczepiennych ważna jest też logistyka.
– Logistyka w tym przypadku jest bardzo skomplikowana. Jest skomplikowana i ze względu na to, że mamy do czynienia ze skomplikowanym produktem, który ma specjalne wymogi, ale musimy też zrobić wszystko by dostawy do wszystkich punktów szczepiennych odbywały się praktycznie w poniedziałek rano, po to by termin wykorzystania szczepionki Pfizera, który wynosi 5 dni, pozwolił na to właśnie 5-dniowe w tygodniu zaszczepienie – wyjaśnił.
– To pokazuje od razu, że w weekend szczepienia nie będą przebiegały tak jak w tygodniu, bo w zasadzie będą one wykonywane albo na zasadzie jakiejś dostawy, która pojawi się ekstraordynaryjnie w środku tygodnia, albo po prostu za pomocą innego produktu. Produkt Moderny jest zdecydowanie łatwiejszy, bo tutaj możliwość wykorzystania szczepionki i przechowywania jej w temperaturze takiej zwykłej lodówkowej to 30 dni. To jest bardziej komfortowe, ale trzeba pamiętać, że Pfizer stanowi zdecydowaną większość i będzie w najbliższych miesiącach dominował w dostawach, które przychodzą do nas do kraju – zaznaczył minister.
W Polsce 27 grudnia ub.r. rozpoczęły się szczepienia przeciw COVID-19 szczepionką konsorcjum firm Pfizer i BioNTech, rozprowadzaną w UE pod marką Comirnaty (podaje się ją w dwóch wstrzyknięciach, w odstępie co najmniej 21 dni). Szczepionka Comirnaty – jak informują jej producenci muszą być przechowywane w ultra niskiej temperaturze minus 75 stopni C. Po wyjęciu ich z chłodni, przy zachowaniu temperatury od 2 do 8 stopni C., mogą być użyte do szczepienia tylko przez 120 godzin, czyli tylko przez 5 dni.
We wtorek mają trafić do Polski szczepionki firmy Moderna.